poniedziałek, 15 września 2014

Pytanie drugie

AUSTRIA, INNSBRUCK...

    Błysk fleszy dziś wyjątkowo Go denerwował. Głowa bolała, oczy piekły, a w gardle miał Saharę. Przyjęcie po pokazie można było nazwać udanym. Można było, o ile hektolitry wypitego alkoholu i spontaniczny seks w kuchni hotelowej to dla kogoś udana impreza. Dla Niego owszem. W końcu życie jest zbyt krótkie, więc trzeba z niego brać jak najwięcej. Czyż nie? 
    Wszedł do wielkiej sali, której wszystkie ściany razem z sufitem były koloru czarnego. Czerń przytłaczała ponurością ale dawała wrażenie, że pomieszczenie jest dużo większe, a fotografie zawieszone na tych ścianach wyglądały jakby były zawieszone w próżni. Efekt kosmosu, nieokreślonej i nieograniczonej przestrzeni. Nietypowy ale i wyjątkowy. Usiadł za dość długim stołem pokrytym czarną satyną i włączył mikrofon stojący przed Nim. Ludzie zgromadzeni w sali od razu zaczęli podnosić ręce. Menedżer sali wytypował pierwszą osobę.
- Wszyscy wiemy, że interesuje się Pan fotografią i urządza wystawy. Ale wszystkie jak do tej pory były dość jasne. Dlaczego więc czerń? - zadał pytanie wysoki barczysty mężczyzna z zawieszoną na szyi przepustką z napisem PRESS. Jak wszyscy zgromadzeni na sali...
- Moja wystawa nosi tytuł "ważne chwile". A pewnie każdy z nas te istotne chwile w życiu chowa w swojej pamięci. Ja uwieczniam je na zdjęciach. Czerń symbolizuje bezgraniczną pojemność pamięci i to, że wspomnienia mieszają się ze sobą i niekoniecznie ułożone są w jakichś szufladkach. Pamięć to bardziej kosmos niż baza danych. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Menadżer wskazał tym razem niską blondynkę w pierwszym rzędzie.
- Widać, że większość ważnych chwil związana jest ze sportem, czy to jedyny ważny aspekt w Pana życiu? - zapytała. Od razu pomyślał, że z tą dziennikarką będą kłopoty. Jak z każdą młodą dziennikarką, która myśli, że bezczelną bezpośredniością zawojuje całe media. Cechą charakterystyczną takich była błyskotliwa złośliwość i ośmieszanie osób, które coś w życiu osiągnęły. Znał taką jedną... Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał prosto w oczy blondynki.
- Sport nieodłącznie związany jest ze wszystkimi ważnymi chwilami w moim życiu. Często wydarzenia, które działy się w mojej rodzinie działy się podczas konkursów. Każdy z nich ma swoją historię, dlatego są na fotografiach. - wybrnął zgrabnie. Zadowolony z siebie posłał blond dziennikarce pewne spojrzenie. Niestety nie dała za wygraną.
- Nie da się nie zauważyć, że na niektórych zdjęciach znajdują się Pańscy koledzy, Pana rodzice i rodzeństwo. Rozumiem, że dla Pana tylko Oni są rodziną.
- Pyta Pani czy stwierdza? - zapytał lekko zirytowany Jej natręctwem.
- Zapytam wprost. - kontynuowała pewnie. - Na żadnym ze zdjęć nie ma konkursu drużynowego z Kuusamo z 2009 roku. Dlaczego? - zapytała.
- Kilkakrotnie zdobywaliśmy złoto w drużynie w tamtym sezonie, dlaczego miałbym upamiętniać to zwycięstwo? - spytał zdezorientowany. Był już zmęczony. Pytaniami, dniem, i poprzednią nocą. A głowa pulsowała.
- Może podpowie coś Panu data tego konkursu... - zerknęła w notatki. - 27 listopada 2009 r. - powiedziała. - Ten dzień na prawdę nic dla Pana nie znaczył? - spytała patrząc na Niego uparcie. Miał dość...

WIEDEŃ...

     Uparcie wpatrywała się w ekran monitora śledząc to co działo się w Innsbrucku. Telewizja sportowa nie była Jej marzeniem od początku. Miała inne plany. Chciała być dziennikarką z prawdziwego zdarzenia zajmującą się wielkimi aferami politycznymi. Zawsze marzyła o pracy śledczego ale los spłatał Jej figla. A właściwie to pewien facet spłatał Jej figla. Ok. Powiedzmy to sobie wprost. Gregor Schlierenzauer spłodził Jej córkę. Nie ma się w końcu czego wstydzić prawda? Ech... Nie byłoby się czego wstydzić gdyby nie to, że każdy na świecie wiedział, że dobrze zaczynająca młodziutka dziennikarka dała się wykorzystać największemu Don Juanowi Austriackiego sportu. A przecież tyle razy Ją wszyscy ostrzegali. Każdy wiedział, że młody krnąbrny ale cholernie zdolny sportowiec uwielbia kobiety. I uwielbia je zmieniać. Ale Ona młoda głupia i naiwna uwierzyła w każde Jego słowo. A kiedy okazało się że jest w ciąży... Znów cała Austria obserwowała Jego postać. Bo wyparł się ojcostwa. Nie walczyła. Bo po co? Żeby zrobić z siebie jeszcze większe pośmiewisko? Żeby upokorzyć się jeszcze bardziej? Ten kto  chciał znać prawdę, znał Ją. I to wystarczyło. Aż tu nagle po roku, kiedy dostała stanowisko naczelnej działu sportowego pojawia się tatuś. I chce odzyskać córkę... Żenada. Historia jak z kiepskiego filmu. Ale takie jest życie. I do tej pory zastanawia się co Gregor chciał i chce osiągnąć przez swoje zachowanie. Uwielbiał sławę i bycie na świeczniku ale chyba nie do tego stopnia żeby wykorzystywać do tego córkę...
- Oglądasz? - usłyszała obok siebie niski głos. Spojrzała na redakcyjnego kolegę, który właśnie wszedł do Jej gabinetu. 
- Trafiłam na dość ciekawy fragment. - odparła i wróciła do konferencji.
- Wiesz, że całe biuro to ogląda? - spytał. Westchnęła.
- Dlatego muszę zmienić środowisko. - stwierdziła.
- Zamierzasz przyjąć propozycję prezesa? - zapytał.
- Zastanawiam się. - powiedziała krótko. 
  Na konferencji zrobiła się cisza po zadanym przez młodą dziennikarkę pytaniu. Wszystkie kamery i aparaty skierowane były na szatyna. W świetle lamp podkowy pod oczami były jeszcze bardziej widoczne. Uśmiechnęła się lekko drwiąco. Wiedziała, że całą noc balował. To było pewniejsze niż to, że 2 plus 2 to 4. I wtedy się odezwał...

- Narodziny mojej córki to najważniejsza data w moim życiu. I choć wszystkim wydaje się, że nic dla mnie nie znaczy, nie będę na siłę nikogo przekonywał, że jest inaczej. Wystawa jest o rzeczach ważnych, nie o najważniejszych. Myślę, że ta różnica rozwiewa wszelkie Pani wątpliwości.

- Myślisz, że miał to wcześniej napisane? - zapytał mężczyzna.
- Gregor sam potrafi tworzyć piękne zdania. Byłby dobrym powieściopisarzem. - odparła wyłączając transmisję.
- Nie bierzesz pod uwagę tego, że mówił szczerze?
- Być może i był szczery. Szkoda tylko, że wtedy to nie był najważniejszy dzień w Jego życiu. - odparła wstając od stolika. Zabrała ze sobą odpowiednie dokumenty i wyszła z gabinetu razem z kolegą. Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła przed siebie korytarzem. Nie chciała zwracać uwagi na spojrzenia większości pracowników. Nie dało się. Każdy patrzył na Nią w inny sposób. Jedni ze współczuciem inni z zawiścią a jeszcze inni z zaciekawieniem. To męczyło.
- Do kiedy masz dać odpowiedź prezesowi? - zapytał kiedy szli na parking.
- Do jutra. - odparła spokojnie wrzucając teczki na tył samochodu.
- Hej, popatrz na mnie. - poprosił. Spojrzała w ciemne oczy młodszego kolegi. Był początkującym dziennikarzem ale świetnie pisał. Była pewna że zajdzie daleko. Był szczery, obiektywny i zawsze rzetelny. No i był świetnym psychologiem. - Weź pod uwagę to, że Theresa byłaby bliżej ojca.
- Tylko to mnie powstrzymuje Matt. - zaśmiała się nerwowo. Westchnęła i spoważniała. - Teraz jestem Jej w stanie wytłumaczyć dlaczego ojca widzi tylko w święta. Dlaczego wiecznie nie ma dla Niej czasu. Jak Jej to wytłumaczę jak przyjmę to stanowisko? - zapytała.
- Rozmawiałaś z Nim? - zapytał.
- Zrobię to dzisiaj. O ile zdołam się do Niego dodzwonić. - stwierdziła wsiadając do samochodu.
- Steffi... - zaczął zaglądając przez szybę do środka samochodu. Spojrzała na Niego z uśmiechem. - Będę tęsknił. - powiedział i odszedł do swojego samochodu. Jego pewność co do podjęcia przez Nią decyzji bawiła Ją lekko ale dawała do myślenia. Bo znał Ją dobrze i wiedział, że zrobi wszystko, żeby Jej córka miała obojga rodziców. Blisko siebie. Nawet jeżeli sama miałaby cierpieć albo znosić to co nie jest do zniesienia. Znów żyć życiem, w którym codzienność przynajmniej przez najbliższe pół roku zajmować ma Gregor. Czy była na to gotowa? Nerwowo na pewno nie. Z każdą kolejną rozmową z Nim miała ochotę walnąć Go wielką patelnią w głowę, żeby w końcu zmądrzał. Żeby w końcu wydoroślał i przestał się zachowywać jak narwany nastolatek. Bo nie był Nim już od kilku lat.

INNSBRUCK...

    Marzył o chwili snu. O momencie kiedy będzie mógł się położyć we własnym miękkim łóżku. O ciszy i świętym spokoju. O tym, żeby w końcu przestać odpowiadać na jakiekolwiek pytania. O samotności. Chwila... O samotności? On nigdy nie chciał samotności. Zawsze dążył do tego, żeby ktoś był obok. A właściwie, żeby był na chwilę. I nie ktoś tylko jakaś kobieta. Na moment. Żeby było miło. Potem właściwie mógłby być sam. Na pewno?
    Rozglądnął się po pustym mieszkaniu. Cisza jaka tam była aż kłuła w uszy. Ogromny salon, duża kuchnia, jadalnia... i On. Usiadł na fotelu stojącym w rogu pokoju. Mało używanym. Dlaczego? Bo to jedyna rzecz jakiej nie pozwalał nikomu dotykać. Nikt nie miał prawa tam siadać. No... może oprócz Theresy. Nikt nie wiedział dlaczego a On nie zamierzał mówić. Bo to nie było w Jego stylu. Fotel był świętością. I pierwszy raz od dłuższego czasu się zamyślił. Nad pytaniem jakie zadała ta nieszczęsna dziennikarka. To co potem powiedział było wcześniej przemyślane bo spodziewał się takiego pytania. Ale dopiero w samotności dotarło do Niego jak prawdziwe to pytanie było. To prawda, że nie chciał dziecka, że wyparł się ojcostwa, że nie przejmował się tym co dzieje się z Nimi obiema. Miał inne plany na przyszłość. Wbrew rodzinie, przyjaciołom i całemu światu. Kochał kobiety ale szybko się nudził. Był ze Steffi a sypiał z innymi. Tak jak teraz był z Sandrą a sypiał z innymi. Ale Jej to nie przeszkadzało i dlatego było Mu wygodnie. Tylko czy to nadal Go rajcowało? 
- Słucham. - odebrał telefon nie patrząc na wyświetlacz.
- Tessa ma Ci coś do powiedzenia. - usłyszał po drugiej stronie ciepły głos. Uśmiechnął się do siebie słysząc imię córki. 
- Tata? - usłyszał wesoły głosik.
- No cześć biedronko. - uśmiechnął się szerzej. 
- Tatusiu wujek dał mi prezent od Ciebie. - powiedziała.
- Tak? I co? Spodobał Ci się? - zapytał z nadzieją.
- Bardzo. Mama mi od razu założyła na uszy. Koleżanki w przedszkolu mi zazdrościły aż były czerwone hihi - zaśmiała się wesoło. - Tatoo?
- Słucham.
- Wujek mówił że masz bardzo dużo treningów i dlatego nie przyjechałeś. - powiedziała. Zamknął oczy i potarł je dłonią.
- Tak tak... tata znowu zaczyna sezon i musi się porządnie przygotować, żeby Jego królewna była z Niego dumna. - powiedział.
- Ale ja jestem z Ciebie dumna. Jesteś najlepszy ze wszystkich wiesz? - zapytała wesoło. I w gardle coś stanęło. Gula nie pozwalająca wypowiedzieć żadnych słów. - Tęsknię za Tobą. - dodała z wyraźnym smutkiem w głosie. Mógł sobie wyobrazić Jej smutne małe śliczne oczka. Zabolało. 
- Ja za Tobą też Thithi. - powiedział ciszej.
- To przyjedź do mnie. - powiedziała wesoło. - Mama znowu zrobi tort, babcia mówiła, że był pyszny. Wujek Thomas już jest, weź ze sobą Stefana i Michiego i przyjedź! - zawołała weselej.
- Kochanie... tatuś teraz nie może do Ciebie przyjechać. - odparł poważnie. - Muszę... muszę dużo trenować i... mam dużo zajęć... 
- To kiedy Cię zobaczę? - zapytała smutno.
- Nie wiem... postaram się... postaram się przyjechać jak tylko będę miał wolną chwilę. - powiedział.
- Obiecujesz? - spytała.
- Obiecuję. - odparł.
- Mama chce z Tobą rozmawiać. Dam Ci Ją. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też Tess. - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Nadal chcesz dać Jej swoje nazwisko? - zapytała ciepłym głosem. Od kiedy pamiętał miała delikatny ciepły głos. I uśmiech na twarzy. Co by się nie działo zawsze się śmiała. Bo przecież wszystko musi się ułożyć dobrze. Bo nieszczęścia są tylko na chwilę. Też tak uważał chociaż sam nigdy nieszczęśliwy nie był. A przynajmniej tak sądził.
- Zmieniłaś zdanie? - zapytał.
- Ktoś dał mi do myślenia. Czasem warto porozmawiać. - odparła.
- Z Thomasem? - zapytał złośliwie. - Mieliście na to czas? - zapytał ponownie.
- Z Tobą się nie da, chociaż próbuję. - zauważyła. Westchnął. - Gregor... Dostałam propozycję pracy. Awans. - powiedziała w końcu.
- Gratuluję. Powinienem klaskać czy wystarczy okrzyk radości? - spytał. Przez chwilę nic nie mówiła. - Przepraszam, jestem trochę zmęczony.
- Wiem. Widziałam Cię w telewizji. Wyglądałeś jak po dobrej imprezie. Wybawiłeś się chociaż? - spytała. Nie wyczuł w tym złośliwości. Była spokojna, opanowana... Być może już się po prostu przyzwyczaiła do Jego charakteru.
- Jak zawsze. - odpowiedział. - To co z tym awansem? - zapytał.
- Od przyszłego tygodnia będziesz mógł pokazać jak bardzo zależy Ci na Theresie. Przeprowadzamy się do Innsbrucka...


******************************************
Cześć i czołem :)
Dwójeczka dla Was :)
Dziękuję za komentarze pod jedyneczką i żebrze o kolejne.
Buziole :*
P.S.: A jutro coś u Winiara (za którego trzymamy kciuki i życzymy powrotu do zdrowia) ;)

6 komentarzy:

  1. No to zobaczymy, jak się spisze Pan Szanowny Tatuś...
    Nie mogę rozgryźć jakoś tej historii. W głowie mam jakąś czarną dziurę i nic nie mogę przewidzieć, co planujesz zrobić z życiem Steffi i reszty.
    Tak więc czekam na kolejny rozdział,
    pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz zapewne , że bardzo mi się podobało , prawda?
    Nadal jest świetnie i mam tylko nadzieję , że nadal tak będzie ...
    Że nie zacznie się sielanka i Gregor nagle będzie dobry , bo takie miałam 'dziś' wrażenie.
    Mam nadzieję , że się mylę i nadal dusza tego opowiadania pozostanie taka jak w prologu oraz pierwszym pytaniu.
    Czekam na kolejne.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, zwiewny rozdział. :)
    Zastanawiam się... Jak to się dzieje, że Gregorowi udaje się ze wszystkiego wybrnąć? No przecież jak czytałam fragment, gdzie ta dziennikarka kolejno zadawała mu dane pytania, wydawać się mogło, że uderzające jedynie w piętę Achillesa szatyna, ten wychodził ze wszystkiego z twarzą. No po prostu...
    Ciekawe, co przyniesie za sobą mieszkanie Gregora i Jego córeczki tak blisko siebie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to opowiadanie. Fakt,różni się od pozostałych,ale to właśnie mnie tutaj przyciąga.
    +super rozdział u Basi i Michała ;)
    Kiedy mogę liczyć na rodział tu i u Winiara ?
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  5. haha... no to tatuś "Don Juan" Schlierenauer będzie miał pole do popisu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Piszesz genialnie, przede wszystkim tak lekko. Przy tych rozdziałach można się odprężyć i chociaż na chwilę przenieść do innego świata po ciężkim dniu pracy czy szkoły.
    Pozdrawiam, Aga.

    OdpowiedzUsuń