INNSBRUCK, MIESZKANIE GREGORA...
Niziutka blondyneczka otwarła drzwi i wpatrywała się z rozdziawioną buzią w kobietę za nimi. Kobieta natomiast zaskoczona była jedynie przez jeden, krótki moment. W końcu to było mieszkanie Schlierenzauera, czyli wszystkich pięknych kobiet... Miała na sobie elegancki czarny płaszcz, wysokie czarne kozaki na lekkim obcasie, skórzane czerwone rękawiczki pasujące do torebki i paska oraz delikatny bordowy szal wokół szyi. Zapach Jej perfum unosił się i delikatnie pieścił nozdrza. Był zdecydowany, kobiecy ale i tajemniczy. Elegancki. Jej uśmiechnięte, pogodne oczy błyszczały a policzki były zarumienione od zimna jakie panowało na dworze. Kobieta uśmiechnęła się miło widząc dziewczynę w ledwo dopiętej koszuli szatyna.
- Przepraszam, że budzę tak wcześnie ale mam ważną sprawę do Gregora... jest może? - zapytała przyjemnym głosem.
- yyy... tak, tak... jeszcze śpi ale zaraz Go obudzę. - powiedziała wpuszczając kobietę do środka. - Może ja zrobię jakąś herbatę? - zapytała lekko podenerwowana sytuacją. Wyraźnie widać było, że była przytłoczona obecnością kobiety w mieszkaniu. Dlaczego brunetka tak na Nią zadziałała? Nie miała pojęcia. Być może dlatego, że to co mówił o Niej szatyn było całkowitą racją. Brunetka była miła, pogodna, o nic nie pytała i biła od Niej pozytywna energia. Ale przecież to była Steffi Richter. Zdradzana przez Niego nagminnie. Przyzwyczajona do obecności innych kobiet w Jego otoczeniu. Niczym nie zaskoczona. I stała na przeciwko Niej. A Ona była półnaga.
- Dziękuję, ale muszę jechać do pracy. Chciałam tylko o coś Go zapytać. - wyjaśniła.
- Oczywiście już po Niego idę. - powiedziała spuszczając głowę i znikając za drzwiami sypialni szatyna. Brunetka westchnęła i usiadła na jednym z krzeseł przy barze kuchennym. Zawsze zastanawiała się dlaczego nawet w mieszkaniu szatyn musiał mieć coś związanego z klubami. To chyba po prostu była Jego natura. Jego życie i prawdziwy On. Zdjęła szal i rękawiczki. Rozglądnęła się po pomieszczeniu i wzrok zatrzymała na zielonym wygodnym fotelu stojącym w rogu pokoju. Uśmiechnęła się lekko. Ten fotel miał dla Niej szczególne znaczenie. Wiele przypominał. Wiele dobrego. Właściwie to chyba była jedyna rzecz jaka mogła przywoływać wspomnienia z dobrego okresu w Ich związku. Jeżeli można mówić, że jakikolwiek związek był. Czekała na Niego w tym fotelu, żeby pogratulować kolejnej wygranej albo pocieszyć po gorszym dniu zawodów. A On przychodził, siadał na podłodze i opierał głowę o Jej kolana mówiąc jak bardzo się stęsknił i jak bardzo brakowało Mu Jej uśmiechu... Wtedy była to najlepsza chwila w Jej życiu. Najszczęśliwszy moment. I już nie pamiętała jak tęskniła. Bo był. A teraz? Świadomość, że Jego tęsknota odnajdywała ukojenie w łóżku jakiejś Panny X w każdym mieście konkursowym sprawiała, że nachodziły Ją mdłości. I przestawała się uśmiechać...
- Steffi? - usłyszała za plecami. Odwróciła się i ujrzała szatyna stojącego przed Nią w samych gatkach. Uniosła jedną brew ale nie skomentowała tego. Młoda blondynka, już ubrana właśnie zakładała płaszcz. - yyyy pozwól, że Ci przedstawię yyy... - spojrzał na dziewczynę z pytajnikami w oczach. No tak, nawet nie wiedział jak miała na imię.
- Annika. - powiedziała cicho. Zerknęła na moment na brunetkę. - Miło było Panią poznać. Do widzenia. - powiedziała i w pośpiechu wyszła z mieszkania. Lekko zdezorientowany stał na środku pokoju i właściwie nie wiedział co ma robić.
- Nie chciałam zepsuć Ci dnia, przepraszam. - powiedziała spokojnie.
- yyy... ech... to nie tak jak myślisz, to tylko...
- Hej, wyluzuj. Nie musisz mi się tłumaczyć. - powiedziała rozbawiona sytuacją. - To już nie moja sprawa z kim sypiasz. - dodała. - Przyszłam bo mam do Ciebie pytanie. A właściwie ogromną prośbę. - powiedziała poważniejąc, czym Go zainteresowała. Usiadł obok Niej i spojrzał na Nią uważnie.
- Słucham.
- Wczoraj rozmawiałam z Theresą. - zaczęła spokojnie. - Pytała mnie czy spędzimy te święta razem. W sensie... z Tobą. I całą Twoją rodziną. - dodała. - Powiedziałam Jej, że nie wiem czy nie masz jakiejś sesji świątecznej w tym roku i że muszę najpierw...
- Nie mam planów. - przerwał Jej szybko. Zdziwił Ją nieco ale i uspokoił.
- Nie chciałabym Jej czegoś obiecywać i potem Jej zawieźć Gregor. - powiedziała.
- W tym roku spędzę święta z Thithi. Z Wami obiema. - dodał kładąc dłoń na dłoni brunetki. Od razu wstała od stołu i zaczęła ubierać rękawiczki.
- To dobrze. - powiedziała niewyraźnym głosem. Spojrzała na zielony fotel. - Powinieneś go wyrzucić. W ogóle nie pasuje do tego mieszkania. - dodała z zamyśleniem.
- Pasuje do Ciebie. - stwierdził pewnie. Zerknęła na Niego.
- Chcesz żebym Go wzięła? - zapytała.
- Nie. - odparł poważnie. Znów była zdezorientowana. - Jak będziesz chciała sobie na nim posiedzieć i poczytać książkę to zapraszam. - powiedział pewnie. Wziął do ręki jabłko leżące w koszyczku na stole i zaczął się nim bawić. Chyba się obudził i doszedł do siebie...
- Zapamiętam. - stwierdziła. - W piątek jest kolacja świąteczna w AZN-ie... będziesz? - zapytała.
- A co? Chcesz się wkręcić? - zapytał z cwanym uśmiechem. Przez chwilę nic nie mówiła. Zauważył pewną zmianę na Jej twarzy. Z jednej strony lekkie zakłopotanie ale z drugiej przez nie przebijał się uśmiech. - Wal prosto z mostu. - stwierdził.
- Jestem już tam zaproszona. - powiedziała. Przestał bawić się jabłkiem. - Idę tam z Thomasem. - dodała. - Wczoraj rozmawiałam z Theresą także o tym. Lubi Thomasa i nie było z tym żadnych problemów ale i tak usłyszałam, że kiedyś za Ciebie wyjdę. - zaśmiała się lekko. On również.
- Czyli to już oficjalne tak? Ty i Morgi... - wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z płuc. Patrzyła na Niego uważnie. Widziała jak w Jego oczach coś gaśnie ale w tym momencie uśmiechnął się cwanie i znów zaczął bawić się jabłkiem. - Richtenstern. - powiedział w końcu. - Pewnie tak teraz będą na Was mówić. Będziecie Austriacką Brandżeliną. - zadrwił. Milczała ale ciągle Go obserwowała. Wywrócił oczami. - Steffi wiedziałem, że to prędzej czy później się tak skończy. Leciał na Ciebie już kiedy nas poznał. Wasze spiknięcie było tylko kwestią czasu, zwłaszcza, że Thomas jest... - chwilę zastanawiał się nad określeniem przyjaciela. - Idealnym kandydatem na... - przerwał marszcząc czoło. - Właściwie to kim On teraz jest? Chłopakiem? To takie dziecinne... No nieważne. Jesteście oboje idealni więc do siebie pasujecie jak dwie połówki jabłka więc nie rób scen ok? - zapytał nadal milczącą kobietę. Dawała Mu czas. Doskonale wiedziała, że go potrzebował. Nawet jeśli rzeczywiście zupełnie nic nie czuł. - Czekasz na gratulacje? - zapytał. - Gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze życia. - stwierdził złośliwie.
- Gregor... - przerwała Mu patrząc prosto w oczy. - W końcu... w końcu jestem szczęśliwa. - powiedziała spokojnie ale bardzo wyraźnie, ważąc każde z wypowiadanych słów, które powodowały ból w Jego klatce piersiowej. - Wystarczająco długo żyłam nadzieją, że jesteś... taki, jakiego sobie Ciebie zawsze wyobrażałam... - mówiła poważnie. - Zawsze będziesz kimś ważnym w moim życiu, bo jesteś i będziesz ojcem Theresy, ale...
- Ale nigdy nie będę najważniejszy. - zakończył gorzko.
- Ja nigdy nie byłam najważniejszą dla Ciebie. - przypomniała. - Nie robię tego z zemsty. Po prostu nie wierzę, że chcesz spróbować ponownie. - powiedziała z nutą smutku w głosie. Wstała z krzesła i założyła szalik. - Mam nadzieję, że w tym roku pojawisz się nie tylko na Wigilii w domu ale i w Związku. Chłopaki się ucieszą. W końcu zawsze powtarzałeś, że mimo wszystko są dla Ciebie jak bracia. - pokiwał głową wpatrując się w owoc. - Zabierz Annikę. - powiedziała z sympatią. Spojrzał na Nią zdezorientowany.
- Kogo? - zapytał.
- Annikę... tą blondynkę... wydawała się sympatyczna.
- A jeśli zaproszę Sandrę? - zapytał patrząc Jej prosto w oczy.
- To Twoje życie Gregor. Możesz być z kim chcesz... - powiedziała kładąc Mu dłoń na ramieniu. - Do zobaczenia. - powiedziała i wyszła z mieszkania zostawiając Go z własnymi myślami całkiem samego. "To Twoje życie, możesz być z kim chcesz..." to mogło oznaczać tylko jedno. Było Jej obojętne z kim był. Nawet nie przejęła się prostytutką w Jego mieszkaniu. To zabolało. Bo była obojętna. Obojętna na Jego życie, styl bycia, to co robi i z kim robi... Ale teraz przecież miała już własne życie. Życie z Thomasem. Tą wizytą spaliła ostatnią nadzieję na jakąkolwiek przyszłość przy Jej boku. Ale czy tą przyszłość rzeczywiście widział przy Niej? Czy na pewno tego chciał? Przecież to nie jest w Jego stylu. On chciał tylko żeby Jego córka nosiła Jego nazwisko. Tylko tyle. I na tym się powinien skupić. Związki nie są Mu potrzebne. Żadne...
- Przepraszam, że budzę tak wcześnie ale mam ważną sprawę do Gregora... jest może? - zapytała przyjemnym głosem.
- yyy... tak, tak... jeszcze śpi ale zaraz Go obudzę. - powiedziała wpuszczając kobietę do środka. - Może ja zrobię jakąś herbatę? - zapytała lekko podenerwowana sytuacją. Wyraźnie widać było, że była przytłoczona obecnością kobiety w mieszkaniu. Dlaczego brunetka tak na Nią zadziałała? Nie miała pojęcia. Być może dlatego, że to co mówił o Niej szatyn było całkowitą racją. Brunetka była miła, pogodna, o nic nie pytała i biła od Niej pozytywna energia. Ale przecież to była Steffi Richter. Zdradzana przez Niego nagminnie. Przyzwyczajona do obecności innych kobiet w Jego otoczeniu. Niczym nie zaskoczona. I stała na przeciwko Niej. A Ona była półnaga.
- Dziękuję, ale muszę jechać do pracy. Chciałam tylko o coś Go zapytać. - wyjaśniła.
- Oczywiście już po Niego idę. - powiedziała spuszczając głowę i znikając za drzwiami sypialni szatyna. Brunetka westchnęła i usiadła na jednym z krzeseł przy barze kuchennym. Zawsze zastanawiała się dlaczego nawet w mieszkaniu szatyn musiał mieć coś związanego z klubami. To chyba po prostu była Jego natura. Jego życie i prawdziwy On. Zdjęła szal i rękawiczki. Rozglądnęła się po pomieszczeniu i wzrok zatrzymała na zielonym wygodnym fotelu stojącym w rogu pokoju. Uśmiechnęła się lekko. Ten fotel miał dla Niej szczególne znaczenie. Wiele przypominał. Wiele dobrego. Właściwie to chyba była jedyna rzecz jaka mogła przywoływać wspomnienia z dobrego okresu w Ich związku. Jeżeli można mówić, że jakikolwiek związek był. Czekała na Niego w tym fotelu, żeby pogratulować kolejnej wygranej albo pocieszyć po gorszym dniu zawodów. A On przychodził, siadał na podłodze i opierał głowę o Jej kolana mówiąc jak bardzo się stęsknił i jak bardzo brakowało Mu Jej uśmiechu... Wtedy była to najlepsza chwila w Jej życiu. Najszczęśliwszy moment. I już nie pamiętała jak tęskniła. Bo był. A teraz? Świadomość, że Jego tęsknota odnajdywała ukojenie w łóżku jakiejś Panny X w każdym mieście konkursowym sprawiała, że nachodziły Ją mdłości. I przestawała się uśmiechać...
- Steffi? - usłyszała za plecami. Odwróciła się i ujrzała szatyna stojącego przed Nią w samych gatkach. Uniosła jedną brew ale nie skomentowała tego. Młoda blondynka, już ubrana właśnie zakładała płaszcz. - yyyy pozwól, że Ci przedstawię yyy... - spojrzał na dziewczynę z pytajnikami w oczach. No tak, nawet nie wiedział jak miała na imię.
- Annika. - powiedziała cicho. Zerknęła na moment na brunetkę. - Miło było Panią poznać. Do widzenia. - powiedziała i w pośpiechu wyszła z mieszkania. Lekko zdezorientowany stał na środku pokoju i właściwie nie wiedział co ma robić.
- Nie chciałam zepsuć Ci dnia, przepraszam. - powiedziała spokojnie.
- yyy... ech... to nie tak jak myślisz, to tylko...
- Hej, wyluzuj. Nie musisz mi się tłumaczyć. - powiedziała rozbawiona sytuacją. - To już nie moja sprawa z kim sypiasz. - dodała. - Przyszłam bo mam do Ciebie pytanie. A właściwie ogromną prośbę. - powiedziała poważniejąc, czym Go zainteresowała. Usiadł obok Niej i spojrzał na Nią uważnie.
- Słucham.
- Wczoraj rozmawiałam z Theresą. - zaczęła spokojnie. - Pytała mnie czy spędzimy te święta razem. W sensie... z Tobą. I całą Twoją rodziną. - dodała. - Powiedziałam Jej, że nie wiem czy nie masz jakiejś sesji świątecznej w tym roku i że muszę najpierw...
- Nie mam planów. - przerwał Jej szybko. Zdziwił Ją nieco ale i uspokoił.
- Nie chciałabym Jej czegoś obiecywać i potem Jej zawieźć Gregor. - powiedziała.
- W tym roku spędzę święta z Thithi. Z Wami obiema. - dodał kładąc dłoń na dłoni brunetki. Od razu wstała od stołu i zaczęła ubierać rękawiczki.
- To dobrze. - powiedziała niewyraźnym głosem. Spojrzała na zielony fotel. - Powinieneś go wyrzucić. W ogóle nie pasuje do tego mieszkania. - dodała z zamyśleniem.
- Pasuje do Ciebie. - stwierdził pewnie. Zerknęła na Niego.
- Chcesz żebym Go wzięła? - zapytała.
- Nie. - odparł poważnie. Znów była zdezorientowana. - Jak będziesz chciała sobie na nim posiedzieć i poczytać książkę to zapraszam. - powiedział pewnie. Wziął do ręki jabłko leżące w koszyczku na stole i zaczął się nim bawić. Chyba się obudził i doszedł do siebie...
- Zapamiętam. - stwierdziła. - W piątek jest kolacja świąteczna w AZN-ie... będziesz? - zapytała.
- A co? Chcesz się wkręcić? - zapytał z cwanym uśmiechem. Przez chwilę nic nie mówiła. Zauważył pewną zmianę na Jej twarzy. Z jednej strony lekkie zakłopotanie ale z drugiej przez nie przebijał się uśmiech. - Wal prosto z mostu. - stwierdził.
- Jestem już tam zaproszona. - powiedziała. Przestał bawić się jabłkiem. - Idę tam z Thomasem. - dodała. - Wczoraj rozmawiałam z Theresą także o tym. Lubi Thomasa i nie było z tym żadnych problemów ale i tak usłyszałam, że kiedyś za Ciebie wyjdę. - zaśmiała się lekko. On również.
- Czyli to już oficjalne tak? Ty i Morgi... - wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z płuc. Patrzyła na Niego uważnie. Widziała jak w Jego oczach coś gaśnie ale w tym momencie uśmiechnął się cwanie i znów zaczął bawić się jabłkiem. - Richtenstern. - powiedział w końcu. - Pewnie tak teraz będą na Was mówić. Będziecie Austriacką Brandżeliną. - zadrwił. Milczała ale ciągle Go obserwowała. Wywrócił oczami. - Steffi wiedziałem, że to prędzej czy później się tak skończy. Leciał na Ciebie już kiedy nas poznał. Wasze spiknięcie było tylko kwestią czasu, zwłaszcza, że Thomas jest... - chwilę zastanawiał się nad określeniem przyjaciela. - Idealnym kandydatem na... - przerwał marszcząc czoło. - Właściwie to kim On teraz jest? Chłopakiem? To takie dziecinne... No nieważne. Jesteście oboje idealni więc do siebie pasujecie jak dwie połówki jabłka więc nie rób scen ok? - zapytał nadal milczącą kobietę. Dawała Mu czas. Doskonale wiedziała, że go potrzebował. Nawet jeśli rzeczywiście zupełnie nic nie czuł. - Czekasz na gratulacje? - zapytał. - Gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze życia. - stwierdził złośliwie.
- Gregor... - przerwała Mu patrząc prosto w oczy. - W końcu... w końcu jestem szczęśliwa. - powiedziała spokojnie ale bardzo wyraźnie, ważąc każde z wypowiadanych słów, które powodowały ból w Jego klatce piersiowej. - Wystarczająco długo żyłam nadzieją, że jesteś... taki, jakiego sobie Ciebie zawsze wyobrażałam... - mówiła poważnie. - Zawsze będziesz kimś ważnym w moim życiu, bo jesteś i będziesz ojcem Theresy, ale...
- Ale nigdy nie będę najważniejszy. - zakończył gorzko.
- Ja nigdy nie byłam najważniejszą dla Ciebie. - przypomniała. - Nie robię tego z zemsty. Po prostu nie wierzę, że chcesz spróbować ponownie. - powiedziała z nutą smutku w głosie. Wstała z krzesła i założyła szalik. - Mam nadzieję, że w tym roku pojawisz się nie tylko na Wigilii w domu ale i w Związku. Chłopaki się ucieszą. W końcu zawsze powtarzałeś, że mimo wszystko są dla Ciebie jak bracia. - pokiwał głową wpatrując się w owoc. - Zabierz Annikę. - powiedziała z sympatią. Spojrzał na Nią zdezorientowany.
- Kogo? - zapytał.
- Annikę... tą blondynkę... wydawała się sympatyczna.
- A jeśli zaproszę Sandrę? - zapytał patrząc Jej prosto w oczy.
- To Twoje życie Gregor. Możesz być z kim chcesz... - powiedziała kładąc Mu dłoń na ramieniu. - Do zobaczenia. - powiedziała i wyszła z mieszkania zostawiając Go z własnymi myślami całkiem samego. "To Twoje życie, możesz być z kim chcesz..." to mogło oznaczać tylko jedno. Było Jej obojętne z kim był. Nawet nie przejęła się prostytutką w Jego mieszkaniu. To zabolało. Bo była obojętna. Obojętna na Jego życie, styl bycia, to co robi i z kim robi... Ale teraz przecież miała już własne życie. Życie z Thomasem. Tą wizytą spaliła ostatnią nadzieję na jakąkolwiek przyszłość przy Jej boku. Ale czy tą przyszłość rzeczywiście widział przy Niej? Czy na pewno tego chciał? Przecież to nie jest w Jego stylu. On chciał tylko żeby Jego córka nosiła Jego nazwisko. Tylko tyle. I na tym się powinien skupić. Związki nie są Mu potrzebne. Żadne...
AZN, KILKA DNI PÓŹNIEJ...
Uśmiechnięta... Z błyszczącymi oczami... Emanująca zadowoleniem...
Uśmiechnięty... Z błyskiem w oczach... Szczęśliwy...
Oboje siedzieli przy długim elegancko zastawionym stole śmiejąc się z żartu jaki rzucił przed momentem brunet siedzący na przeciwko. Wyraźnie chciał zaimponować blondynce siedzącej obok Niego, która i tak już wpatrzona była w Niego jak w obrazek. Obok Nich blondyn kręcący głową z niedowierzaniem. Prawdopodobnie nie mógł zrozumieć co tak śmieszy dwójkę przyjaciół, bo poziom żartu kolegi jak zawsze zapewne był poniżej przeciętnej. Dalej brunet z kolczykiem w uchu i blondyn zagubiony we własnych myślach. Brunet próbujący być bardziej zabawny niż Jego poprzednik od żartów, w celu zaciągnięcia koleżanki, z którą się pojawił do łóżka, a blondyn analizujący po raz setny niezrozumiały dla Niego żart. Kolejny brunet, tym razem z żoną i następny, z narzeczoną. I wszyscy uśmiechnięci, elegancko ubrani... Ale wśród tych wszystkich ludzi brunetka wyglądała jak gwiazda filmowa na zebraniu ze statystami. Skromna, elegancka czerwona sukienka delikatnie opinała Jej idealnie krągłe ciało. Czerwień na Jej ustach dodawała im objętości i nic więcej nie było potrzebne. Błyszczące włosy opadające na ramiona, maleńkie złote kolczyki i naszyjnik...
- No i co się tak szczerzysz zamiast tam po prostu wejść? - zapytała z wyraźną pretensją w głosie. - Jeśli zapłaciłeś mi tylko za to żebym stała przed drzwiami i wpatrywała się w Nich jak głupek to mogłeś powiedzieć. Zjadłabym obiad. - dodała poprawiając niebieską sukienkę do kolan.
- Zaraz tam wejdziemy i będziesz mogła jeść do woli. Tylko nie przynieś mi wstydu. - powiedział odwracając się do Niej.
- Ok Panie Schlierenzauer. Od razu mówiłam, że to nie jest dobry pomysł, żebym tu z Tobą przyłaziła. Nie znam się na królewskiej etykiecie, nie wiedziałam jak mam się ubrać i mam gdzieś opowieści o konkursach idiotów masochistów...
- Uspokój się. - przerwał Jej rozbawiony Jej reakcją. - Wystarczy, że będziesz jadła nożem i widelcem, sukienkę Ci kupiłem, a opowieści wcale słuchać nie musisz. Po prostu siedź obok mnie i co jakiś czas mi potakuj. - powiedział.
- Chyba, że zaczniesz gadać głupoty. - zauważyła.
- To ja Ci płacę. - przypomniał ciągnąc Ją za rękę do środka. Jego pojawienie się wywołało niemałe zdziwienie wśród obecnych ale i przyjazne uśmiechy na twarzach kolegów. To, że stęsknili się za Gregorem, który razem z Nimi tworzył drużynę i jedną wielką rodzinę widać było gołym okiem. Nie było osoby, która nie witałaby się z Nim uściskiem. Jakby wrócił zza światów. Ale biorąc pod uwagę fakt, że od 3 lat nie pojawiał się na takich uroczystościach, czy nawet na wspólnym piwie, to było właśnie jak taki powrót...
- Długo się znacie? - zapytał Wolfi, kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsce a szatyn przedstawił swoją towarzyszkę.
- Wystarczająco długo. - stwierdził swobodnie obserwując reakcję brunetki, która przysłuchiwała się rozmowie.
- A czym się zajmujesz Anniko? - zapytał Heinz. Wszystkie pary oczu skierowały się na Nią. Była wyraźnie speszona. Nerwowo zerkała na szatyna ale ten ani myślał udzielić odpowiedzi.
- Annika jest hostessą w jednej z restauracji w Innsbrucku, mam rację? - zapytała przyjaźnie brunetka. Dziewczyna zerknęła na Nią zdezorientowana ale pokiwała głową. Szatyn natomiast uważnie przyglądał się brunetce.
- To Wy się znacie? - zdziwił się Stefan.
- Poznałyśmy się jak robiłam wywiad z Simonem Ederem do świątecznego programu. Nie mógł przyjechać do studia ze względu na ograniczony czas ale spotkałam się z Nim w restauracji i Annika była naszą pomocą. - wyjaśniła z uśmiechem.
- Robiłaś wywiad z Ederem? Podobno nikomu ich nie udziela. - zaczął z fascynacją w głosie Didl. I od tego momentu rozmowy zeszły z tematu Gregor-Annika, za co blondynka była brunetce cholernie wdzięczna. Z drugiej jednak strony to oznaczało, że brunetka doskonale wiedziała czym blondynka zajmuje się na co dzień tak na prawdę. I to było niefajne. Bycie prostytutką nie jest powodem do dumy ale czasem po prostu się inaczej nie da. Życie różne płata nam figle a kiedy już myślimy, że wszystko jest w końcu ok... znowu się pieprzy...
- Ja też mam po dziurki w nosie słuchania o kolejnych konkursach i sprzeczania się o punkty za wiatr. - zaśmiała się brunetka podchodząc do baru, przy którym siedziała blondynka. - Dla mnie to samo. - powiedziała do barmana i po chwili piła już podwójne Whiskey.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała blondynka nie patrząc na towarzyszkę.
- Nie oczekuję podziękowań. - odparła spokojnie.
- Nie mam zamiaru Ci za nic dziękować. - spojrzała na brunetkę. - I tak wszyscy się domyślają kim na prawdę jestem.
- Dlaczego tak myślisz? - zdziwiła się.
- Nie jestem taka głupia w brew pozorom. - prychnęła. - Gregor nie należy do facetów umawiających się na randki. On po prostu sypia z różnymi kobietami nie pamiętając ich imion. Nikt nie uwierzy, że tak nagle znalazł dziewczynę w restauracji i zaczął się z Nią spotykać. Zwłaszcza, że teraz ma mnie gdzieś i zawzięcie dyskutuje o rodzajach zapięć do nart. - powiedziała gorzko i upiła łyk alkoholu.
- Mylisz się. - powiedziała poważnie brunetka. - On nawet nie pyta tych dziewczyn o imiona. - dodała. Po chwili obie się zaśmiały.
- Nie ważne czy pamięta moje imię. Ważne, że płaci. - stwierdziła. Brunetka spojrzała na dziewczynę uważnie.
- A chociaż dobrze płaci? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. Blondynka zakrztusiła się trunkiem, który piła i spojrzała zszokowana na kobietę obok.
- W takich momentach, a nie zdarzają mi się one często, zazwyczaj pada pytanie dlaczego to robię.
- Dla pieniędzy. To oczywiste. - wzruszyła ramionami i upiła łyk alkoholu. - Przecież nikt nie zostaje prostytutką dla przyjemności. - dodała. Blondynka wpatrywała się w Nią uparcie.
- Przepłaca. - odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie.
- Musisz być dobra w tym co robisz. - zauważyła. Blondynka zaśmiała się gorzko.
- Żeby się ze mną przespał musiałam przegadać z Nim całą noc. - powiedziała rozbawiona czym zdziwiła kobietę. - Widocznie Sandra nie umiała mówić. - zaśmiała się.
- Och uwierz mi, że umiała. - stwierdziła brunetka. - Tylko nie zawsze miało to jakikolwiek sens.
- Pewnie dlatego zdziwił się kiedy ktoś miał inne zdanie niż On.
- Och to zawsze Go zadziwiało. Dlatego do Niej odszedł. - znów się zaśmiały.
- Czujesz jeszcze coś do Niego? - zapytała nagle blondynka.
- Nie. - odparła pewnie. - Nic oprócz żalu i współczucia. - dodała.
- Współczucia? - zdziwiła się.
- Współczuję Mu życia bez miłości. - powiedziała z zamyśleniem.
- Kłamiesz prawie idealnie. - oznajmiła pewnie Annika.
- Słucham? - zaśmiała się zdziwiona.
- Gdybyś zupełnie nic do Niego nie czuła nie ubrałabyś dzisiaj tego naszyjnika. - zauważyła. Brunetka jakby automatycznie dotknęła złotej róży wiszącej na Jej szyi. - Widziałam na zdjęciach. Dostałaś to od Niego prawda? - zapytała. Kobieta milczała. Odezwała się dopiero po chwili...
- Wiem, że pewnie wyrzucisz to do kosza kiedy tylko odejdę od baru ale tutaj masz moją wizytówkę. - podała dziewczynie kawałek papieru. - Potrzebuję kogoś kto ogarnie bałagan z kalendarzem w moim programie bo Ci idioci od logistyki już tak namieszali, że sama sobie nie radzę, a Ty doskonale byś sobie z tym poradziła. - powiedziała.
- Proponujesz mi pracę... - stwierdziła z powątpieniem. - Nie potrzebuję łaski. - oburzyła się. - Świetnie radzę sobie sama.
- Widzę. - stwierdziła patrząc uważnie na blondynkę, która przez chwilę mierzyła kobietę wzrokiem. - Po prostu to sobie przemyśl. To żadna łaska. Ja potrzebuję Ciebie a Ty potrzebujesz pieniędzy. I nie będziesz musiała być na każde zawołanie Schlierego. - dodała.
- Dzięki ale chyba zostanę przy rozmowach za pieniądze z Nim. - stwierdziła odkładając wizytówkę na ladę.
- Ok. Jak chcesz. - stwierdziła wstając z krzesełka. - Pamiętaj tylko, że On się nie zakochuje. - powiedziała odchodząc od Niej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - westchnęła i pokręciła głową dopijając drinka.
***
- Chyba się polubiły. - zauważył blondyn.
- Będą się teraz częściej widywać więc to chyba dobrze. - stwierdził szatyn ciągle obserwując rozmawiające kobiety.
- Każda będzie lepsza niż Sandra. - zaśmiali się. - Nawet jeśli Jej płacisz. - dodał popijając drinka. Szatyn spojrzał uważnie na przyjaciela. Ten tylko wzruszył ramionami. - Sporo? - zapytał.
- Thomas, przypominam, że porzuciłeś karierę, nie wygrywasz zawodów więc nie stać Cię. - stwierdził. Blondyn zaśmiał się lekko.
- Wydaje się być fajna. Jak na prostytutkę oczywiście. - stwierdził.
- Nie jest głupia. - powiedział szatyn zupełnie serio. - Trochę pyskata ale całkiem niezła w łóżku.
- Podoba Ci się. - zauważył blondyn z uśmiechem na twarzy. Szatyn wywrócił oczami. - Nadal robisz to gorzej niż Steffi. - stwierdził po czym obaj się zaśmiali.
- Cieszę się, że się Wam dobrze układa. - powiedział patrząc już na przyjaciela. - Widać, że odżyła przy Tobie. - dodał. Blondyn uważnie przyglądał się przyjacielowi przez chwilę. - Nie będzie żadnego ale Thomas. Powiedziałem już, że odpuszczam. Stałe związki nie są dla mnie a Steffi już nie jest taka rozrywkowa jak kiedyś więc na prawdę życzę Wam szczęścia w tym Waszym nudnie idealnym związku. - wyjaśnił popijając drinka.
- Wiem, że Święta spędzają u Twojej rodziny... - zaczął blondyn.
- Jak zawsze. - zauważył Gregor nie wiedząc do czego zmierza Morgenstern.
- Chciałbym spędzić z Nimi Sylwestra. Ze Steffi i z Theresą. - oznajmił poważnie. Twarz szatyna nagle jakby pociemniała.
- Robisz domówkę? Jeśli tak to wbijam. - stwierdził.
- Chciałbym je zabrać do Paryża. - oznajmił spokojnie czekając na reakcję przyjaciela...
Uśmiechnięty... Z błyskiem w oczach... Szczęśliwy...
Oboje siedzieli przy długim elegancko zastawionym stole śmiejąc się z żartu jaki rzucił przed momentem brunet siedzący na przeciwko. Wyraźnie chciał zaimponować blondynce siedzącej obok Niego, która i tak już wpatrzona była w Niego jak w obrazek. Obok Nich blondyn kręcący głową z niedowierzaniem. Prawdopodobnie nie mógł zrozumieć co tak śmieszy dwójkę przyjaciół, bo poziom żartu kolegi jak zawsze zapewne był poniżej przeciętnej. Dalej brunet z kolczykiem w uchu i blondyn zagubiony we własnych myślach. Brunet próbujący być bardziej zabawny niż Jego poprzednik od żartów, w celu zaciągnięcia koleżanki, z którą się pojawił do łóżka, a blondyn analizujący po raz setny niezrozumiały dla Niego żart. Kolejny brunet, tym razem z żoną i następny, z narzeczoną. I wszyscy uśmiechnięci, elegancko ubrani... Ale wśród tych wszystkich ludzi brunetka wyglądała jak gwiazda filmowa na zebraniu ze statystami. Skromna, elegancka czerwona sukienka delikatnie opinała Jej idealnie krągłe ciało. Czerwień na Jej ustach dodawała im objętości i nic więcej nie było potrzebne. Błyszczące włosy opadające na ramiona, maleńkie złote kolczyki i naszyjnik...
- No i co się tak szczerzysz zamiast tam po prostu wejść? - zapytała z wyraźną pretensją w głosie. - Jeśli zapłaciłeś mi tylko za to żebym stała przed drzwiami i wpatrywała się w Nich jak głupek to mogłeś powiedzieć. Zjadłabym obiad. - dodała poprawiając niebieską sukienkę do kolan.
- Zaraz tam wejdziemy i będziesz mogła jeść do woli. Tylko nie przynieś mi wstydu. - powiedział odwracając się do Niej.
- Ok Panie Schlierenzauer. Od razu mówiłam, że to nie jest dobry pomysł, żebym tu z Tobą przyłaziła. Nie znam się na królewskiej etykiecie, nie wiedziałam jak mam się ubrać i mam gdzieś opowieści o konkursach idiotów masochistów...
- Uspokój się. - przerwał Jej rozbawiony Jej reakcją. - Wystarczy, że będziesz jadła nożem i widelcem, sukienkę Ci kupiłem, a opowieści wcale słuchać nie musisz. Po prostu siedź obok mnie i co jakiś czas mi potakuj. - powiedział.
- Chyba, że zaczniesz gadać głupoty. - zauważyła.
- To ja Ci płacę. - przypomniał ciągnąc Ją za rękę do środka. Jego pojawienie się wywołało niemałe zdziwienie wśród obecnych ale i przyjazne uśmiechy na twarzach kolegów. To, że stęsknili się za Gregorem, który razem z Nimi tworzył drużynę i jedną wielką rodzinę widać było gołym okiem. Nie było osoby, która nie witałaby się z Nim uściskiem. Jakby wrócił zza światów. Ale biorąc pod uwagę fakt, że od 3 lat nie pojawiał się na takich uroczystościach, czy nawet na wspólnym piwie, to było właśnie jak taki powrót...
- Długo się znacie? - zapytał Wolfi, kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsce a szatyn przedstawił swoją towarzyszkę.
- Wystarczająco długo. - stwierdził swobodnie obserwując reakcję brunetki, która przysłuchiwała się rozmowie.
- A czym się zajmujesz Anniko? - zapytał Heinz. Wszystkie pary oczu skierowały się na Nią. Była wyraźnie speszona. Nerwowo zerkała na szatyna ale ten ani myślał udzielić odpowiedzi.
- Annika jest hostessą w jednej z restauracji w Innsbrucku, mam rację? - zapytała przyjaźnie brunetka. Dziewczyna zerknęła na Nią zdezorientowana ale pokiwała głową. Szatyn natomiast uważnie przyglądał się brunetce.
- To Wy się znacie? - zdziwił się Stefan.
- Poznałyśmy się jak robiłam wywiad z Simonem Ederem do świątecznego programu. Nie mógł przyjechać do studia ze względu na ograniczony czas ale spotkałam się z Nim w restauracji i Annika była naszą pomocą. - wyjaśniła z uśmiechem.
- Robiłaś wywiad z Ederem? Podobno nikomu ich nie udziela. - zaczął z fascynacją w głosie Didl. I od tego momentu rozmowy zeszły z tematu Gregor-Annika, za co blondynka była brunetce cholernie wdzięczna. Z drugiej jednak strony to oznaczało, że brunetka doskonale wiedziała czym blondynka zajmuje się na co dzień tak na prawdę. I to było niefajne. Bycie prostytutką nie jest powodem do dumy ale czasem po prostu się inaczej nie da. Życie różne płata nam figle a kiedy już myślimy, że wszystko jest w końcu ok... znowu się pieprzy...
- Ja też mam po dziurki w nosie słuchania o kolejnych konkursach i sprzeczania się o punkty za wiatr. - zaśmiała się brunetka podchodząc do baru, przy którym siedziała blondynka. - Dla mnie to samo. - powiedziała do barmana i po chwili piła już podwójne Whiskey.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała blondynka nie patrząc na towarzyszkę.
- Nie oczekuję podziękowań. - odparła spokojnie.
- Nie mam zamiaru Ci za nic dziękować. - spojrzała na brunetkę. - I tak wszyscy się domyślają kim na prawdę jestem.
- Dlaczego tak myślisz? - zdziwiła się.
- Nie jestem taka głupia w brew pozorom. - prychnęła. - Gregor nie należy do facetów umawiających się na randki. On po prostu sypia z różnymi kobietami nie pamiętając ich imion. Nikt nie uwierzy, że tak nagle znalazł dziewczynę w restauracji i zaczął się z Nią spotykać. Zwłaszcza, że teraz ma mnie gdzieś i zawzięcie dyskutuje o rodzajach zapięć do nart. - powiedziała gorzko i upiła łyk alkoholu.
- Mylisz się. - powiedziała poważnie brunetka. - On nawet nie pyta tych dziewczyn o imiona. - dodała. Po chwili obie się zaśmiały.
- Nie ważne czy pamięta moje imię. Ważne, że płaci. - stwierdziła. Brunetka spojrzała na dziewczynę uważnie.
- A chociaż dobrze płaci? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. Blondynka zakrztusiła się trunkiem, który piła i spojrzała zszokowana na kobietę obok.
- W takich momentach, a nie zdarzają mi się one często, zazwyczaj pada pytanie dlaczego to robię.
- Dla pieniędzy. To oczywiste. - wzruszyła ramionami i upiła łyk alkoholu. - Przecież nikt nie zostaje prostytutką dla przyjemności. - dodała. Blondynka wpatrywała się w Nią uparcie.
- Przepłaca. - odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie.
- Musisz być dobra w tym co robisz. - zauważyła. Blondynka zaśmiała się gorzko.
- Żeby się ze mną przespał musiałam przegadać z Nim całą noc. - powiedziała rozbawiona czym zdziwiła kobietę. - Widocznie Sandra nie umiała mówić. - zaśmiała się.
- Och uwierz mi, że umiała. - stwierdziła brunetka. - Tylko nie zawsze miało to jakikolwiek sens.
- Pewnie dlatego zdziwił się kiedy ktoś miał inne zdanie niż On.
- Och to zawsze Go zadziwiało. Dlatego do Niej odszedł. - znów się zaśmiały.
- Czujesz jeszcze coś do Niego? - zapytała nagle blondynka.
- Nie. - odparła pewnie. - Nic oprócz żalu i współczucia. - dodała.
- Współczucia? - zdziwiła się.
- Współczuję Mu życia bez miłości. - powiedziała z zamyśleniem.
- Kłamiesz prawie idealnie. - oznajmiła pewnie Annika.
- Słucham? - zaśmiała się zdziwiona.
- Gdybyś zupełnie nic do Niego nie czuła nie ubrałabyś dzisiaj tego naszyjnika. - zauważyła. Brunetka jakby automatycznie dotknęła złotej róży wiszącej na Jej szyi. - Widziałam na zdjęciach. Dostałaś to od Niego prawda? - zapytała. Kobieta milczała. Odezwała się dopiero po chwili...
- Wiem, że pewnie wyrzucisz to do kosza kiedy tylko odejdę od baru ale tutaj masz moją wizytówkę. - podała dziewczynie kawałek papieru. - Potrzebuję kogoś kto ogarnie bałagan z kalendarzem w moim programie bo Ci idioci od logistyki już tak namieszali, że sama sobie nie radzę, a Ty doskonale byś sobie z tym poradziła. - powiedziała.
- Proponujesz mi pracę... - stwierdziła z powątpieniem. - Nie potrzebuję łaski. - oburzyła się. - Świetnie radzę sobie sama.
- Widzę. - stwierdziła patrząc uważnie na blondynkę, która przez chwilę mierzyła kobietę wzrokiem. - Po prostu to sobie przemyśl. To żadna łaska. Ja potrzebuję Ciebie a Ty potrzebujesz pieniędzy. I nie będziesz musiała być na każde zawołanie Schlierego. - dodała.
- Dzięki ale chyba zostanę przy rozmowach za pieniądze z Nim. - stwierdziła odkładając wizytówkę na ladę.
- Ok. Jak chcesz. - stwierdziła wstając z krzesełka. - Pamiętaj tylko, że On się nie zakochuje. - powiedziała odchodząc od Niej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - westchnęła i pokręciła głową dopijając drinka.
***
- Chyba się polubiły. - zauważył blondyn.
- Będą się teraz częściej widywać więc to chyba dobrze. - stwierdził szatyn ciągle obserwując rozmawiające kobiety.
- Każda będzie lepsza niż Sandra. - zaśmiali się. - Nawet jeśli Jej płacisz. - dodał popijając drinka. Szatyn spojrzał uważnie na przyjaciela. Ten tylko wzruszył ramionami. - Sporo? - zapytał.
- Thomas, przypominam, że porzuciłeś karierę, nie wygrywasz zawodów więc nie stać Cię. - stwierdził. Blondyn zaśmiał się lekko.
- Wydaje się być fajna. Jak na prostytutkę oczywiście. - stwierdził.
- Nie jest głupia. - powiedział szatyn zupełnie serio. - Trochę pyskata ale całkiem niezła w łóżku.
- Podoba Ci się. - zauważył blondyn z uśmiechem na twarzy. Szatyn wywrócił oczami. - Nadal robisz to gorzej niż Steffi. - stwierdził po czym obaj się zaśmiali.
- Cieszę się, że się Wam dobrze układa. - powiedział patrząc już na przyjaciela. - Widać, że odżyła przy Tobie. - dodał. Blondyn uważnie przyglądał się przyjacielowi przez chwilę. - Nie będzie żadnego ale Thomas. Powiedziałem już, że odpuszczam. Stałe związki nie są dla mnie a Steffi już nie jest taka rozrywkowa jak kiedyś więc na prawdę życzę Wam szczęścia w tym Waszym nudnie idealnym związku. - wyjaśnił popijając drinka.
- Wiem, że Święta spędzają u Twojej rodziny... - zaczął blondyn.
- Jak zawsze. - zauważył Gregor nie wiedząc do czego zmierza Morgenstern.
- Chciałbym spędzić z Nimi Sylwestra. Ze Steffi i z Theresą. - oznajmił poważnie. Twarz szatyna nagle jakby pociemniała.
- Robisz domówkę? Jeśli tak to wbijam. - stwierdził.
- Chciałbym je zabrać do Paryża. - oznajmił spokojnie czekając na reakcję przyjaciela...
***************************************
Po pierwsze... przepraszam, że dopiero dzisiaj ale dzieciaki w Anglii miały jakieś ferie czy coś teraz i byłam z Nimi przez kilka dni w Liverpoolu na obozie piłkarskim.
Po drugie... mam nadzieję, że Wam się podoba, bo akcja tak właściwie jeszcze na dobre się nie rozkręciła a pomysł na dalsze wydarzenia mam tak masakryczny, że pewnie mnie niektóre z Was będą chciały zabić. (zwłaszcza Ann :P dobrze, że jestem na wyspie :P)
Po trzecie... jutro w końcu coś nowego u Michała i Baśki :)
Zapraszam do czytania i komentowania a ja lecę nadrabiać zaległości u Was :)
Buziole :*