piątek, 12 grudnia 2014

Pytanie trzydzieste drugie


INNSBRUCK, KATEDRA ŚW. JAKUBA

     Każda kobieta czeka na ten jeden jedyny i najważniejszy dzień w swoim życiu. Każda pragnie w Nim być najpiękniejsza, najważniejsza... Stać przy ołtarzu u boku mężczyzny, którego miłości jest pewna i którego sama darzy szczerą, prawdziwą miłością. Często droga do ołtarza jest trudna, ciężka i długa, bo życie nas nie oszczędza. Los zawsze płata jakieś figle, zawsze poddaje nas jakiejś próbie. Naszą miłość również. I choć niektóre związki bazują na potężnym uczuciu zdarza się, że miłość przegrywa walkę z czasem. Bo miłość to uczucie, które się odradza. Za sprawą odpowiedniej osoby. I często jest tak, że mamy w sercach dość miejsca na więcej niż jeden rodzaj miłości. Na tą prawdziwą, pełną namiętności, fascynacji, zaufania i na tą sentymentalną, pełną wspomnień. I tak też było z kobietą, która teraz siedziała w pięknej białej sukni, z cudownym, delikatnym stroikiem we włosach, z okrytymi futerkiem ramionami na wózku przed ołtarzem najpiękniejszej katedry jaką kiedykolwiek widziała. I patrzyła na mężczyznę, który stał obok Niej, który patrzył na Nią jakby nie wierzył, że to wszystko dzieje się na prawdę. A działo się. I mimo, że na zewnątrz było dziesięć stopni na minusie Oni czuli w sobie ciepło, które ogrzewało Ich od serca począwszy. Bo zwyciężyli...

- Ja Thomas biorę Ciebie Steffi za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.


- Ja Steffi biorę Ciebie Thomasie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.


- Steffi przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.


- Thomas, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.


***

     Widział w Niej radość, widział szczęście, widział nadzieję, czyli wszystko to czego tak długo szukał, na co tak długo czekał. Czekał właśnie na Nią. I tego był pewien jak niczego innego. Bo choć był świadom popełnionych przez siebie błędów wiedział, że dostał zbyt wiele, żeby się załamać, żeby się poddać, żeby się obwiniać. Dostał przyszłość. Dostał możliwość zbudowania najpiękniejszej rzeczy jaka może spotkać człowieka. Rodziny. A nie ma nic bardziej pięknego i cudownego jak rodzina zbudowana z wzajemnej miłości. I choć oboje dużo przeszli i oboje mieli już kogoś na świecie kto kocha ich bezwarunkowo, nadszedł czas na zadbanie o siebie. 
   Uśmiech nie schodził Mu z twarzy kiedy widział jak bawi się usiłując zatańczyć makarenę na wózku. Codziennie ćwiczenia sprawiały, że zaczynała widzieć dla siebie szanse na to, że nie zawsze będzie zależna od kogoś, że może normalnie żyć ze swoim kalectwem. Że wszystko da się przezwyciężyć jeżeli jest się razem...
- Jak coś spieprzysz pierwszy nakopie Ci do dupy. Ale o tym już wiesz. - usłyszał obok. Uśmiechnął się i odwrócił w stronę przyjaciela. Szatyn stał z jedną ręką w kieszeni, w drugiej trzymał kieliszek z winem i cwanie się uśmiechał.
- Jak zobaczyłem Cię w tej muszce w kościele myślałem, że chcesz mi ślub zbojkotować. - powiedział szczerze, patrząc na wielką bordową muchę pod szyją przyjaciela. Ten jedynie się lekko skrzywił i odpiął uciążliwą część garderoby.
- Pasuje do sukienki. - mruknął niezadowolony. Blondyn jedynie się zaśmiał. Szatyn spojrzał na przyjaciela i uśmiechnął się szeroko. - Ożeniłeś się Thomas. - zaśmiał się.
- Na to wygląda. - odparł patrząc w kierunku swojej żony.
- I jak wrażenia? - zapytał również patrząc na brunetkę, którą teraz usiłował obrócić ojciec Thomasa.
- Nigdy nie byłem tak spokojny Gregor.
- Spokojny?
- Ożeniłem się z kobietą, którą kocham od kiedy Ją poznałem. Z która przeżyłem dobre i gorsze chwile i która też mnie kocha, choć Ją zawiodłem. Przeszliśmy przez wiele Greg, a bawimy się na własnym weselu. Jestem spokojny o swoją przyszłość bo teraz jestem pewien, że co by się nie działo to już zawsze będziemy razem. - odpowiedział szczerze. Zerknął na przyjaciela, który teraz patrzył na blondynkę bawiącą się z Theresą i Lilly na parkiecie. - Tobie też przydałoby się trochę spokoju. - dodał.
- Ja i spokój się nie sprawdza Thomas. - stwierdził upijając łyk wina.
- Wiesz... jest wiele rodzajów spokoju. My ze Steffi jesteśmy trochę nudni jeśli o to chodzi ale Ty i Annika...
- Ja i Annika to mieszanka wybuchowa. - przerwał Mu. - Gdybyśmy byli małżeństwem rozwodzilibyśmy się z częstotliwością co drugi dzień.
- To i tak rzadziej niż zakładałem. - zaśmiał się blondyn. Schlierenzauer tylko wywrócił oczami.
- Gdzie będziecie mieszkać? Dalej w tym mieszkaniu zastępczym? - zapytał. Morgenstern spojrzał na przyjaciela uważnie. - Pytam bo zależy mi na wygodzie Theresy, jeśli chcecie, może z Nami jeszcze pomieszkać.
- To nie będzie konieczne. Mam dla Nich niespodziankę. - uśmiechnął się tajemniczo.
- Ok. Ale nie kupiłeś żadnego zamku w Szwajcarii prawda? Miałbym trochę nie po drodze na skocznię. - zauważył.
- Nie, nie w Szwajcarii...

***

- Promieniejesz. - zauważyła z szerokim uśmiechem Gloria, która teraz siedziała obok brunetki i polewała kolejne kieliszki alkoholu. 
- Wyszłam za mąż. - stwierdziła. Powiedziała to tak jakby jeszcze w to nie wierzyła. Ale szczęście biło od Niej na kilometry. - Jestem mężatką dziewczyny. Jutro wyjdą mi pierwsze zmarszczki. - zaśmiała się.
- Jeśli od wychodzenia za mąż pojawiają się zmarszczki to moja cera na zawsze już pozostanie nieskazitelnie piękna. - stwierdziła blondynka i wypiła kolejny kieliszek alkoholu. Brunetki zaśmiały się wesoło.
- Nie panikuj. Wiesz, że mój brat ma ciężki zapłon i opóźnione reakcje na bodźce. - powiedziała Gloria.
- Jesteś jeszcze taka młoda... na prawdę chcesz się już na zawsze uwiązać przy boku najbardziej irytującego faceta na ziemi? 
- Steffi... istnieją rozwody. - oświadczyła.
- Dobra, dość o czekaniu na oświadczyny bo i ja się załamię a przypomnę Wam, że ja nadal czekam na mojego księcia z bajki więc bądźcie tak dobre i pozwólcie mi złapać bukiet, który właśnie powinnaś rzucać Steff. - stwierdziła i wjechała z Panną Młodą na środek sali.
    Blondyn podszedł do kobiety i pochylając się nad Nią dał Jej słodkiego całusa.
- Gotowa na skazanie jakiejś niewiasty na myślenie o weselu? - zapytał wesoło.
- Niech się męczą. - puściła Mu oko. Zaśmiał się i stanął zaraz za Nią dłońmi zakrywając Jej oczy. Wszystkie panny ustawiły się w dość dużej grupie w niewielkiej odległości za parą na środku. Theresa będąca teraz na rękach u swojego ojca liczyła głośno do trzech.
- Raz! Dwa! Trzy! - wrzasnęła. Kiedy brunetka odwróciła się żeby zobaczyć kto złapał bukiet zaśmiała się widząc wręcz zrozpaczoną blondynkę, która z niedowierzaniem patrzyła na wiązankę w swoich rękach.
- Świetnie. - skomentowała. - Teraz sobie wszyscy poczekają na następne wesele. - stwierdziła.
- Nie panikuj. - puściła Jej oko brunetka. I przyszłą kolej na mężczyzn. Rzut krawatem był jeszcze zabawniejszy niż bukietem bo nie zdawała sobie sprawy, że koledzy Thomasa są tak zdesperowani. Rzucili się na krawat jakby to była kryształowa kula. 
- Wygrałem! Żenię się! - wrzasnął zwycięzca.
- Trzeba mieć dziewczynę Stefan! - krzyknął Manuel złośliwie. Spojrzała na szatyna, który w tej zabawie nie uczestniczył. Stał w kącie z założonymi rękami i tylko kręcił głową widząc całe to zamieszanie. Blondynka natomiast siedziała przy stoliku i patrzyła na Niego z czymś takim w oczach... Serce się krajało.
- Czemu się nie bawiłeś? - zapytała podjeżdżając do Niego.
- Nie wierze w te bzdury. Dobrze wiesz, ze chciałem ślub z Vegas bez tych wszystkich pierdół. - przypomniał.
- I dzięki Bogu za Ciebie nie wyszłam. - złożyła ręce jak do modlitwy powodując że się zaśmiał. - Nawet Jej nie pogratulowałeś zwycięstwa.
- Złapała tylko jakieś charabuździe. - zauważył.
- Te charabuździe kosztowały 150 euro. - powiedziała udając oburzenie. Znów się zaśmiał. - Idźże do Niej. 
- Boję się.
- Czego? - zdziwiła się.
- Że zacznie gadać o ślubie.
- I?
- I? I nie chcę...
- Nie chcesz ślubu tak?
- Chcę ale...
- Ale co?
- Nie wiem. - westchnął.
- Kochasz Ją? - zapytała. Spojrzał w kierunku blondynki. Wpatrywała się w bukiet leżący teraz na stole zaraz przed Nią. Uśmiechnął się. - No to powiedz Jej to. - walnęła Go pięścią w brzuch.
- Ej! Jadłem przed chwilą krokieta! - oburzył się. Wywróciła tylko oczami i odjechała. Pokręcił głową. - Przedtem nie była taka upierdliwa. - mruknął idąc w kierunku blondynki. Usiadł zaraz obok Niej.
- Hej... - zaczął. - Bolą Cie nogi?
- Nie, dlaczego? - zapytała nie wiedząc o co Mu chodzi.
- Bo cały dzień chodzisz mi po głowie. - wyszczerzył się. Patrzyła na Niego jakby urwał się z choinki.
- Bardzo denny tekst na podryw. Próbuj dalej.
- Gdybyś była kanapką z McDonalda nazwałbym Cię McBeauty. - znów się wyszczerzył. Pokręciła głową i biorąc bukiet udała się do wyjścia. Poszedł za Nią. - Zaczekaj. - chwycił Ją za rękę w szatni.
- Co chcesz?
- Wyjdź za mnie. - powiedział patrząc prosto w Jej oczy. 
- Za dużo wypiłeś. - skomentowała prosząc o swój płaszcz.
- Ej mówię coś do Ciebie!
- A ja nie będę słuchać i patrzeć jak robisz z siebie idiotę.
- Właśnie poprosiłem Cię o rękę, to nazywasz idiotyzmem? - oburzył się.
- Nie tak prosi się o rękę! - warknęła. Zacisnął zęby.
- Poczekaj tu. - powiedział i wybiegł gdzieś na zewnątrz. Westchnęła i pokręciła głową ale wróciła na salę. Stanęła obok filara ciągle patrzyła na bukiet, który miała w dłoniach. Nie chciała patrzeć na parę młodych. Zbyt dużo uczucia widziała pomiędzy Nimi. Uczucia, którego być może nigdy się nie doczeka z Jego strony. A już myślała, że wszystko zaczęło się układać przez te ostatnie dni. Że Go choć odrobinę naprawiła, że Jego uczucia wobec Niej są choć trochę szczere, że może zacząć wierzyć w Jego słowa... A On znowu zaczął się zachowywać jak dzieciak. Widocznie nikt oprócz Steffi nie zasługiwał na Jego prawdziwość... - Jestem. - wysapał obok Jej ucha. Odwróciła się w Jego stronę i lekko zdziwiona spojrzała na Niego. - Wyjdź za mnie. - wysapał opierając się na kolanach. Znów złość wyszła na Jej twarz. A wszystkiemu przyglądało się całe wesele. A najbardziej Para młoda. Z dziwnymi uśmiechami na twarzach. W tym momencie poczuła się jak atrakcja. 
- Już Ci mówiłam, że nie tak się oświadcza! - warknęła chcąc odejść ale złapał Ją za łokieć, wyrwał Jej bukiet z rąk i praktycznie runął na kolana wprost przed Nią. Wystawił rękę z bukietem w Jej stronę a drugą wygrzebał coś z kieszeni marynarki. Zaniemówiła.
- Nie wiem jaki masz rozmiar ale można zmniejszyć. - wysapał. - Wyjdziesz za mnie czy mam o to zapytać na skoczni w Planicy? - spytał...

***

- Ale... o mój Boże tu jest pięknie... - szepnęła zakrywając usta. Ręką mocno obejmowała szyję Austriaka jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. Wszystko było takie eleganckie a zarazem ciepłe i bardzo rodzinne. Każde pomieszczenie w tym domu było urządzone tak aby czuć bliskość osób w nim mieszkających. Dom był spory, parterowy i bardzo przestronny. Położony na obrzeżach Innsbrucka.
- Pokój Theresy obejrzymy jutro kiedy Gloria Ją przywiezie. - powiedział niosąc Ją przez korytarz.
- Ej, a kuchnia? - zapytała kiedy mijali to pomieszczenie ale tam nie wstąpili.
- Jutro. - powiedział zadowolony.
- A tutaj co jest? - zapytała mijając kolejne drzwi.
- Jutro. - powtórzył coraz bardziej rozbawiony Jej ciekawością.
- Dzisiaj mam prawo zobaczyć tylko salon? Mam tutaj mieszkać Thomas... - zauważyła.
- Ze mną. - przypomniał. - Dlatego pokazuję Ci dzisiaj to co najważniejsze dla Nas.
- I salon jest taki dla Nas ważny? - zapytała śmiejąc się.
- Salon był po drodze i nie ma do Niego drzwi. - wyjaśnił.
- Po drodze do czego? - spytała.
- Do sypialni kochanie. - oznajmił z pełną powagą i otworzył drzwi do najbardziej spokojnego pomieszczenia jakie kiedykolwiek widziała. Wszędzie spokojny błękit i beż. Elegancja, klasa i delikatność. I to wielkie łóżko... - Mam nadzieję, że Ci się podoba, bo mam zamiar spędzić tutaj z Tobą większość życia. - puścił Jej oko. Zaśmiała się wesoło.
- Jesteś nienormalny. - powiedziała całując Go czule.
- Ale Cię kocham. - powiedział poważnie. - I mam zamiar Cię teraz wykorzystać. - powiedział cwanie i położył Ją na miękkiej pościeli...


***********************

I tak oto doszliśmy do ostatniego rozdziału tej historii. :)
Przepraszam wszystkich, którzy mieli jednak nadzieję na wspólną przyszłość Gregora i Steffi.
Zawsze to On wygrywa główną bohaterkę więc postanowiłam, że teraz będzie inaczej.
Poza tym póki co to moje ostatnie opowiadanie z Gregorem i Thomasem w rolach głównych więc chciałam jakoś wyważyć ich szczęście. 
I obaj je tutaj znaleźli.
Epilog już jutro ;)
Buziole :*

P.S.: Rozdział dedykuję Kamili Sztuk :*
Wiem, że płaczesz nad tym co stworzyłam, bo widziałaś tutaj inne zakończenie więc przepraszam! :*

11 komentarzy:

  1. Krokiet na weselu Steffi i Thomasa rozwalił mnie :D Współczuje Annice takich oświadczyn, ale cóż spodziewać po Schlierim :D Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło i każdy w miarę możliwości znalazł Swoją miłość :) W epilogu Glorię można by jeszcze hajtnąć, żeby jej przykro nie było :) No i może dla Gregora jakieś trojaczki aby nadrobić zaległości z wczesnego tacierzyństwa? ;P Pozdrawiam i czekam na podsumowanie naszej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh... Nawet nie wiem od czego zacząć, bo chciałabym przekazać Ci wszystko co siedzi mi teraz w mojej główce ;)
    No to tak na wstępie; zaczęłam czytam w poniedziałek i dzisiaj skończyłam ;) Nadrobiłam ponad 30 rozdziałów w zaledwie kilka dni, a to chyba u mnie taki pierwszy przypadek. Nie komentowałam poprzednich rozdziałów, bo stwierdziłam, że jak skończę nadrabiać, to napiszę wszystko co będę miała w sercu odnośnie tego opowiadania :*
    Jak zaczęłam czytać pierwszy rozdział strasznie mnie to wszystko zaciekawiło. Było takie piękne, pokazane z trochę innej perspektywy niż zwykle. Może to trochę głupio i płytko zabrzmi, ale nie wiem jak ja wytrzymam bez kolejnych rozdziałów. Pomimo, że zaczęłam czytać w poniedziałek to strasznie się przywiązałam i zżyłam z bohaterami. Codziennie jak tylko przychodziłam ze szkoły, mój rytuał wyglądał tak, że jadłam obiad a zaraz potem czytałam Twoje rozdziały. Nie powiem, że jestem zadowolona, że następny będzie epilog, bo baaardzo chętnie bym sobie jeszcze poczytała o historiach Gregora, Thomasa, Steffi i Theresy. Uwielbiam to opowiadanie i to jak piszesz, więc mam nadzieję, że wkrótce pojawi się kolejne ( P.S jeżeli będzie nowe opowiadanie, to błagam, powiadom mnie o tym :* Na pewno wtedy będę czytać na bieżąco :*)
    No ale wracając do naszych bohaterów; przez całe opowiadanie, kiedy czytałam ciężko mi było zdecydować czy u boku Steffi wolałabym widzieć Gregora czy Thomasa. Bardzo często się to w moim przypadku zmieniało, no ale jak widziałam, że Gregor tak walczy o miłość Steffi i Theresy, jakim uczuciem darzy swoją córkę i że traktuje ją wręcz jak księżniczkę to mi serce miękło, a z drugiej strony Thomas, który bezinteresownie pomagał Steffi i starał się ją zawsze wspierać. Wydaje mi się, że bardzo dobrze wyszło ;) Bo kiedy Steffi i Thomas są razem szczęśliwi, a obok Gregor, który nagle uświadamia sobie, że kocha Annikę i się jej oświadcza... Czy może być coś piękniejszego? Uwielbiam <3
    Ale muszę przyznać, że z całego opowiadania, ze wszystkich 32 rozdziałów najbardziej mnie rozwalały teksty Theresy, bo kiedy wyobrażałam sobie taką pięciolatkę, to wręcz płakałam ze śmiechu. Taka pozytywna mała dziewczyna bardzo dużo dała temu opowiadaniu. Podnosiła na duchu i czasami strasznie rozbawiała. Podobało mi się to, że pomimo tego, że miała zaledwie pięć lat, to potrafiła walczyć o swoje (chociażby sytuacja z Sandrą, kiedy chciała ją oblać). Szkoda tylko, że słowa, kiedy mówiła Gregorowi, że Steffi i tak się kiedyś z nim ożeni, się nie spełnią. No ale czego ja znowu oczekuję... Właśnie uświadomiłam bym sobie, że chyba chciałabym, żeby Steffi była z każdym z nich... :P No ale to by było totalnie bez sensu :* Tak się zastanawiam co jeszcze napisać, bo mój komentarz zbliża się do rozmiarów porównywalnych z połową mojego standardowego rozdziału, więc powoli chyba muszę kończyć.
    Przede wszystkim chciałabym Ci podziękować, że mogłam przeczytać tak piękne opowiadanie. Mam nadzieję, że epilog będzie tylko ukoronowaniem szczęśliwego zakończenia losów bohaterów (chociaż nie miałabym nic przeciwko, jakbyś kiedyś zdecydowała się kontynuować to opowiadanie :*).
    Nie zostaje mi nic innego, jak życzyć ci powodzenia w pisaniu epilogu. Mam nadzieję, że niedługo wrócisz z kolejnym opowiadaniem :*
    Ja już kończę, bo zaraz zmykam oglądać kwalifikacje.
    Chciałbym ci jeszcze napisać, że wręcz pokochałam to opowiadanie <3 (Czy jest to normalne??? :* )
    Jutro też coś jeszcze na pewno napiszę ;)

    Powodzenia :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S To chyba najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek napisałam :*

      Usuń
  3. Oj no zdecydowanie miałam inną wizję kończącą to opowiadanie. Na miejscu Thomasa u boku Steffi miał być Gregor. Tak się jednak nie stało :/ Co ja poradzę na to, że uwielbiam ich razem/ Czy ten pierścionek, który Gregor dał Annice nie był przeznaczony dla panny Richter? Przepraszam, teraz już nie panny Richter, bo pani Morgenstern. Sprawa tego pierścionka naprawdę mnie intryguję i wgl skąd on go wziął? Ni stąd ni zowąd wypada z pierścionkiem i prosi ją o rękę. Słodkie i romantyczne jak dla mnie. Innym może się nie podobać, ale ja kocham go przez to jeszcze bardziej. Dlatego tak właśnie ubolewam nad tym, że on i Steffi nie są razem. Cieszę się jednak, że jest z kimś, kto go kocha i da mu szczęście, choć pamiętaj, że mój stosunek do związku Grega i Anniki się nie zmienił. Cieszy mnie również to, że pojawili się chłopcy z Austria Team i byli tak zdesperowani w łapaniu muchy :D I ten biedny Stefan, który nie ma się z kim żenić. Ja bym się z wielką chęcią na ochotniczkę zgłosiła, bo go uwielbiam. Szkoda mi Glorii, która nie spotkała jeszcze swojego księcia, dlatego mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać na jej szczęście.
    Nie wiem, co mam jeszcze napisać, bo smutno mi, że to już koniec tego opowiadania, bo było niesamowite. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się pod czymś nowym ;) Trzymaj się i do zobaczenia jutro pod epilogiem. Dziękuję za dedykacje i nie jestem na ciebie zła, choć wolałabym zdecydowanie inne zakończenie.
    Papa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedzieć czemu jedna piosenka kojarzy mi się z Gregorem i tak jakby go opisywała Dash Berlin - Better Half Of Me feat. Jonathan Mendelsohn

      Usuń
  4. Jak epilog? Jak to koniec? Jak to Thomas i Steffi?!
    Echh.. No szkoda, że nie wybrała Gregora, ale skończyło się happy endem, Gregor ma Annikę, co też jest dobrze, bo naprawdę wykreowałaś ją na świetną osobę.

    Kolejna cudowna historia w Twoim wykonaniu dobiegła końca. Mam nadzieję, że zdecydujesz się na coś nowego. Zobaczyć Michaela i Gregora w nowym opowiadaniu - marzenie! :D

    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem szczerze że jest mi przykro. Przeczytałam co napisałaś pod rozdziałem i odechciało mi się go czytać. Wybacz mi szczerość ale trzymałam kciuki za Gregora.. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej :( Dziękuję Ci za szczerość to dla mnie bardzo ważne :* Mogę jedynie Cię przeprosić i powiedzieć, że wybór między Nimi nie był dla mnie łatwy ale czułam, że to powinien być Thomas. Poza tym, w tym opowiadaniu każdy kończy szczęśliwie więc nie ma się co smucić ;)

      Usuń
  6. Kiedy będzie coś u Michała?:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego na prawdę nie wiem... :( Póki co trochę mnie tam przytkało i mam blokadę pomysłów. :(

      Usuń
  7. A ja czuję się jakoś nijak... ;/ Rozdział jest piękny, kochana. Jednakże to nie żadne zdziwienie, gdyż zdążyłaś każdego już do tego przyzwyczaić, więc to norma. Ale...
    Teraz, gdy znajdujemy się de facto na finiszu, czytając sceny z wesela Steffi i Thoma, przed oczyma stanęły mi fragmenty, w których tak bardzo opowiadałam się za Steffi, lecz w parze z Gregorem i... No to takie dziwne, bo niby teraz wiem, że wszystko skończy się dobrze, pięknie, szczęśliwie, lecz to zmieszanie zalega gdzieś i nie sposób się tego wyzbyć...
    Cóż, czekam i nie czekam na epilog, gdyż nie chcę się jeszcze żegnać. ;c

    OdpowiedzUsuń