LILLEHAMMER...
Jezioro Mjøsa jest bardzo urokliwe. Zwłaszcza nocą, kiedy latarnie oświetlają jego brzegi a światło księżyca odbija się od cudownej tafli wody. I zimą. Kiedy wokół biało a z nieba lekko prószy śnieg okrywając niewysokie góry białym puchem. Ciche, spokojne miejsce, gdzie każdy może znaleźć odrobinę prywatności i wewnętrznej ciszy. To idealne miejsce do przemyśleń, do podejmowania decyzji. Tych łatwych i tych trudnych. Tych, które zmienią niewiele i tych, które zmieniają całe życie.
- Ciągle się nad tym zastanawiasz? - usłyszał za plecami. Uśmiechnął się lekko i poczuł dłoń na ramieniu. Spojrzał w bok i zobaczył te ciepłe ciemne oczy. I uśmiech tak samo pogodny jak cała kobieta. Od zawsze Ją lubił i szanował. Bo zawsze była pełna optymizmu i tego czegoś czego żadna inna nie miała. Co to było? Czy to właśnie ta pogoda ducha? Determinacja? Upartość? Wrażliwość? Umiejętność rozmawiania? Nie wiedział. Ale pewny był jednego. Była najlepszą przyjaciółką jaką miał.
- Już nie. - odparł po chwili. - Podjąłem decyzję i jej nie zmienię. To zbyt wiele mnie kosztuje.
- Tak bardzo się cieszyłeś kiedy lekarz dopuścił Cię do kadry... - wspomniała wydarzenia sprzed tygodnia.
- To zawsze cieszy. Kiedy ktoś w Ciebie wierzy. Wierzy w to, że dasz radę, że nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych.
- Czasem wiara wszystkich dokoła nie wystarcza. - powiedziała patrząc na Niego uważnie.
- Właśnie. - przyznał. Spojrzał w prawo. kompleks skoczni wyglądał imponująco. Był doskonale oświetlony. Wszystkie wspomnienia wróciły. - Pamiętam wszystko co się tam wydarzyło. Wszystkie wygrane konkursy, wszystkie porażki...
- I upadki. - dokończyła ciszej. Znów na Nią spojrzał.
- I upadki.
- Po tym co się wydarzyło nikt nie wierzył, że pojawisz się w Sochi. A Ty tam pojechałeś i zrobiłeś świetną robotę. Zdobyliście srebro. Pamiętasz jak się z tego cieszyłeś? Jak po każdym skoku na Twojej twarzy pojawiał się uśmiech?
- Pamiętam. - przyznał.
- Wiem ile każdy z nich Cię kosztował. Dzwoniłeś do mnie i więcej czasu mówiłeś o tym co czułeś przed skokiem niż po nim. Każdy miał nadzieję, że Twój strach, że blokada w Twojej głowie zniknie i znów będziesz potrafił z uśmiechem na twarzy usiąść na belce. Ale każdy kto śledził Twoje treningi widział też, że już się tak samo nie uśmiechasz, że jesteś skupiony a w Twoich oczach pojawia się strach... - powiedziała szczerze.
- Nie chcę za każdym razem zastanawiać się czy kiedy się odepchnę z belki zobaczę jeszcze kiedyś Lilly. - stwierdził.
- Wiem. - ścisnęła Jego ramię dając znak, że Go rozumie. - Nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś był wiecznym mistrzem i niezniszczalnym zawodnikiem. - dodała. - Każdy zrozumie. - uśmiechnęła się ciepło.
- Tak myślisz? - spytał.
- Jasne. Osiągnąłeś już wszystko w tym sporcie co można było osiągnąć. Masz 27 lat a już jesteś legendą Thomas. Pozwól Twoim fanom zapamiętać Cię takiego jakim byłeś przed upadkami. Wesołego, otwartego i zawsze grającego fair zawodnika, który potrafił wygrywać i przegrywać z klasą. Który kochał kibiców i umiał rozmawiać z każdym. Który zawsze miał uśmiech na twarzy. - powiedziała z uśmiechem. - Odejść z klasą też trzeba umieć. Na to też trzeba mieć dużo odwagi...
- To nie jest łatwe... Całe moje życie było podporządkowane temu sportowi. Wszystko było od tego uzależnione a teraz...
- A teraz zaczynasz kolejny etap w swoim życiu. Każdy przeżywa kiedyś jakieś zmiany. Większe i mniejsze.
- Nie wiem czy potrafię robić coś innego niż skakanie. - zaśmiał się lekko. Spojrzał w niebo. Było na nim pełno gwiazd.
- Nie wstydź się Thomas. - powiedziała cicho. - Łez nie należy się wstydzić. - dodała. Zaśmiał się ponownie.
- Tylko Ty wszystko wiesz. - wyjawił. Spojrzała na Niego z lekkim zdziwieniem.
- A Gregor? - spytała. - Myślałam, że z Nim rozmawiałeś.
- Nie miał czasu. - odparł krótko. Westchnęła i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Steffi dziękuję Ci. - dodał.
- Nie masz za co.
- Mam. - przerwał Jej. - Jako jedyna zawsze miałaś dla mnie czas. Właściwie tylko Ty widziałaś co się dzieje. Wystarczyła tylko chwila rozmowy i zawsze mi pomogłaś... - zaczął. Jej oczy błyszczały jak zawsze. Blade policzki nabrały rumieńców przez ujemną temperaturę i śnieg, który łagodnie opadał teraz na Jej włosy i twarz. Dłonią starł zimne płatki z Jej policzka ale nie cofnął jej. Przysunął się odrobinę tak, że otulał Go teraz Jej ciepły słodki oddech. - Bez Ciebie bym sobie z tym wszystkim nie poradził Steffi... - powiedział cicho. Jej ciało lekko zadrżało pod wpływem Jego dotyku. W jakiś sposób na Nią działał. Zawsze przy Niej był. Kiedy była szczęśliwa, cieszył się Jej szczęściem, kiedy cierpiała, wspierał Ją i zastępował ojca Theresie. Był Jej bliższy niż ktokolwiek inny. Nawet kiedy był z Kristiną...
- Thomas... - zaczęła zamykając oczy.
- Wiem... - westchnął. Pocałował Ją w czoło i przytulił do siebie. - Chciałbym kiedyś...
- Co za romantyzm. - usłyszeli głos zza pleców. Od razu się odwrócili ale blondyn nie przestawał przytulać brunetki. - Sorry, że przeszkadzam w randce ale Heinz pilnie chce rozmawiać ze Steffi. - stwierdził szatyn. - Porandkujecie sobie później. - dodał i zawrócił chcąc odejść. Brunetka podbiegła do Niego i zatrzymała Go chwytając mocno za rękę. - Sorry kwiatuszku ale Ciebie już mam odhaczoną na liście. - stwierdził puszczając Jej oko. Puściła tą uwagę bokiem.
- Pogadaj z Thomasem Schlieri. - powiedziała cicho. Spojrzał na Nią dziwnie. - Proszę. Podobno nie miałeś dla Niego czasu kiedy chciał porozmawiać więc chociaż teraz poświęć Mu chwilę. - dodała uparcie na Niego patrząc.
- Skarży Ci się? Lubicie takie zabawy? Mama i synek? Nie podejrzewałem Cię o taki hardcore ale ok. Dobrze wiedzieć. - stwierdził z głupim uśmieszkiem i ruszył przed siebie.
- To Twój przyjaciel i teraz potrzebuje z Tobą porozmawiać, dlaczego Go tak olewasz? - zapytała nie rozumiejąc zachowania szatyna.
- Bo nie mam ochoty wysłuchiwać kolejnych kazań na temat tego jaki zły i niedobry dla Ciebie jestem. - stwierdził idąc ścieżką w kierunku hotelu. Zerknęła za siebie i zobaczyła, że blondyn nadal stoi nad jeziorem wpatrując się w nie intensywnie.
- Posłuchaj! - stanęła Mu na drodze tak, że nie mógł przejść dalej. Westchnął poirytowany.
- Mam Cię przestawić? Jak potrzebujesz trochę macanka to po prostu powiedz. Może coś później zaradzimy. - stwierdził znów się cwanie uśmiechając.
- Jesteś idiotą. - westchnęła. - Wyobraź sobie, że nie wszystko kręci się wokół Ciebie Schlieri. Nie tylko Tobą wszyscy się zajmują i nie o Twoim zachowaniu chcą rozmawiać. Thomas nie mam pojęcia dlaczego, nadal uważa Cię za swojego przyjaciela i za każdym razem próbuje zrozumieć Twoje beznadziejne zachowanie i pomagać Ci kiedy tego potrzebujesz, więc doceń to choć raz i idź z Nim porozmawiać, bo na prawdę tego potrzebuje. - powiedziała na jednym wydechu. Przez chwilę na Nią patrzył z lekkim zdezorientowaniem ale zaraz się uśmiechnął i ominął Ją szerokim łukiem idąc w stronę hotelu. Pokręciła głową zupełnie nie rozumiejąc zachowania szatyna. - Świetnie! Bądź dupkiem nawet dla swoich przyjaciół! - zawołała za Nim ale tylko machnął ręką i wszedł do hotelu.
***
Siedziała w pokoju hotelowym przygotowując się do jutrzejszych zawodów. Żeby zadać odpowiednie pytanie odpowiedniemu skoczkowi trzeba dużo wiedzieć na Jego temat i na temat przebiegu Jego kariery i ostatnich sezonów. Usłyszała pukanie do drzwi...
- Proszę! - zawołała. Do pokoju wszedł szatyn i tak po prostu zamknął Jej laptopa. Spojrzała na Niego ze złością w oczach. - Schlieri. Jasne, że mam dla Ciebie mnóstwo czasu i chętnie z Tobą porozmawiam o Twoich seksualnych problemach. - stwierdziła kąśliwie.
- Jak jesteś złośliwa wyglądasz słodko a dodając te okulary mam ochotę Cię znów przelecieć ale nie po to tu przyszedłem. - odpowiedział siadając na biurku.
- Więc? W czym Ci mogę pomóc? - zapytała odkładając okulary.
- Nie wiesz gdzie jest Morgi? - zapytał spokojnie.
- Oooo a co? Masz jakiś kłopot? Jeśli chcesz to ja mogę Cię kryć przed trenerem a Ty sobie spokojnie idź do tej panienki. - stwierdziła podchodząc do stolika i biorąc termos z herbatą. Nalała sobie do kubka i upiła łyk odwracając się do Niego. Jakie było Jej zaskoczenie kiedy zobaczyła Jego twarz zaraz przed swoją. Był poważny. Nie śmiał się. W Jego oczach było widać lekkie zakłopotanie.
- Wiesz gdzie On jest? - zapytał ponownie. Przestraszyła się lekko tą Jego powagą. To nie było do Niego podobne.
- Sprawdzałeś nad jeziorem? - spytała.
- Nie ma Go tam. - usiadł na Jej łóżku.
- Na pewno jest gdzieś w miasteczku. Ma wiele do przemyślenia. - powiedziała siadając obok Niego.
- Dlaczego nie ma Go na liście startowej? - zapytał patrząc na Nią uważnie. Milczała. - Chciałem sprawdzić kogo trener zakwalifikował do drużynówki. Nie ma Go tam. Do indywidualnego konkursu też nie. - dodał. Nadal milczała. - Wiem, że wiesz. Wy wiecie o sobie wszystko. - prychnął.
- Gdybyś Go nie olewał też byś wiedział. - odparła cicho.
- O czym bym wiedział? - zapytał.
- Przez ostatnie pół roku nic nie zauważyłeś? - spytała. - Na prawdę byłeś tak bardzo zajęty sobą, że nie widziałeś problemów przyjaciela? Tego jak za każdym kolejnym skokiem na Jego twarzy pojawia się coraz więcej strachu? Jak Jego radość zniknęła? Jak walczy sam ze sobą na skoczni? - zadawała kolejne pytania.
- O co tu chodzi Steffi? - zapytał poirytowany Jej gadaniem.
- Thomas próbował porozmawiać z Tobą kilka razy Schlieri.
- Powiesz mi w końcu?
***
Długi stół z białym obrusem. Za stołem trener, Vettori i Morgenstern. Skupiony, zamyślony i cichy. A na przeciwko Niego tuzin gorączkowo wyczekujących przemówienia dziennikarzy. I Jego drużyna. Najbliżsi koledzy. I przyjaciele... Zerknęła na szatyna. Patrzył przez okno. Był nieobecny. Wyglądał jak nie On. Poważnie i w końcu jak dorosły facet a nie nastolatek z głupim uśmieszkiem. I wtedy się zaczęło...
- Nie będę przeciągał i trzymał wszystkich dłużej w niepewności. - zaczął blondyn siedzący przed mikrofonem. Mówił pewnie i z lekkim uśmiechem na twarzy. Bez wątpliwości w głosie. - Dziś wkraczam w nowy etap życia, kończąc karierę zawodniczą. - oznajmił a po sali przeszedł szmer szeptów zaskoczonych dziennikarzy. Spojrzała ponownie na szatyna. Tym razem patrzył na przyjaciela i uważnie słuchał Jego słów. - Pewność siebie po tych dwóch upadkach już nie powróciła. Nie mogę dalej skakać, gdy siedzę na belce startowej z obawami. Dziękuję mojej rodzinie oraz trenerom za wsparcie podczas wielu lat mojej kariery. Mój głos wewnętrzny podpowiada mi, że czas zakończyć karierę. Dziękuję najlepszym na Świecie Fanom za dwanaście lat wspaniałego, niepowtarzalnego i emocjonalnego wsparcia. Bez Was nie byłoby moich sukcesów. To nie jest koniec lecz początek czegoś nowego. Mam nadzieję, że będziecie mi dalej kibicować, bo jesteście najlepsi. - powiedział i wstał wychodząc z sali konferencyjnej razem z towarzyszami.
Dziennikarze próbowali Go łapać i zadawać pytania ale nic to nie dało. A i Ona musiała wykonać swoją pracę. Odwróciła się do swojego operatora i zaczęła mówić.
- A więc oficjalne potwierdzenie za nami. Thomas Morgenstern dziś zakończył karierę zawodniczą odchodząc tym samym na sportową emeryturę. Mimo młodego wieku stał się legendą i wzorem do naśladowania dla wszystkich sportowców przez to jakim był i jest człowiekiem. Dziś Thomas nie chciał rozmawiać z dziennikarzami i udał się właśnie na skocznię aby dopingować swoich kolegów z drużyny prawdopodobnie po raz ostatni. A już w poniedziałek Thomas Morgenstern będzie gościem w programie "Sport przy wieczornej kawie", w którym porozmawiam z naszym mistrzem o powodach Jego odejścia od sportu. Serdecznie zapraszam. Dla "Sportu" prosto z Lillehammer, Steffi Richter. - zakończyła wypowiedź a operator dał sygnał końca nagrywania. Spojrzała na szatyna. Stał z boku nie ruszając się z miejsca. Jego wzrok przeniósł się na Nią. Był wyraźnie przybity, jakby... smutny. Podeszłą do Niego i już chciała coś powiedzieć ale uprzedził Ją...
- Daruj sobie. - powiedział cicho i odszedł lekko trącając Jej ramię...
- Ciągle się nad tym zastanawiasz? - usłyszał za plecami. Uśmiechnął się lekko i poczuł dłoń na ramieniu. Spojrzał w bok i zobaczył te ciepłe ciemne oczy. I uśmiech tak samo pogodny jak cała kobieta. Od zawsze Ją lubił i szanował. Bo zawsze była pełna optymizmu i tego czegoś czego żadna inna nie miała. Co to było? Czy to właśnie ta pogoda ducha? Determinacja? Upartość? Wrażliwość? Umiejętność rozmawiania? Nie wiedział. Ale pewny był jednego. Była najlepszą przyjaciółką jaką miał.
- Już nie. - odparł po chwili. - Podjąłem decyzję i jej nie zmienię. To zbyt wiele mnie kosztuje.
- Tak bardzo się cieszyłeś kiedy lekarz dopuścił Cię do kadry... - wspomniała wydarzenia sprzed tygodnia.
- To zawsze cieszy. Kiedy ktoś w Ciebie wierzy. Wierzy w to, że dasz radę, że nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych.
- Czasem wiara wszystkich dokoła nie wystarcza. - powiedziała patrząc na Niego uważnie.
- Właśnie. - przyznał. Spojrzał w prawo. kompleks skoczni wyglądał imponująco. Był doskonale oświetlony. Wszystkie wspomnienia wróciły. - Pamiętam wszystko co się tam wydarzyło. Wszystkie wygrane konkursy, wszystkie porażki...
- I upadki. - dokończyła ciszej. Znów na Nią spojrzał.
- I upadki.
- Po tym co się wydarzyło nikt nie wierzył, że pojawisz się w Sochi. A Ty tam pojechałeś i zrobiłeś świetną robotę. Zdobyliście srebro. Pamiętasz jak się z tego cieszyłeś? Jak po każdym skoku na Twojej twarzy pojawiał się uśmiech?
- Pamiętam. - przyznał.
- Wiem ile każdy z nich Cię kosztował. Dzwoniłeś do mnie i więcej czasu mówiłeś o tym co czułeś przed skokiem niż po nim. Każdy miał nadzieję, że Twój strach, że blokada w Twojej głowie zniknie i znów będziesz potrafił z uśmiechem na twarzy usiąść na belce. Ale każdy kto śledził Twoje treningi widział też, że już się tak samo nie uśmiechasz, że jesteś skupiony a w Twoich oczach pojawia się strach... - powiedziała szczerze.
- Nie chcę za każdym razem zastanawiać się czy kiedy się odepchnę z belki zobaczę jeszcze kiedyś Lilly. - stwierdził.
- Wiem. - ścisnęła Jego ramię dając znak, że Go rozumie. - Nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś był wiecznym mistrzem i niezniszczalnym zawodnikiem. - dodała. - Każdy zrozumie. - uśmiechnęła się ciepło.
- Tak myślisz? - spytał.
- Jasne. Osiągnąłeś już wszystko w tym sporcie co można było osiągnąć. Masz 27 lat a już jesteś legendą Thomas. Pozwól Twoim fanom zapamiętać Cię takiego jakim byłeś przed upadkami. Wesołego, otwartego i zawsze grającego fair zawodnika, który potrafił wygrywać i przegrywać z klasą. Który kochał kibiców i umiał rozmawiać z każdym. Który zawsze miał uśmiech na twarzy. - powiedziała z uśmiechem. - Odejść z klasą też trzeba umieć. Na to też trzeba mieć dużo odwagi...
- To nie jest łatwe... Całe moje życie było podporządkowane temu sportowi. Wszystko było od tego uzależnione a teraz...
- A teraz zaczynasz kolejny etap w swoim życiu. Każdy przeżywa kiedyś jakieś zmiany. Większe i mniejsze.
- Nie wiem czy potrafię robić coś innego niż skakanie. - zaśmiał się lekko. Spojrzał w niebo. Było na nim pełno gwiazd.
- Nie wstydź się Thomas. - powiedziała cicho. - Łez nie należy się wstydzić. - dodała. Zaśmiał się ponownie.
- Tylko Ty wszystko wiesz. - wyjawił. Spojrzała na Niego z lekkim zdziwieniem.
- A Gregor? - spytała. - Myślałam, że z Nim rozmawiałeś.
- Nie miał czasu. - odparł krótko. Westchnęła i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Steffi dziękuję Ci. - dodał.
- Nie masz za co.
- Mam. - przerwał Jej. - Jako jedyna zawsze miałaś dla mnie czas. Właściwie tylko Ty widziałaś co się dzieje. Wystarczyła tylko chwila rozmowy i zawsze mi pomogłaś... - zaczął. Jej oczy błyszczały jak zawsze. Blade policzki nabrały rumieńców przez ujemną temperaturę i śnieg, który łagodnie opadał teraz na Jej włosy i twarz. Dłonią starł zimne płatki z Jej policzka ale nie cofnął jej. Przysunął się odrobinę tak, że otulał Go teraz Jej ciepły słodki oddech. - Bez Ciebie bym sobie z tym wszystkim nie poradził Steffi... - powiedział cicho. Jej ciało lekko zadrżało pod wpływem Jego dotyku. W jakiś sposób na Nią działał. Zawsze przy Niej był. Kiedy była szczęśliwa, cieszył się Jej szczęściem, kiedy cierpiała, wspierał Ją i zastępował ojca Theresie. Był Jej bliższy niż ktokolwiek inny. Nawet kiedy był z Kristiną...
- Thomas... - zaczęła zamykając oczy.
- Wiem... - westchnął. Pocałował Ją w czoło i przytulił do siebie. - Chciałbym kiedyś...
- Co za romantyzm. - usłyszeli głos zza pleców. Od razu się odwrócili ale blondyn nie przestawał przytulać brunetki. - Sorry, że przeszkadzam w randce ale Heinz pilnie chce rozmawiać ze Steffi. - stwierdził szatyn. - Porandkujecie sobie później. - dodał i zawrócił chcąc odejść. Brunetka podbiegła do Niego i zatrzymała Go chwytając mocno za rękę. - Sorry kwiatuszku ale Ciebie już mam odhaczoną na liście. - stwierdził puszczając Jej oko. Puściła tą uwagę bokiem.
- Pogadaj z Thomasem Schlieri. - powiedziała cicho. Spojrzał na Nią dziwnie. - Proszę. Podobno nie miałeś dla Niego czasu kiedy chciał porozmawiać więc chociaż teraz poświęć Mu chwilę. - dodała uparcie na Niego patrząc.
- Skarży Ci się? Lubicie takie zabawy? Mama i synek? Nie podejrzewałem Cię o taki hardcore ale ok. Dobrze wiedzieć. - stwierdził z głupim uśmieszkiem i ruszył przed siebie.
- To Twój przyjaciel i teraz potrzebuje z Tobą porozmawiać, dlaczego Go tak olewasz? - zapytała nie rozumiejąc zachowania szatyna.
- Bo nie mam ochoty wysłuchiwać kolejnych kazań na temat tego jaki zły i niedobry dla Ciebie jestem. - stwierdził idąc ścieżką w kierunku hotelu. Zerknęła za siebie i zobaczyła, że blondyn nadal stoi nad jeziorem wpatrując się w nie intensywnie.
- Posłuchaj! - stanęła Mu na drodze tak, że nie mógł przejść dalej. Westchnął poirytowany.
- Mam Cię przestawić? Jak potrzebujesz trochę macanka to po prostu powiedz. Może coś później zaradzimy. - stwierdził znów się cwanie uśmiechając.
- Jesteś idiotą. - westchnęła. - Wyobraź sobie, że nie wszystko kręci się wokół Ciebie Schlieri. Nie tylko Tobą wszyscy się zajmują i nie o Twoim zachowaniu chcą rozmawiać. Thomas nie mam pojęcia dlaczego, nadal uważa Cię za swojego przyjaciela i za każdym razem próbuje zrozumieć Twoje beznadziejne zachowanie i pomagać Ci kiedy tego potrzebujesz, więc doceń to choć raz i idź z Nim porozmawiać, bo na prawdę tego potrzebuje. - powiedziała na jednym wydechu. Przez chwilę na Nią patrzył z lekkim zdezorientowaniem ale zaraz się uśmiechnął i ominął Ją szerokim łukiem idąc w stronę hotelu. Pokręciła głową zupełnie nie rozumiejąc zachowania szatyna. - Świetnie! Bądź dupkiem nawet dla swoich przyjaciół! - zawołała za Nim ale tylko machnął ręką i wszedł do hotelu.
***
Siedziała w pokoju hotelowym przygotowując się do jutrzejszych zawodów. Żeby zadać odpowiednie pytanie odpowiedniemu skoczkowi trzeba dużo wiedzieć na Jego temat i na temat przebiegu Jego kariery i ostatnich sezonów. Usłyszała pukanie do drzwi...
- Proszę! - zawołała. Do pokoju wszedł szatyn i tak po prostu zamknął Jej laptopa. Spojrzała na Niego ze złością w oczach. - Schlieri. Jasne, że mam dla Ciebie mnóstwo czasu i chętnie z Tobą porozmawiam o Twoich seksualnych problemach. - stwierdziła kąśliwie.
- Jak jesteś złośliwa wyglądasz słodko a dodając te okulary mam ochotę Cię znów przelecieć ale nie po to tu przyszedłem. - odpowiedział siadając na biurku.
- Więc? W czym Ci mogę pomóc? - zapytała odkładając okulary.
- Nie wiesz gdzie jest Morgi? - zapytał spokojnie.
- Oooo a co? Masz jakiś kłopot? Jeśli chcesz to ja mogę Cię kryć przed trenerem a Ty sobie spokojnie idź do tej panienki. - stwierdziła podchodząc do stolika i biorąc termos z herbatą. Nalała sobie do kubka i upiła łyk odwracając się do Niego. Jakie było Jej zaskoczenie kiedy zobaczyła Jego twarz zaraz przed swoją. Był poważny. Nie śmiał się. W Jego oczach było widać lekkie zakłopotanie.
- Wiesz gdzie On jest? - zapytał ponownie. Przestraszyła się lekko tą Jego powagą. To nie było do Niego podobne.
- Sprawdzałeś nad jeziorem? - spytała.
- Nie ma Go tam. - usiadł na Jej łóżku.
- Na pewno jest gdzieś w miasteczku. Ma wiele do przemyślenia. - powiedziała siadając obok Niego.
- Dlaczego nie ma Go na liście startowej? - zapytał patrząc na Nią uważnie. Milczała. - Chciałem sprawdzić kogo trener zakwalifikował do drużynówki. Nie ma Go tam. Do indywidualnego konkursu też nie. - dodał. Nadal milczała. - Wiem, że wiesz. Wy wiecie o sobie wszystko. - prychnął.
- Gdybyś Go nie olewał też byś wiedział. - odparła cicho.
- O czym bym wiedział? - zapytał.
- Przez ostatnie pół roku nic nie zauważyłeś? - spytała. - Na prawdę byłeś tak bardzo zajęty sobą, że nie widziałeś problemów przyjaciela? Tego jak za każdym kolejnym skokiem na Jego twarzy pojawia się coraz więcej strachu? Jak Jego radość zniknęła? Jak walczy sam ze sobą na skoczni? - zadawała kolejne pytania.
- O co tu chodzi Steffi? - zapytał poirytowany Jej gadaniem.
- Thomas próbował porozmawiać z Tobą kilka razy Schlieri.
- Powiesz mi w końcu?
***
Długi stół z białym obrusem. Za stołem trener, Vettori i Morgenstern. Skupiony, zamyślony i cichy. A na przeciwko Niego tuzin gorączkowo wyczekujących przemówienia dziennikarzy. I Jego drużyna. Najbliżsi koledzy. I przyjaciele... Zerknęła na szatyna. Patrzył przez okno. Był nieobecny. Wyglądał jak nie On. Poważnie i w końcu jak dorosły facet a nie nastolatek z głupim uśmieszkiem. I wtedy się zaczęło...
- Nie będę przeciągał i trzymał wszystkich dłużej w niepewności. - zaczął blondyn siedzący przed mikrofonem. Mówił pewnie i z lekkim uśmiechem na twarzy. Bez wątpliwości w głosie. - Dziś wkraczam w nowy etap życia, kończąc karierę zawodniczą. - oznajmił a po sali przeszedł szmer szeptów zaskoczonych dziennikarzy. Spojrzała ponownie na szatyna. Tym razem patrzył na przyjaciela i uważnie słuchał Jego słów. - Pewność siebie po tych dwóch upadkach już nie powróciła. Nie mogę dalej skakać, gdy siedzę na belce startowej z obawami. Dziękuję mojej rodzinie oraz trenerom za wsparcie podczas wielu lat mojej kariery. Mój głos wewnętrzny podpowiada mi, że czas zakończyć karierę. Dziękuję najlepszym na Świecie Fanom za dwanaście lat wspaniałego, niepowtarzalnego i emocjonalnego wsparcia. Bez Was nie byłoby moich sukcesów. To nie jest koniec lecz początek czegoś nowego. Mam nadzieję, że będziecie mi dalej kibicować, bo jesteście najlepsi. - powiedział i wstał wychodząc z sali konferencyjnej razem z towarzyszami.
Dziennikarze próbowali Go łapać i zadawać pytania ale nic to nie dało. A i Ona musiała wykonać swoją pracę. Odwróciła się do swojego operatora i zaczęła mówić.
- A więc oficjalne potwierdzenie za nami. Thomas Morgenstern dziś zakończył karierę zawodniczą odchodząc tym samym na sportową emeryturę. Mimo młodego wieku stał się legendą i wzorem do naśladowania dla wszystkich sportowców przez to jakim był i jest człowiekiem. Dziś Thomas nie chciał rozmawiać z dziennikarzami i udał się właśnie na skocznię aby dopingować swoich kolegów z drużyny prawdopodobnie po raz ostatni. A już w poniedziałek Thomas Morgenstern będzie gościem w programie "Sport przy wieczornej kawie", w którym porozmawiam z naszym mistrzem o powodach Jego odejścia od sportu. Serdecznie zapraszam. Dla "Sportu" prosto z Lillehammer, Steffi Richter. - zakończyła wypowiedź a operator dał sygnał końca nagrywania. Spojrzała na szatyna. Stał z boku nie ruszając się z miejsca. Jego wzrok przeniósł się na Nią. Był wyraźnie przybity, jakby... smutny. Podeszłą do Niego i już chciała coś powiedzieć ale uprzedził Ją...
- Daruj sobie. - powiedział cicho i odszedł lekko trącając Jej ramię...
**********************************
Dziś nie mam nic więcej do dodania niż to, że mówimy "do zobaczenia" najbardziej przyjaznemu i najsympatyczniejszemu skoczkowi jaki startował kiedykolwiek w zawodach.
Wszyscy wierzymy, że jeszcze nie raz spotkamy Morgiego na skoczni, może nie jako zawodnika ale jako wiernego kibica i dobrego ducha drużyny :)
Dzięki za wszystkie emocje i zarażanie miłością do skoków Thomas!
Powodzenia w kolejnym rozdziale Twojego życia!
Kryształ, uśmiech i czapa... po prostu Morgenstern :)
SUper rozdział:D
OdpowiedzUsuńKochana stać mnie tylko na jedno słowo. po dzisiejszej wiadomości.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział.
Ann.
Odszedł niezwyciężony, zawsze będzie dla nas kimś ważnym :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, pozdrawiam.
Od paru godzin wiem o tym, że Morgi kończy ze skakaniem. Ale dopiero czytając twój rozdział łzy stanęły mi w oczach. Uświadomiłam sobie, że nigdy już nie zobaczę go jak zasiada na belce, wybija z progu i oddaje skok...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3
Buziaki :)))
Kiedy ogłosił parę dni temu, że w piątek poznamy na konferencji decyzje dotyczącą jego kariery to w głębi wiedziałam już że przyszedł czas pożegnania z Thomasem. Będzie nam go brakować ale tak samo jak ty mam nadzieje, że spotkamy się z Morgim jeszcze nie raz pod skocznią. Osobiście dziękuje Bogu, że mogłam go poznać w tym roku w Wiśle na LGP. Wspaniały człowiek, wielki sportowiec.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny! Ciekawe co teraz zrobi Gregor... Czekam na next!
Pozdrawiam Aga!
Thomas, Thomas... Czytałam jeg oficjalne oświadczenie chyba z 10 razy i dalej to do mnie nie dociera...
OdpowiedzUsuńTen Morgenstern już nie zasiądzie na belce, a ja nie będę mogła "dmuchać" mu pod narty? Ehh...
Rozdział bez zarzutu, jak zawsze ;)
Pozdrawiam :D
Oj, rany… Ja nadal nie umiem się wypowiedzieć na temat decyzji Thomasa. Niby rozumiem (albo staram się), ale tak cholernie ciężko mi się z tym pogodzić, że coś okropnego. Podczas czytania tego rozdziału, przyznam się, iż łzy spłynęły po policzkach… Tak machinalnie, mimowolnie… A zachowanie Gregora? Usprawiedliwię Go (może niesłusznie), ale miał powody sądzić, że Steffi i Thomas knują coś przeciwko Niemu. Wolał zatem stanąć po bezpieczniejszej stronie barykady, a jak to mu się opłacało, to widać… Ech… Przepraszam za opóźnienie…
OdpowiedzUsuń