środa, 1 października 2014

Pytanie ósme

INNSBRUCK, MIESZKANIE STEFFI...

      Gorące kakao i góra pączków... Tak. Słodkość nad słodkościami. Bomba kaloryczna. Ale kiedy jest smutno i źle słodkości zawsze umilą dzień. A raczej noc...
- Powiedz, że będę gruba. - poprosiła patrząc na blondyna błagalnie. Uśmiechnął się wesoło i sam wziął jednego. Spojrzała na Niego ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej nie jadał pączków.
- No co? Teraz już mogę. - wzruszył ramionami i wziął potężnego gryza brudząc się cukrem pudrem na całej twarzy.
- Jeśli teraz powiem, że jesteś słodki to nie traktuj tego jako komplement. - zaśmiała się. Po chwili jednak spoważniała. - Chyba przesadziłam. - powiedziała ciszej. Wytarł twarz i spojrzał na Nią poważnie.
- Powiedziałaś Mu w końcu co myślisz i jak jest. - stwierdził.
- Ale nie czuję się z tym lepiej niż kiedy to siedziało we mnie. - odparła.
- Bo masz miękkie serce. - powiedział czym Ją zdziwił. - Gregor jest moim przyjacielem ale ostatnio... Nie mogę patrzeć na to co wyprawia. Zawsze był inny. Chodził swoimi ścieżkami i robił co chciał ale chociaż stwarzał pozory tego, że na kimś mu zależy. A teraz...
- A teraz coś się zmieniło. - zauważyła. - Może On ma jakiś problem Thomas... - powiedziała wyraźnie zmartwiona. 
- Ma problem z samym sobą Steff. - powiedział wstając z kanapy. Podszedł do okna i zaczął wpatrywać się w spadający z nieba śnieg. - Mam wrażenie, że nasza przyjaźń już nie istnieje. - stwierdził. Podeszła do Niego i położyła dłoń na Jego ramieniu. Spojrzał na Nią z czymś takim w oczach... Nie potrafiła tego rozgryźć. Albo może nie chciała potrafić. Bo wiedziała, że coś się święci. Niekoniecznie dobrego dla wszystkich. - Od jakiegoś czasu mnie unika. Zachowuje się jakbym Mu coś zrobił... - powiedział. - Więc nie zadręczaj się, że powiedziałaś Mu o kilka słów za dużo, bo jeśli nie Ty to ja bym Mu w końcu coś powiedział. Z resztą... Czasem... Nie mogę patrzeć na to jak Was traktuje. - dodał. Westchnęła.
- Theresa w brew pozorom jest dla Niego bardzo ważna. - zauważyła.
- Od kiedy? - zapytał. - Gdzie był kiedy najbardziej Go potrzebowałaś? - pytał dalej. Nie odpowiedziała. - To, że jest dupkiem i traktuje kobiety jak zabawki nie oznacza, że może tak traktować Ciebie. Jesteś matką Jego córki i zasługujesz na Jego szacunek. - powiedział z wyraźną złością.
- Chyba niepotrzebnie zawracałam Ci głowę. - stwierdziła kręcąc głową. - Ciągle za bardzo Ci zależy.  - powiedziała ciszej. Nie odpowiedział. Patrzył tylko na Nią. W końcu spojrzała na Niego ponownie. Był skupiony. Wyraźnie nad czymś się zastanawiał. Próbował odpowiednio dobrać słowa do tego co chciał powiedzieć ale chyba nie potrafił. - Powiedz to wprost. Widzę, że coś chcesz powiedzieć...
- Nadal nie rozumiem dlaczego kiedyś wybrałaś Jego. - odparł. 
- Mieliśmy do tego nie wracać. - przypomniała.
- Już raz wróciliśmy. - wspomniał.
- I skończyło się to Twoim rozstaniem z Kristiną. - powiedziała twardo. - Do tej pory nie potrafię sobie tego wybaczyć. - westchnęła i pokręciła głową.
- Doskonale wiesz, że między nami już nic nie było.
- Była w ciąży Thomas. - przypomniała. Zamilkli. Cisza była zbyt uciążliwa. Kiedy przyjacielska rozmowa i pomoc zeszła na takie tory? I po co? Miało tego nie być nigdy więcej. Poczuła Jego dłoń na policzku. Była ciepła i delikatna. I tak samo jak kiedyś czule głaskała Jej policzek. Delikatnie się uśmiechnęła i znów spojrzała na Jego piękne oczy, których kolor zawsze chciała odgadnąć, a które ten kolor ciągle zmieniały. - Nie chcę być taka jak Ona. - powiedziała cicho.
- Nigdy taka nie byłaś i nigdy nie będziesz. - powiedział.
- Ja też odebrałam dziecku ojca. Jeszcze zanim się urodziło. - powiedziała ze łzami w oczach. - Tak samo jak Sandra zrobiłam to bez skrupułów.
- Nie zrobiłaś tego z czystej złośliwości i zazdrości. - przypomniał. - I niczego nie rozwaliłaś. - dodał. - Nie byłaś w tym sama. Nie zmuszałaś mnie do niczego...
- To był błąd i nigdy więcej go nie popełnię. - szepnęła. Zamilkł. Zabolało. Jak wtedy... Odsunął się od Niej i odwrócił wzrok. - Obiecaliśmy sobie coś Thomas. - przypomniała.
- Wiem. Tylko nie jestem pewien czy będę potrafił dotrzymać tej obietnicy. - odpowiedział. - Nie chciałabyś tak po prostu być szczęśliwa? - zapytał. Milczała. Oczywiście, że chciała. I zdawała sobie sprawę z tego, że jest ktoś kto to szczęście może Jej dać. Ale...
- To wszystko jest zbyt...
- Skomplikowane. - dokończył za Nią. Uśmiechnęła się smutno. Widziała jak powoli wszystkie niechciane emocje z Niego uchodzą. Potrzebował czasu żeby na nowo stać się tym samym Thomasem co zazwyczaj. Westchnął po chwili i uśmiechnął się lekko. - Przepraszam. - powiedział. - Chyba na prawdę potrzebuję przerwy.
- Jedź do Lilly. Spędź z Nią trochę czasu. Poukładaj sobie wszystko... - powiedziała ciepło. 
- A co z Gregiem? - zapytał. - Poradzisz sobie z Nim?
- Ograniczę kontakty z Nim do zupełnego minimum.
- A co z jutrem? 
- Poradzę sobie. - zapewniła. Wziął głęboki wdech.
- Ok... Gdyby działo się coś... cokolwiek...
- Wiem Thomas. - powiedziała z uśmiechem. - Jak coś się będzie działo to Ci poprzeszkadzam. - delikatnie uderzyła Go pięścią w ramię. Pokręcił głową z uśmiechem. Założył kurtkę i pocałował Ją w czoło.
- Trzymaj się. - szepnął i wyszedł z Jej mieszkania...

MIESZKANIE GREGORA, NASTĘPNEGO DNIA...

    Kiedy nie śpi się całą noc poranek nie jest najlepszy. Zazwyczaj zasypia się nad ranem i w tym przypadku też tak było. Budzik zadzwonił o 7:00. Nie chciał, żeby Thomas zobaczył Go nie radzącego sobie z opieką nad dzieckiem. Od razu poskarżyłby się Steffi nabijając sobie u Niej kolejne punkty w tej Ich dziwnej przyjaźni. Do tej pory dziwił się, że Thomas nie skorzystał z tylu okazji ile już miał, żeby Ją zaliczyć. Bo to, że chce to zrobić widać gołym okiem. Od zawsze do Niej uderzał. Jeszcze zanim poznała Gregora. W końcu to Thomas Ich sobie przedstawił. I wtedy instynkt samca alfa wziął górę. Szatyn chciał Ją zdobyć więc Ją zdobył. Dlaczego nie liczył się z uczuciami blondyna? Cóż... To tylko laska i to całkiem niezła. Nie ma się o co kłócić prawda? Tak by się mogło wydawać ale wtedy Ich przyjaźń przeżyła pierwszy kryzys. A przecież to była jedyna trwała relacja jaką szatyn miał w swoim życiu. Więc obiecał, że będzie Ją dobrze traktował. To wtedy, właśnie dla Thomasa stał się na chwilę taki jak On. Albo chociaż próbował. I pojawiła się Sandra...
- Co Ty tu robisz? - zapytał otwierając drzwi, do których ktoś niemiłosiernie się dobijał.
- To na prawdę romantyczne powitanie kocie. - powiedziała z ironią i weszła do mieszkania zdejmując płaszcz i rzucając Go na sofę. - Stęskniłam się za Tobą. Pamiętasz, że mieliśmy gdzieś jechać na parę dni? - odwróciła się w Jego stronę i "rzuciła się"na Jego szyję. Lekko Ją odepchnął.
- Nie krzycz tak. - upomniał Ją spoglądając na drzwi do swojego pokoju. Uśmiechnęła się prowokująco.
- Chcesz to zrobić po cichu? Wiesz, że przy Twoich zdolnościach będzie to trudne. - powiedziała całując Go namiętnie i podciągając Jego koszulkę ku górze.
- Tatusiu czemu ta Pani Cię rozbiera? - usłyszał pytanie dziecka. Natychmiast odsunął się od blondynki i podszedł z uśmiechem do Theresy, która z wyraźną złością wypisaną na twarzy przyglądała się parze dorosłych. 
- Gdzie masz skarpetki? Przeziębisz się i mama będzie na mnie zła, chcesz żeby mi nie pozwoliła Cię do siebie zaprosić? - zapytał. Mała wywróciła oczkami. - Załóż skarpetki a ja zrobię Ci śniadanko dobrze? - zapytał.
- Ale zrobisz mi kakao? - zapytała.
- I tosty z dżemem truskawkowym. - puścił Jej oko. Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła do Jego sypialni.
- Co Ona tu robi? - zapytała z wyraźną niechęcią blondynka. Przeszedł obok Niej i zaczął przygotowywać śniadanie dla małej.
- Ona ma imię. - powiedział. - A z Tobą się nie umawiałem. - przypomniał. 
- Stefania podrzuca Ci dzieciaka jak chce pobaraszkować z Thomasem? Dziwię się, że się zgodziłeś. Dałeś się wyfrajerzyć. - oznajmiła siadając na blacie kuchennym.
- Tu nie można siedzieć. - usłyszeli głos Theresy. Patrzyła z pogardą na blondynkę. - Od siedzenia są krzesła. - wyjaśniła. Szatyn posadził sobie dziewczynkę na blacie po drugiej stronie.
- To dlaczego ty tu siedzisz? - zapytała blondynka.
- Bo nie jestem taka gruba jak Ty. - powiedziała jakby to była oczywista oczywistość. Szatyn zaśmiał się cicho, co nie uszło uwadze blondynki. Ze złością zeszła z blatu i usiadła przy stole.
- Sandy zjesz z nami? - zapytał.
- Nie może. - powiedziała dziewczynka.
- Czemu nie mogę? Będę jeszcze grubsza? - zapytała blondynka z ironią.
- Kakao i tosty z dżemem truskawkowym mogę jeść tylko z tatą i mamą. - oznajmiła. 
- Jestem dziewczyną twojego taty więc tak jakbym była Twoją drugą mamą. - stwierdziła pewnie. 
- Sandra! - warknął. Mała zrobiła duże oczy.
- Ty masz dziewczynę? - zapytała szatyna. Spojrzał na córkę, która była bardzo zdziwiona tym co usłyszała.
- Mleko Ci się przypala. - zauważyła blondynka z rozbawieniem. Natychmiast zdjął garnek z gazu.
- A mama? - zapytała ponownie dziewczynka. Tym razem ciszej. Miała łzy w oczach, a On nie potrafił tego znieść. - Nie kochasz Jej? - zapytała cichutko, a przerażenie na Jej twarzyczce było tak wielkie, że miał wrażenie, że mała zaraz się rozpadnie. Albo wybuchnie płaczem. Podszedł do Niej i mocno Ją do siebie przytulił.
- Hej, nie płacz... - powiedział czule.
- Nie kochasz mamusi? - zapytała ponownie. Spojrzał dziewczynce w oczy i nie mógł wypowiedzieć ani słowa. Bo na tą rozmowę było za wcześnie. - Odpowiedz mi! - krzyknęła. Miała taką samą minę, tak samo zapłakane oczy i nawet to samo wykrzyczała... Tak samo jak Jej matka 5 lat temu... I wtedy usłyszał dzwonek do drzwi.
- Strasznie tu masz tłoczno dzisiaj kochanie. - powiedziała blondynka. Spojrzał na Nią ze złością na twarzy. Posadził małą na krześle przy stole.
- Thithi, obiecuję, że Ci wszystko wytłumaczę ale najpierw musisz zjeść śniadanko dobrze? I proszę Cię nie płacz, wszystko jest ok biedronko. - pocałował Ją w czółko i podał Jej śniadanko po czym podbiegł do drzwi, do których znów ktoś bardzo się dobijał. - Już otwieram, nie gorączkuj się tak Tho... - zamilkł widząc, kto stoi za drzwiami. 
- Wysłałam Go do Lilly. To z Nią teraz powinien być. - oznajmiła nie patrząc na Niego w ogóle. - Tess gotowa? - zapytała.
- Je śniadanie. - powiedział. Wyglądała kiepsko. Miała podkrążone lekko oczy, które nie świeciły już tym samym pozytywnym blaskiem co kiedyś. Ba, co jeszcze wczoraj... Blada jak zawsze twarz wydawała się być jeszcze bledsza. Jedyne co się w Niej nie zmieniło to umiejętność doboru ubrań. Zawsze wyglądała elegancko a zarazem bardzo kobieco. I zawsze wydawała się młodsza niż w rzeczywistości. 
- Mogę wejść? - spytała nie widząc żadnej reakcji z Jego strony.
- Jasne, tylko... - nie zdążył nic powiedzieć, bo oboje usłyszeli płacz dziecka. Natychmiast wbiegli do kuchni. Blondynka stała pochylona nad dziewczynką, która płakała tak bardzo, że na Ich twarzach od razu pojawiło się przerażenie. A wszystkiego dopełnił rozbity kubek i mleko wszędzie dokoła. Brunetka od razu podbiegła do dziecka i chwyciła jej rączkę, która była cała we krwi.
- To tylko małe rozcięcie, a mleko było lekko ciepłe więc nie wiem o co ten cały krzyk. - powiedziała blondynka stojąca obok. Szatyn od razu przyniósł z łazienki czyste ręczniki i apteczkę. Brunetka nie odezwała się ani słowem. Przytulała tylko dziewczynkę i uspokajała Ją głaszcząc po pleckach. Płacz małej robił się coraz bardziej cichy i spokojny. - Świetnie, przez tą małą beksę zniszczyłam sobie sukienkę. - mruknęła.
- Wyjdź stąd. - powiedział do blondynki.
- Słucham? - zdziwiła się. - Ten bachor zrzędził, że ma zbyt ciepłe mleko więc chciałam wziąć Jej kubek i schłodzić pod zimną wodą a Ona stwierdziła że tata ma to zrobić i nie kto inny i wyszarpnęła mi kubek z rąk więc sama jest sobie winna!
- Sandra wyjdź! - warknął trzymając małą na rękach kiedy brunetka przemywała ranę zimną wodą. 
- Brawo Gregor, chyba marnie się starałeś kiedy Ją robiłeś, bo wszystkie beznadziejne geny odziedziczyła po tej ciemnej małpie. - powiedziała i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Spojrzał na kobietę ale była skupiona na rączce córki. Pogłaskał małą po główce i pocałował Ją czule.
- Już dobrze biedronko... Bardzo boli? - zapytał.
- Już mniej... ale piecze... - powiedziała cichutko płacząc.
- Ja wiem kochanie ale tak trzeba... Mamusia zrobi Ci opatrunek i od razu będzie lepiej. - powiedział. - Jesteś bardzo dzielna wiesz? - mówił do Niej cały czas. - Dlaczego wyrwałaś Sandrze kubek? - zapytał.
- Chciałam Ją oblać. - powiedziała cicho.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Bo powiedziała, że się z Nią ożenisz i że już nie będziesz mnie kochał tak jak mamusię i że o nas zapomnisz. - powiedziała. Złość na twarzy brunetki była tak wyraźna, że emanowała na każdą ze stron. Musiała wziąć głęboki wdech, żeby się nie rozpłakać. Doskonale pamiętał, że radzenie sobie z emocjami nie było mocną stroną brunetki. Że każda złość kończyła się płaczem. Płaczem z bezsilności.
- Zawsze będę Cię kochał Thithi. - powiedział Jej do ucha. - I z nikim się nie żenię. - dodał głaskając Ją po główce.
- Gotowe. - powiedziała cicho brunetka. - Teraz musisz się troszkę przespać Tess, a jak się obudzisz to już nie będzie bolało wiesz? - zapytała z łagodnym uśmiechem. Mała pokiwała główką.
- Jak się obudzisz to zjemy sobie po dużej porcji lodów, chcesz? - zapytał.
- Mama też? - spytała.
- Też. - odpowiedział. Wziął małą na ręce i poszedł położyć Ją w swoim łóżku. Zasnęła prawie od razu. Wyglądała jak aniołek. Zapłakany aniołek. Był zły. Wściekły. Jeszcze nigdy nie miał tak wielkiej ochoty żeby kogoś walnąć jak teraz blondynkę. Czasem się zastanawiał po co tak właściwie z Nią jest... Dla seksu Gregor. 
   Kiedy wrócił do kuchni brunetka klęczała na podłodze i starała się zebrać rozbite szkło. Trzęsły Jej się ręce. 
- Zostaw... - powiedział cicho biorąc z Jej dłoni zmiotkę. Nie chciała jej oddać. - Zostaw to Steffi. - powtórzył kładąc dłoń na Jej ramieniu. Oddała Mu wszystko i usiadła na krześle przy stole. Kiedy skończył sprzątać zapadła cisza. Widział łzy płynące z Jej oczu. Nie znosił płaczących kobiet. Nie wiedział jak ma się wtedy zachować. Poza tym kiedy Steffi płakała to znaczyło, że na prawdę jest źle. Ona zawsze była twarda...
- Musisz porozmawiać z Theresą. - odezwała się po chwili, ocierając dłonią łzy. Pokiwał głową. 
- Nie wiedziałem, że przyjdzie... - zaczął.
- Nie obchodzi mnie to. - przerwała Mu. - Mieliśmy umowę Schlieri. Kiedy Tessa jest u Ciebie Sandry ma nie być. - przypomniała. Nie patrzyła na Niego. Myślami była gdzie indziej.
- Mogę Ci obiecać, że więcej się to nie powtórzy. - powiedział.
- Owszem, nie powtórzy się. - powiedziała pewnie. Spojrzała na szatyna poważnie. - Wracamy do Wiednia Gregor. - oznajmiła...



********************************************
Jest i kolejny :)
Dziękuję za wasze poprzednie opinie :*
Jesteście najlepsze :*
Ann!!! Rozdziały krótkie bo pakowanie. ;P
Mam tyle spraw do załatwienia przed wyjazdem, że ledwie się ze wszystkim wyrabiam.
A Anglia czeka mnie już pojutrze.
Dlatego kolejny rozdział, jeżeli nie pojawi się jutro to będzie dopiero koło niedzieli :)

Buziole :*

5 komentarzy:

  1. Narzekam , że krótkie , bo uwielbiam czytać każdy z rozdziałów , więc nie krzycz żabo!:D
    Chyba to moje ulubione opowiadanie z tych wszystkich , które napisałaś , ale oczywiście tamte są równie wyjątkowe...
    Pakowanie ? Gdzie? Co nic nie mówisz? Nie chwalisz się?!
    Co do rozdziału to Thom i Steffi to zaskoczenie nie małe dla mnie , ale nadal nie potrafię czytać o Nim w spokoju...
    Co do Sandry ja ją tutaj zwyczajnie uwielbiam , nie wiem jakim cudem w ogóle przeszło to przez moje gardło , ale ... Cud!
    A może dlatego , że ja lubię czarne charaktery? Nie wiem Sama...
    A Thessa? Dziewczyna poprawia mi humor każdego dnia! Mądra ślicznotka!
    Czekam na kolejny i zapraszam na http://du-sei-stark.blogspot.com/ jak będziesz miała chwilę.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. Thomas i Steffi... Mogłam się spodziewać, ale to i tak było lekkie zaskoczenie :)
    Blond-małpa atakuje!!! Oby Greg sie ogarnął i zerwał z nią bo tak naprawdę ona burzy cały ten ich mały świat ;)
    Miłego pobytu w Anglii, kocham ten kraj, a Londyn to najpiękniejsze maisto jakie do tej pory odwiedziłam :D
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. - Tu nie można siedzieć.
    - To dlaczego ty tu siedzisz?
    - Bo nie jestem taka gruba jak Ty.
    Kocham Tessę! Ta mała jest mistrzynią w dogadywaniu Sandrze :D
    Gregor daj sobie spokój z tą blondi! Masz obok siebie Steffi. Wykorzystaj to, o ile nie jest za późno ;)
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko, bo z telefonu nie da się komentowac... ale! Treściwie i na temat! KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń