środa, 15 października 2014

Pytanie dwunaste

INNSBRUCK, MIESZKANIE GREGORA...

     Ogień z kominka dawał tak bardzo dużo potrzebnego ciepła w obecną pogodę, że nie mógł oderwać się od niego ani na chwilę. Zima pełna lodu panowała nie tylko na zewnątrz ale i we wnątrz. We wnątrz Niego. Bo choć wiele razy słyszał kilka ostrych słów prawdy o sobie to nigdy wcześniej nikt nie powiedział Mu nic takiego jak Ona... "Bycie z Tobą to najgorsza rzecz jaka mogłaby mnie spotkać Gregor. Skończ wreszcie się mną bawić. Daj mi po prostu spokój. I nigdy więcej nie powtarzaj tej prośby." Niby nic strasznego. Niby zlepek kilku prostych słów ale nie dawały Mu one spać. Czy gdyby wypowiedziała je inna kobieta też by tak przeżywał? Jaka kobieta? Żadna nie jest w stanie Mu się oprzeć ale też żadnej nie prosił o spróbowanie. Zwłaszcza po raz drugi. W Jego życiu nie było takiego określenia jak drugi raz. Zwłaszcza z tą samą kobietą...
- Wychodzę. Wrócę wieczorem wiec możesz przygotować Nam gorącą kąpiel. Chyba muszę Cię trochę rozluźnić bo jesteś dzisiaj wyjątkowo spięty kochanie. - powiedziała całując Go namiętnie i wyszła z mieszkania. Spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą jeszcze stała. "Jak dla mnie możesz w ogóle nie wracać..." Drugi raz z tą samą kobietą. Sandra się nie liczy. To nie jest związek. On przecież nie wchodzi w żadne związki... Rozglądnął się po mieszkaniu. W kuchni na krześle jej szlafrok, jej kubek, w łazience leżała jej szczoteczka do zębów a w Jego sypialni była jej szuflada. Jakim cudem do tego doszło? Przecież związki są bez sensu. To jak więzienie. Zwłaszcza z blondynką o nie największej inteligencji. Pokręcił głową i schował twarz w dłoniach. Tak właściwie to po co zaproponował powrót Steffi? Po co? Nie chce niszczyć Jej życia jak to stwierdził Thomas bo doskonale zdaje sobie sprawę jak bardzo zniszczył je 5 lat temu. Więc po co? Nie wie. Ma w głowie mętlik. Po tym co usłyszał od Niego i od Niej. A jeśli między Nimi na prawdę coś jest? Coś lepszego niż Jego nieokreślone uczucia? Coś lepszego niż Jego ochota aby dopiec Thomasowi? Znów spojrzał na ogień w kominku... Tylko tam jest Jego córka. Matka Jego córki. Jego rodzina. Niepełna, dziwna i rozwalona przez Niego ale Jego... Zacisnął dłonie w pięści. Jest wiele rzeczy, z których odebraniem by sobie poradził ale kiedy chodzi o Tess nie da nikomu na to nawet szansy. Tylko nikt Mu Jej nie chce odbierać. Tu nie chodzi o Theresę. Doskonale wie, że Thomas nigdy by Mu Jej nie chciał odebrać. Ba, nawet nie pomyślał by o tym ale jest jeszcze Steffi. Kobieta, którą miał gdzieś przez ostatnie 5 lat. Kobieta, która Go nienawidzi... I od razu powiało chłodem. Jak z Jej wzroku kiedy kilka dni temu Jej to zaproponował. Więc ubrał czarny płaszcz, wziął kluczyki do samochodu i wyszedł z mieszkania zamykając za sobą drzwi...


MIESZKANIE STEFFI...

- Pizza! - zawołał wchodząc do mieszkania wypełnionego ciepłem i zapachem jaśminu. To oznaczało tylko jedno. Steffi przy herbacie opowiadała właśnie jakąś bajkę Małej. Zawsze tak robiła. Zawsze przy kominku i herbacie jaśminowej, która nigdy nie była dobra. Chyba że zrobiła Ją Ona...
- Wujek! - zawołała wesoło, ściskając blondyna mocno. - Nareszcie jesteś. Jesteśmy z mamą takie głodne, że byłybyśmy w stanie nawet zjeść wątróbkę. - powiedziała z niesmakiem. Wszedł z uśmiechem do jasnego salonu i położył wielkie kwadratowe pudełko na stole. Brunetka uśmiechała się do Niego wesoło nalewając do kubka gorącego napoju.
- Bardzo tam zimno? - zapytała podając Mu go.
- Pingwiny chętnie by tu zamieszkały. - odparł zdejmując płaszcz. - Dzięki. - wziął kubek w dłonie ogrzewając je tym samym. - Więc lepiej zabierzmy się szybko za tą pizzę póki ciepła. - zaproponował siadając na kanapie obok dziewczynki. Dziewczynce nie trzeba było 2 razy powtarzać. A kiedy zjadła już należną sobie część, poprosiła jak zawsze o dokładkę. I jak zawsze dostała Ją w tajemnicy przed matką od blondyna. Jak zawsze również zasnęła Mu na rękach kiedy odpowiadał na Jej liczne pytania.
- Dziękuję. - powiedziała kiedy zaniósł Małą do Jej pokoiku.
- Jak Jej płuca? - zapytał siadając obok brunetki.
- W porządku. Od poniedziałku wraca do przedszkola. - odparła. 
- A jak...
- Nadal to samo. - powiedziała ze smutkiem i pewnego rodzaju obawą w głosie. 
- Rozmawiałaś o tym z lekarzem? - spytał. Pokiwała głową.
- Mówi, że taka trauma może pozostać na zawsze a może zniknąć z czasem. Trzeba po prostu czekać. - odpowiedziała poważnie. - Martwię się o Nią. Ciągle pyta o ojca.
- Nadal się nie odezwał? - zdziwił się. - Wydawało mi się, że za wszelką cenę będzie chciał utrzymać z Tess kontakt. - dodał lekko zdezorientowany. W myślach przywołał wspomnienie tej nieprzyjemnej rozmowy, którą przeprowadził z szatynem przed szpitalem. Niemożliwym było to, że Gregor odpuścił. To fighter. Ciągle będzie dążył do wyznaczonego sobie celu. A tym celem teraz stała się Steffi. Największą obawa jaką miał blondyn było to, co będzie jeżeli rzeczywiście udałoby się ten cel Gregorowi osiągnąć. Bo przecież Jej nie kocha. Nie ma pojęcia co to kochać...
- Cisza. Jakby się pod ziemię zapadł. - odparła patrząc w jeden punkt w kominku. "Spróbujmy jeszcze raz..." znów rozbrzmiało w Jej głowie. Kolejna gra, kolejna zabawa czy żart? Nie bawiło Ją to. Nie miała ochoty na dalsze dziecinne zabawy. Nie miała już na nie siły. I była stanowczo na Nie za stara... Poczuła ciepłą dłoń na swojej. Spojrzała na blondyna z lekkim uśmiechem i ścisnęła Jego dłoń powodując uśmiech i na Jego twarzy. Radio cicho grało stare piosenki. Wieczór robił się coraz spokojniejszy. Wiatr za oknami ucichł, śnieg sypał jakby wolniej. Wszystko przygotowywało się do snu. Cała natura poddała się nastrojowi jaki panował teraz w Jej mieszkaniu. Spokojny, cichy, ciepły... Zmęczony... Oparła głowę na Jego ramieniu wtulając się w Jego klatkę piersiową. Jak mała dziewczynka. Bawił się delikatnie Jej palcami obracając Jej dłoń w blasku ognia z kominka. 
- O czym teraz myślisz? - zapytał. Uśmiechnęła się pogodnie.
- Co ugotuję jutro na obiad. - odparła starając się nie zaśmiać. Jemu natomiast się to nie udało. Jego śmiech był wesoły. Taki... chłopięcy. - Ćwiczyłeś ostatnio? - zapytała czując pod głową wyraźne mięśnie blondyna.
- Skończyłem ze skokami, jestem sam... Muszę o siebie zadbać jeśli chcę wyrwać jakiegoś lachona. - powiedział poważnie. Tym razem to Ona się zaśmiała. Podniosła głowę i spojrzała w Jego oczy. Teraz pełne uśmiechu, blasku, wesołych iskier tańczących w tych niewiadomego koloru pięknych tęczówkach...
- Lachona... - powtórzyła ze śmiechem. - Jesteś dzisiaj taki wesoły... - zauważyła. - Jak mały chłopiec. - dodała. - Lubię kiedy taki jesteś. Wtedy Ci się oczy świecą. I zmieniają kolor. - powiedziała ciągle patrząc na Niego wesoło.
- Zmieniają kolor? - zdziwił się.
- Kiedy jesteś smutny, zawiedziony albo poważny są niebieskie. Kiedy jesteś wesoły, zadowolony i szczęśliwy są bardziej zielone. Jakbyś był pełen nadziei. - odparła. Przez chwilę tylko się w Nią wpatrywał. Nie wiedział, że zauważa takie rzeczy. Rzeczy, których nikt inny nie potrafiłby zauważyć. Nawet On sam patrząc na siebie w lustrze. - To co z tym lachonem? Masz jakiegoś konkretnego na oku? - zapytała wesoło. Była taka... naturalna i uśmiechnięta. Jakby... szczęśliwa. 
- Jest taka jedna... - powiedział z uśmiechem.
- Ooo - zdziwiła się. - Mądra chociaż? - zapytała uśmiechając się ciągle.
- Mądra, piękna, dobra... - mówił. - Pełna pozytywnej energii i prawdziwa. - powiedział powoli poważniejąc. Ona również. Odgarnął Jej z oczu kosmyk włosów i wpatrywał się w Nie intensywnie.
- To jakiś ideał. - zauważyła. - Jak długo za Nią biegasz? - zapytała nie mogąc oderwać się od Jego zielonych oczu.
- Od 6 lat. - powiedział poważnie. Poczuła ucisk w brzuchu. Ale nie bolesny lecz przyjemny. Taki, który powoduje rozchodzący się powoli po całym ciele dreszcz. - Ale ten ideał jest wart czekania. - dodał cicho. I coś pękło. Serce zadrżało, wszystko wokół kręciło się z niewiarygodną szybkością... Zamknęła oczy i połączyła swoje usta z Jego ciepłymi wargami. Powoli, delikatnie, z nutą niepewności... Tak można określić Ich taniec. Bo z przyjemnością nie wolno się spieszyć. Trzeba się nią cieszyć tak długo aż przyjdzie ochota na więcej. Wtedy pogłębia się pocałunek jak Oni i jak Oni zatraca się w swoich objęciach błądząc dłońmi po swoich ciałach... Delikatnie rozpięła jeden guzik z Jego koszuli, potem kolejny i następny... Posadził Ją sobie na kolanach i z pocałunkami zjechał na Jej szyję. Bladą, delikatną, ciepłą... Na moment oderwała się od Niego i spojrzała prosto w oczy. Ujrzała szczęście. Uśmiechnęła się i pocałowała Go czule. Tylko raz. I oparła głowę o Jego czoło delikatnie wzdychając. 
- Theresa. - powiedziała cicho. Uśmiechnął się delikatnie i pocałował Jej dłoń.
- Wiem. - odpowiedział równie cicho nie przestając na Nią patrzeć. - Steffi... - zaczął. - Muszę Cię o coś spytać. - dodał poważnie. - Być może niepotrzebnie, bo przecież to już tyle lat i tyle się wydarzyło ale... kochasz Go jeszcze? - zapytał poważnie. Spojrzała Mu głęboko w oczy żeby sprawdzić czy na prawe o to pyta. Już miała się roześmiać i odpowiedzieć kiedy w radiu usłyszała tak bardzo znajome nuty...

GDZIEŚ W INNSBRUCKU...

    Mimowolnie podkręcił głośność w radiu. Teraz cały samochód wypełniony był głosem Jose Gonzaleza śpiewającego "Heartbeats". Zatrzymał się na czerwonym świetle i spojrzał na radio. Jeszcze tego Mu brakowało. Po kilku pierwszych wersach ściszył całkowicie radio i oparł głowę o fotel. Światło zmieniło się na zielone więc ruszył ale coś nie dawało Mu spokoju. Zjechał na pierwszy lepszy parking i wyłączył silnik. Ponownie spojrzał na radio i znów zwiększył głośność... I w głowie mimowolnie pojawiły się znajome obrazy. Tylko czy potrzebne? Na pewno nie Jemu. Bo On nie należał do osób sentymentalnych. Nie należał do pokolenia romantyków, którzy słysząc znajomą piosenkę przypisują jej konkretne wspomnienia. Więc nie powinien teraz mieć przed oczami piaszczystej plaży w gorącej Hiszpanii, ogniska, którego nikt nie powinien rozpalać pod groźbą ogromnej kary, faceta z gitara śpiewającego gdzieś po drugiej stronie plaży właśnie tej piosenki i nie powinien mieć przed oczami Jej... Jej pełnego miłości wzroku, nagiego rozgrzanego ciała, które łączyło się z Jego ciałem okrytych tylko cienki kocem, Jej pełnych uśmiechniętych ust szeptających co jakiś czas Jego imię i to jak bardzo Go kocha... Uderzył pięścią w kierownice powodując przeciągłe trąbnięcie. Był wściekły sam na siebie. Bo jeżeli odrzucenie sprawia, że człowiek właśnie tak się czuje jak On w tej chwili... bezradny, z dziwnym bólem w sercu, z uczuciem, które ktoś nazwał tęsknotą... Jeżeli to właśnie jest spowodowane odrzuceniem, to jak najszybciej musi to zmienić. Musi jak najszybciej Ją zdobyć, żeby to odeszło. Zdobyć Jej zaufanie, ponownie w sobie rozkochać, sprawić, żeby nie potrafiła Mu odmówić, zaliczyć i wtedy to zniknie. Co dalej? Tym nie należy się nigdy przejmować. Jeżeli zdobycie Jej ma być lekiem na te wszystkie uczucia to może się poświęcić. Może znów wejść do tej samej rzeki. Po raz drugi z tą samą kobietą... Tylko żeby to zrobić musi być lepszy od Thomasa. A to może być trudne z dwóch powodów. Blondyn był przy Niej w najgorszych momentach Jej życia, które o ironio spowodował szatyn a po drugie... Ciągle przy Niej jest i najwyraźniej się zakochał. A zakochany Thomas jest niebezpieczny. Potrafi użyć swojego uroku, swojego dżentelmeńskiego usposobienia... Tu ma przewagę. Ale... przecież już raz się temu oparła. Już raz wybrała właściwie. Właściwie dla Niego nie dla Niej ale przecież to nie o Nią tutaj chodzi. Nie o Jej dyskomfort psychiczny. 
  Wziął do ręki telefon i wykręcił odpowiedni numer. Po chwili ktoś się odezwał. Sprawę załatwił w mgnieniu oka. Jeszcze dzisiaj zacznie przygotowywać fundamenty planu "Steffi". Wykręcił kolejny numer ale włączyła się sekretarka.
- Hej Sandra, musimy pogadać. Nie będzie mnie dzisiaj w domu więc jedź do siebie. Wpadnę jutro koło południa. To dla mnie bardzo ważne. Myślę, że dla Ciebie też. Dobranoc. - zostawił wiadomość i ruszył z piskiem opon z parkingu...

MIESZKANIE STEFFI...

    Mówią, że stara miłość nie rdzewieje. Że pierwsza prawdziwa miłość zostaje w sercu na zawsze. Cóż... zostają Jej skutki. Tym skutkiem była dziewczynka śpiąca z uśmiechem na twarzy w swoim pokoiku. Kobieta poprawiła rozkopaną kołderkę i pocałowała małą w czoło. Wychodząc z Jej pokoiku zgasiła małą lampkę nocna, bez której Tess nie zasnęła. Widząc ubierającego płaszcz blondyna uśmiechnęła się lekko. Był elegancki, zamiast podkoszulków ze sponsorami i czapki z daszkiem zaczął nosić koszule i eleganckie spodnie, a puchową kurtkę zamienił na czerń bardzo męskiego płaszcza. Podszedł do Niej z uśmiechem na ustach i pocałował Ją delikatnie. 
- Przepraszam, że nie zaproponuję Ci żebyś został na noc ale... - zaczęła przerywając pocałunek.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - powiedział szczerze się uśmiechając. - Na wszystko przyjdzie czas. - dodał. - Steffi, czekałem na Ciebie 6 lat. Nauczyłem się być cierpliwy i poczekam ile trzeba będzie. - powiedział głaszcząc Jej policzek. 
- Nie jestem pewna jak na to wszystko zareaguje Theresa. Chciałabym Ją na to przygotować. 
- To będzie dla Niej duża zmiana. - zauważył. - Mam córkę Steffi, wiem jak to jest. 
- Przyjdziesz jutro? - zapytała z nadzieją w oczach i głosie.
- A chcesz żebym przyszedł? - zapytał uśmiechając się wesoło. Zamiast odpowiedzieć znów Go pocałowała. - Dobranoc...


****************************************
Dzień dobry :D
Dziś krótko bo jutro też coś będzie. :)
Dostało mi się 2 dni wolnego więc nadrabiam zaległości.
Być może niedługo pojawi się coś u Baśki i Michała ale o tym dopiero Was poinformuję :)
Buziole :*
P.S.: Nie myślałam, że będzie tu aż tyle fanek tego złego charakteru (Gregor). Więc wszystkie członkinie TEAM GREGOR mają specjalne pozdrowienia :*

4 komentarze:

  1. Ja się rozpłynęłam normalnie w tej treści ;d a co do koloru tęczówek Thoma , to myślałam , że mam przewidzenia , i coś sobie tam ubzdurałam w swojej głowie , szukając wyjątkowości w tym człowieku , ale jak widać nie jestem sama:D
    Nie zwariowałam.
    Zachowanie Grega , a raczej jego charakter popieram i wielbię , dlatego ja cały czas Team Thomas!♥
    Jak Ci tam jest?
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni sa tacy urroczy że aż mi się tak miło zrobiło jak to czytałam :D
    Ja pozostaje wiernie #TEAMTHOMAS a Greg według mnie dalej jest chamski a teraz jeszcze tak bardzo egoistyczny... Ja dużo rozumiem, ale nie powinien aż tak bardzo myśleć o swoich potrzebach i zaspokojeniu chęci dowalenia kumplowi. Przestał sie nawet liczyć z uczuciami Steffi (o ile kiedykolwiek się z nimi liczył). Bardzo mnie zdenerwowało jego zachowanie... Ugh, przepraszam, ale musiałam sie gdzieś rozpisać ;)
    No skoro masz trochę czasu wolnego pisz jak najwięcej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za pozdrowienia. Ehhh... to jest po prostu nie możliwe żeby Gregor nie Kochał Steffi... Tylko kiedy to do niego dotrze? i w tym jest problem... żeby tylko nie zrobił nic głupiego i znowu nie skrzywdził Steffi, bo może już jej nigdy więcej nie odzyskać (jak już jej nie stracił na zawsze). Thomas wracaj do swojej córki ja Ciebie proszę ;) Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam z Polski, Aga.
    #TeamGregor

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie wybieram żadnego teamu :D Nie jestem przekonana do żadnego z nich.
    Gregor jak to Gregor zawsze musi postawić na swoim nie patrząc na nic, ani na nikogo kogo rani....
    Thomas- ciepły, miły, uczynny, pomocny, kochany... dużo by można o nim wypisywać :)
    I pewnie większość jest za Morgim, to ja się chyba skłonię ku Schlierim. Nie wiem czemu, ale taka postawa mi się w nim podoba. I jeszcze jego stosunki z Tess....
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń