wtorek, 23 września 2014

Pytanie czwarte

INNSBRUCK...

Klucze - są.
Dokumenty - są.
Głowa - ... jeszcze boli.
Wsiadł do samochodu i pewnie ruszył przed siebie. Zerknął w lusterko i zobaczył przekrwione oczy, podkowy i zmizerniałą cerę. Pokręcił głową i spojrzał na zegarek na desce rozdzielczej. 7:20. Fuck. Jak zwykle spóźniony. Było wczoraj tyle pić? Tyle imprezować? Opłacało się? Może i się nie opłacało ale impreza była przednia. I tyle kobiet... Uśmiechnął się na to wspomnienie. Jak miała na imię ta blondynka? Kira? Kara? Kora?... Nie istotne. Ostatnia noc wolności od obowiązków zobowiązywała do zabawy. Na całego. Bez hamulców. Pff jakby kiedykolwiek miał jakieś hamulce. Może kiedyś, przez chwilę. I wszyscy myśleli, że tak zostanie. Bo próbował być porządny jak inni. Ale nie wyszło. Bo On był po prostu sobą. Po prostu Schlieri. Nie potrafił być opanowany, grzeczny, kulturalny, dżentelmeński i heroiczny jak... Thomas. Zacisnął dłonie na kierownicy parkując przed wysokim wieżowcem przy jednej z głównych ulic Innsbrucka. Od razu rozpoznał to auto. Takie miał tylko Morgi. Westchnął i trzaskając drzwiami do własnego auta wbiegł do budynku szukając windy. Jak na złość była na samej górze. 23 piętra wyżej a druga miała awarię. Świetny apartamentowiec wynalazł Thomas. Teraz musiał iść na 10 piętro pieszo lub czekać kilka minut na windę. I lenistwo zwyciężyło. Albo i nie lenistwo... Obok Niego stanęła przed drzwiami windy młoda drobna brunetka. Miała rozpięty długi płaszcz, a spod Niego widać było obcisłą czarną sukienkę z głębokim dekoltem. Czyżby wracała z imprezy? Albo dopiero na nią szła... Uśmiechnął się widząc Jej zalotny uśmiech. Po chwili drzwi windy otwarły się i oboje do Niej wsiedli.
- Które piętro? - zapytała.
- Dziesiąte. - odparł patrząc na Nią uważnie. Uśmiechnęła się i wcisnęła odpowiedni guzik. - A Pani? - spytał.
- Jedenaste. - powiedziała wciskając kolejny guziczek. Odwróciła się do Niego, a Jej wzrok mówił jedno. "Przeleć mnie!". - Lubię być na górze. - stwierdziła puszczając Mu oko. Uśmiechnął się ale zamilkł i odwrócił wzrok. Czuł Ją obok siebie. Bardzo blisko. Co chwilę na Nią zerkał a kiedy to robił widział tylko i wyłącznie Jej biust. Wizje tego co mógłby z Nią robić w tej windzie przerwał Mu dźwięk mówiący o tym, że jest już na miejscu. Uśmiechnął się do dziewczyny ponownie i wysiadł. Kiedy stanął przed odpowiednimi drzwiami z numerem 43 wziął głęboki wdech. W końcu nie widział ich prawie rok. Ok. Rok. A będąc szczerym... ponad rok. Nie licząc tych nielicznych połączeń na Skype z Theresą. I o ile małą widział co jakiś czas tak swojej Ex nie widział w ogóle. Nacisnął dzwonek do drzwi. W ułamku sekundy się otwarły a w nich stanęła niska brunetka o wielkich brązowych oczach. Jej włosy błyszczały opadając falami na ramionach. Były o wiele dłuższe niż kiedy widzieli się ostatni raz. Jej usta nadal były tak samo wąskie ale urocze i jak zawsze miały malinowy kolor. Jasna cera, kilka piegów na małym, zgrabnym nosie...
- Po pierwsze nie dzwoń bo mała śpi. Napisałam Ci to wczoraj smsem. Po drugie spóźniłeś się ponad 20 minut ale masz szczęście, że się jeszcze nie obudziła a po trzecie... - powiedziała cicho. - Co się tak patrzysz jak wół w malowane wrota? - spytała ze śmiechem na ustach. Zlustrował Ją od stóp do głów. Miała na sobie ciemne przylegające do ciała spodnie, czerwoną bluzkę i tego samego koloru żakiet a na nogach wysokie botki. 
- Przytyłaś. - wyszczerzył się. - Albo urosły Ci cycki. - dodał wchodząc do środka i zdejmując buty w korytarzu.
- A Ty jak zwykle prawisz mi same komplementy Schlieri. - stwierdziła zamykając drzwi wejściowe.
- Przyznaj, że za tym tęskniłaś. - odparł.
- Och nawet nie wiesz jak. - stwierdziła z ironią wchodząc do salonu. Poszedł za Nią, a kiedy zobaczył blondyna jedzącego kanapki przy blacie kuchennym coś Mu się w środku zagotowało. Skrzywił się lekko.
- A Thomas jest tutaj bo...? - zapytał rozglądając się po mieszkaniu.
- Bo Steffi dopiero dzisiaj dostanie samochód służbowy i odwożę Ją do pracy. - oznajmił przerywając jedzenie.
- Poza tym... - zaczęła robiąc herbatę. - Gdybyś jednak zapomniał że masz przyjechać Thomas zgodził się zaopiekować dzisiaj Tess. - dodała wyjaśniając. Postawiła przed szatynem kubek z herbatą i wróciła do przeglądania jakichś papierów. 
- No tak. - mruknął. Rozejrzał się dokoła. Mieszkanie było małe, przytulne i bardzo pasujące do Niej. Delikatne i ciepłe. Jak Ona. Zastanawiał się tylko czy tak samo twarde. Cóż... Wziął w dłoń kubek i upił łyka herbaty. Poczuł miód i cytrynę. Tak jak kiedyś, kiedy przyjeżdżał z zawodów przemarznięty i lekko zachrypnięty. Spojrzał na Nią ale nadal porządkowała dokumenty. - Który to pokój Tess? - zapytał w końcu. 
- Ten po prawej. - odparła i zerknęła na zegarek. - Ma tydzień wolnego od szkoły, dopóki nie załatwię wszystkich formalności więc będzie spała do południa. - wywróciła oczami. Zerknęła na szatyna. - Coś musiała po Tobie odziedziczyć. - stwierdziła. 
- Do usług. - odparł kierując się w stronę pokoju. Zatrzymała Go chwytając za rękę. Jej dłonie jak zwykle były lodowate. Jej cecha charakterystyczna, do której już dawno się przyzwyczaił, a jednak ciągle Go zaskakiwała. 
- Ciasto na naleśniki jest w lodówce. Jest trochę przeziębiona więc daj Jej syrop, który stoi na mikrofalówce. Jedną łyżeczkę. Jeśli będzie chciała iść na spacer pamiętaj żeby ubrała czapkę i szalik. I nie daj Jej się zaciągnąć na lody. Jakbyś miał jakieś pytania to dzwoń. - powiedziała na jednym wydechu. - Ok. To chyba wszystko. - uśmiechnęła się. - Powodzenia tatusiu. - poklepała Go po ramieniu i ubrała płaszcz, po czym razem z Thomasem wyszła z mieszkania.
- Taa... Tatusiu. - mruknął pod nosem i wszedł do małego fioletowego pokoiku, gdzie dziewczynka spała słodko wtulona w większego od Niej misia. Wyglądała jak mały aniołek. Delikatne loki były wszędzie dokoła Jej główki. Jej maleńkie usteczka były rozchylone a rączki oplatały pluszaka. Uśmiechnął się do siebie i usiadł obok Jej łóżeczka. Pogłaskał Ją delikatnie po główce i po chwili ujrzał Jej oczka. Jakby patrzył w lustro...
-Tatuś... - powiedziała cicho i ziewnęła rozespana po czym porzucając misia wtuliła się w ramiona szatyna. - Stęskniłam się... - powiedziała cichutko prosto do Jego ucha...

GDZIEŚ W DRODZE DO STUDIA TELEWIZYJNEGO...

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytał blondyn parkując przed dużym oszklonym budynkiem.
- Poradzi sobie. - stwierdziła.
- Podziwiam Twoją pewność i optymizm. - zaśmiał się. 
- Chcę Mu dać szansę Thomas. W końcu jeśli na prawdę chce być ojcem niech pokaże, że się na Niego nadaje. Będzie się starał, bo Jego ego nie pozwala spać Mu spokojnie dopóki Tess nie będzie nosiła jego nazwiska. A żeby to się stało musi spełnić kilka warunków. - powiedziała pewnie.
- Bałbym się zostawić z Nim dziecko. - powiedział szczerze. Nie odpowiadała przez chwilę. Dopiero po dłuższym zastanowieniu się odezwała się.
- Jesteś Jego przyjacielem. - zaczęła. - Dlaczego w Niego nie wierzysz? - spytała patrząc prosto w zielono niebieskie oczy blondyna.
- Bo za dobrze Go znam Steffi. I przez ostatnie 5 lat widziałem na własne oczy jakim jest ojcem. A ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień. Wczoraj zapomniał po Was przyjechać bo była dobra impreza. Dzisiaj przyjechał i jest z Theresą ale co będzie jutro albo pojutrze? Na prawdę nie boisz się, że się znudzi? - zapytał.
- Dla Gregora nie ma w życiu nic ważniejszego niż konkurowanie z kimś i wygrywanie. Dlatego tak dobrze idzie Mu w sporcie. I właśnie dlatego wiem, że będzie dawał z siebie wszystko żeby udowodnić, że jest najlepszym ojcem na świecie. 
- A jak już osiągnie swój cel? Co będzie jak Tessa w końcu będzie nazywać się Schlierenzauer? - spytał. Odwróciła wzrok. Miał rację. Długo nad tym myślała. Ostatnio praktycznie cały czas. Czy nie narobi dziecku nadziei a jak już będzie po wszystkim to czy znowu nie zniknie mając małą gdzieś. Bo Ona już się przyzwyczaiła, że jest dla Niego nikim ale Theresa nie zasłużyła na takie traktowanie. - Steffi... wiesz, że chcę dla Was dobrze.
- Wiem Thomas. - uśmiechnęła się do Niego delikatnie. - Ale nie skreślajmy Go od razu. Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Nie uważasz, że tych szans Greg dostał już stanowczo za dużo?
- On już taki jest. I się nie zmieni. - powiedziała. - Musimy Go takiego akceptować a jeżeli w tym Jego dziwnym, dość swobodnym stylu bycia jest choć odrobinę miejsca dla Tess... Ja nie mogę Jej zabronić kontaktów z ojcem. - blondyn jedynie pokręcił głową.
- Jesteś dla Niego za dobra. - stwierdził. Zaśmiała się. 
- Spokojnie, Theresa na pewno sprawi, że przestanie być już taki pewny siebie. - puściła Mu oko i  wysiadła z samochodu...

MIESZKANIE STEFFI...

- Tato zrobisz mi warkocze? - zapytała dziewczynka bujając nóżkami przy stole. Była cała umorusana czekoladą z naleśników. Spojrzał na Nią niepewnie.
- Warkocze? Przecież tak ładnie wyglądasz jak masz rozpuszczone włosy... - stwierdził chowając naczynia do zmywarki. 
- Lubię warkocze. Wtedy włosy mi nie wchodzą do oczu. - oznajmiła robiąc to samo co ojciec. Wzięła serwetkę i wytarła buzię. po czym uśmiechnęła się do Niego pokazując rząd ubrudzonych czekoladą ząbków. Zaśmiał się widząc to.
- Najpierw umyj ząbki a potem pomyślimy ok? - zapytał.
- Ok. - powiedziała i poszła do łazienki. Poszedł zaraz za Nią i uważnie Ją obserwował. - Czemu tak na mnie patrzysz? - zapytała nakładając pastę na szczoteczkę.
- Umiesz już sama myć zęby? - spytał.
- Heloooł! Tato, przecież mam już 5 lat. - wywróciła teatralnie oczami. Zupełnie tak samo jak Jej matka. Zaśmiała się. kiedy skończyła wyciągnęła z szafki kolorowe pudełko i otwarła je. - Dzisiaj chcę te gumeczki. - stwierdziła pokazując czerwone frotki. - I spinki z biedronkami. - dodała.
- Ok. A gdzie są? - zapytał szukając w pudełku.
- Nie ma. - oznajmiła poważnie. Spojrzał na Nią lekko zdezorientowany.
- Nie ma? - spytał.
- Nie ma. - odparła.
- A dlaczego nie ma?
- Bo nigdy ich nie miałam. - wzruszyła ramionami i wyszła z łazienki biorąc ze sobą szczotkę do włosów. Westchnął. No tak... Ma córkę, a córka to jednak kobieta. A kobiety nikt nie zrozumie. Wrócił do salonu gdzie siedziała już na krzesełku rozczesując sobie włosy. Robiła to bardzo dokładnie i delikatnie. Z gracją. A każdy kosmyk był szczególnie pielęgnowany. Steffi zawsze robiła tak samo. i rano i wieczorem. A Jej włosy zawsze były delikatne i pachniały wanilią... Ok. Wróćmy do tego co tu i teraz... Podszedł do krzesełka i stanął zaraz za dziewczynką.
- To może jednak kucyk? - spytał z nadzieją.
- Chcę warkoczyki. - powiedziała ponownie. 
- Ale dlaczego chcesz warkocze?
- A dlaczego po prostu ich nie zapleciesz tato? - jęknęła z irytacją jaką często widział u Jej matki.
- Bo nie umiem. - sparodiował Ją. Spojrzała na Niego dziwnie.
- Ech... ok. Niech będzie kucyk. - stwierdziła. Uśmiechnął się i zaczął majstrować przy Jej włosach. - Następnym razem zapytaj wujka Thomasa jak się robi warkocze. On robi to najlepiej. - powiedziała. Zastygł na moment.
- Wujek Thomas robił Ci warkocze? - spytał.
- Zawsze kiedy nas odwiedza to robi mi warkocze. - oznajmiła jakby to było oczywiste. - Nawet mama nie umie takich ładnych robić. - dodała. 
- Ok. Poczekaj tu chwilę. Zaraz wracam. - powiedział i wyszedł do pokoju małej gdzie zostawił swój telefon. Od razu połączył się z siecią i wstukał w wyszukiwarkę hasło "warkocz krok po kroku"...

SIEDZIBA TELEWIZJI...

    Rozmowa przebiegła szybko, sprawnie i wyjątkowo miło. Nowy szef od razu przeszedł do konkretów. Zaczął od kwestii wynagrodzenia, przeszedł przez temat współpracy z pozostałymi mediami aż do sedna sprawy czyli Jej obowiązków. Prezenter nowego programu, który ma wejść na najlepszy czas antenowy w kraju czyli poniedziałek wieczorem to stanowisko, które od zawsze chciała mieć. Tylko było jedno ale. Program, który chciała prowadzić miał polegać na rozmowach przy kawie z politykami, a nie ze sportowcami. Niestety Jej dotychczasowa praktyka zawodowa i doświadczenie w temacie sportu skierowały jej drogę kariery na inne tory. Program "Sport przy wieczornej kawie" był wyjątkowo nietypowy. Bo ze sportu było w Nim niewiele. Można by rzecz, że istotą programu był sam sportowiec i Jego życie. Jego doświadczenia, droga kariery, wyrzeczenia, plany... Ciekawe ale i trudne. Bo nie przed każdym da się otworzyć a Ona miała być uniwersalna. Miała doprowadzać ludzi do skrajnych emocji. Od śmiechu po płacz. Od żartów do szczerości. Każdy kolejny program miał być osobną historią innego człowieka. Zadanie trudne ale wyzwanie to przecież Jej drugie imię. Mało tego, jako prezenterka sportowa dostała zadanie na nowy zimowy sezon...
- Jako że jesteśmy potęgą w skokach narciarskich a Pani jest obeznana w tej tematyce a skoczkowie Panią znają, lubią i szanują, będzie Pani naszym łącznikiem na wszystkich zawodach Pucharu Świata w sezonie zimowym.
- Co to oznacza?
- Że będzie Pani jeździła w delegację na te zawody. Wywiady, materiały godne uwagi, komentarze... wie Pani. 
   I nie było żadnego ale. Kontrakt był pakietem. Albo program i wyjazdy albo powrót do Wiednia. Wybór był jasny choć nie najbardziej komfortowy...

PARK W INSBRUCKU...

     Aparat jednak się przydał. Bo mała była najlepszą modelką na świecie. uwielbiał robić Jej zdjęcia. Była naturalna, śliczna i wesoła. Uśmiech nie schodził Jej z twarzy mimo, że katar dawał się we znaki. Spinki z biedronkami kupione w pobliskim sklepie dumnie przypięła do zielonego beretu a wystający spod niego niedbały długi warkocz opadał na jedno ramię. W zielonym płaszczyku wyglądała jak powiew wiosny w te jesienne dni. I choć jesienne to jakby zimowe. Bo z nieba zaczął sypać śnieg a Theresa uwielbiała śnieg. Każdy płatek chciała zatrzymać w swojej ciepłej rączce. 
- Tatusiu a czemu śnieg znika? - spytała wracając z Nim za rękę do domu. Spojrzał na Nią uważnie.
- Bo topnieje. - odpowiedział.
- A co to znaczy, że topnieje? - spytała ponownie.
- To znaczy, że robi się z Niego woda. - wytłumaczył.
- To znaczy, że śnieg to woda? - zdziwiła się.
- No tak. - uśmiechnął się do Niej.
- Głupie. Po co ktoś robi taki ładne płatki a potem zmienia je w taką mokrą wodę? - zapytała. Nie wiedział co odpowiedzieć. - Gdybym ja to robiła to płatki byłyby takie duże, żeby można było zobaczyć jaki mają kształt. Zawsze chciałam zobaczyć jak wyglądają ale one zaraz znikają mi z ręki. - powiedziała urażona. Zatrzymał się i wyjął aparat z dość dużym obiektywem.
- Thithi wystaw rączkę. - poprosił. Kiedy na dłoń małej spadł śnieg natychmiast robił zdjęcia. Uchwycenie tego co chciał uchwycić było wręcz niemożliwe. Skrzywił się kiedy mu nie wychodziło. Kucnął przy małej i spojrzał w Jej radosne pełne nadziei oczka. I wtedy na Jej policzku pojawił się dość duży płatek. Od razu pstryknął zdjęcie. Uśmiechnął się i wziął Ją za rączkę. - Ok. Już.
- Przecież zrobiłeś mi już dużo zdjęć. - stwierdziła.
- Ale chciałem jeszcze jedno. - wystawił Jej język. - Robi się zimno a mama zaraz wróci. Lepiej żeby nas nie zobaczyła teraz tutaj. - powiedział.
- Ścigamy się? - zapytała szczerząc ząbki w uśmiechu. Zaśmiał się lekko i pokiwał głową. - Ostatni to zgniłe jajo! - zawołała i pobiegła przed siebie.

***

    Wysiadła z samochodu i spokojnym krokiem szła przed siebie. Było bardzo zimno a na ulicy szklanka. Mimo tego samochody jeździły jak szalone. Kierowcy mieli źle w głowach. A o wypadek teraz nie było trudno. Zawsze zastanawiała się nad tym co taki wariat drogowy ma w głowie. Chyba nic. I wtedy zobaczyła biegnącą chodnikiem dziewczynkę. Uśmiechnęła się ale dopiero po chwili zdała sobie sprawę co się dzieje. Theresa biegła przed siebie śmiejąc się wesoło i nie patrząc na to co się dzieje na drodze. Wbiegła na ulicę i poślizgnęła się na środku. I zobaczyła nadjeżdżający samochód. Z dużą prędkością. Wypuściła teczkę z rąk i wbiegła na jezdnię chwytając w ręce dziewczynkę. Tuż przed trąbiącym samochodem zdołała wpaść w zaspę chroniąc siebie i małą przed tragedią. Po chwili nad Nimi pojawił się szatyn z przerażoną miną. Nie zwróciła na Niego uwagi.
- Boże Tess nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Pokaż się. Boli Cie coś? - pytała tuląc do siebie dziewczynkę, która z przerażonym wzrokiem patrzyła na matkę. W tych małych oczkach pojawiły się łzy. - Ciiii już dobrze kochanie, już nic Ci nie grozi... Jestem przy Tobie... - powtarzała tuląc Ją do siebie. Mała zaczęła cicho płakać. Była przestraszona i potłuczona. Wstała biorąc Ją na ręce i odwróciła się w kierunku szatyna.
- Nigdy... ale to nigdy... nie pozwolę Ci zostać z Nią samą. - powiedziała cicho ale w oczach miała pioruny. - Jesteś nieodpowiedzialny i nie masz pojęcia o opiece nad dzieckiem! - warknęła. - Nie nadajesz się na ojca Gregor... - dodała ciszej i odeszła puszczając mimo uszu Jego wytłumaczenia...



****************************************************
Cześć :D
Mam nadzieję, że dzisiejszym rozdziałem pokazałam choć trochę tej dobrej strony Gregora.
Która strona jest lepsza?
Ta seksistowska i niewyżyta czy opiekuńcza i chcąca zaimponować córce? ;)
Jak zwykle proszę o opinie w komentarzach, a rozdział dedykuję wszystkim anonimowym komentatorom i tym, którzy piszą do mnie prywatne wiadomości.
Na Waszą prośbę dodaję kontakt do mnie na dole strony :)

Buziole :*

7 komentarzy:

  1. Ty wiesz co myślę prawda?!
    Sceny z Gregorem i małą czytałam po kilka razy , zwyczajnie się rozklejając...
    On mi tam nie pasuje , bo wolę go w tej pierwszej odsłonie , ale zawładnął moim sercem wraz z małą , że aż brak mi słów!
    Ja Cię wręcz błagam niech ta ' nietuzinkowa sytuacja ' trwa jak najdłużej!
    A Thithi?! Awww♥3
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. O to nam się tatuś Gregor rozkręcił. :P
    Przyznam, że nawet Gregor jako tata, nie wydaje mi się jakoś szczególnie opiekuńczy. W ogóle to wydaje mi się, iż on to wszystko robi tylko po to, aby udowodnić, że Gregor Schlierenzauer może i umie wszystko. Czyli to, o czym wspomniał w tym rozdziale Thomas.
    Jednak coś czuję, że niełatwo będzie teraz Gregorowi odzyskać zaufanie Steffi. Ba, to zadanie być może wręcz niewykonalne...

    OdpowiedzUsuń
  3. No to sobie Greg nagrabił :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Obie wersje Gregora przypadły mi do gustu :) Nie umiem wybrać która bardziej.
    Tessa... czy ja ci mówiłam, że zakochałam się w tej małej? Ta sprawa ze spinkami. Wyobrażam sobie minę Gregora :D Albo to jak robił warkocza.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy nowy rozdział ? :]

    OdpowiedzUsuń