DOM KRISTINY...
Kolejna dawka zimnej wody na głowę i wściekły wzrok blondyna, który był cały przemoczony. Trząsł się z zimna i nie tylko. Oczy miał zaczerwienione, zupełny brak siły w mięśniach i zapewne cholerny ból głowy. Wyglądał jak chodzące nieszczęście.
- Doprowadź się do porządku a potem pogadamy. - szatyn rzucił Mu na łóżko świeże ubrania i duży ręcznik.
- Nie chce mi się z Tobą gadać. - stwierdził zdenerwowany zachowaniem Schlierenzauera.
- Nie obchodzi mnie to! - warknął. - Jak się ogarniesz to czekam na dole. Masz 15 minut. - powiedział wyraźnie wściekły i wyszedł trzaskając drzwiami... Miał serdecznie dosyć widoku blondyna jak na jedną noc. Przez kilka godzin próbował Go dobudzić, potem próbował z Nim rozmawiać ale ten ciągle tylko powtarzał, żeby zostawić Go w spokoju. A On nie mógł zostawić Morgensterna w spokoju dopóki nie zacznie się zachowywać jak dorosły odpowiedzialny facet, który wiele obiecał i póki co obietnic nie dotrzymywał. I gdyby tylko złożył te obietnice komuś innemu szatyn miałby to gdzieś. Wspierałby blondyna ale nie oceniał i nie traktował jak największego frajera pod słońcem, starałby się zrozumieć. Ale Thomas obiecał coś Steffi. A nie jakiejś kobiecie, której imienia szatyn pewnie by nie zapamiętał. I to była zasadnicza różnica. Bo na Steffi zależało Im obu. Chyba...
***
Zimny prysznic to było to czego w tej chwili potrzebował. Głowa choć na chwilę przestawała boleć, ciało choć drżało to powoli uspokajało się. Umysł trochę trzeźwiał ale nadal czuł się jakby Go walnął jakiś potężny młot. Czuł jakby coś w Nim się rozpadło. Bo Jego najgorsze przypuszczenia się spełniły. Znalazł nadzieję i coś pieprzło. Nie poradził sobie. Sam z wielkim problemem. Z czymś co zmieni Jego życie już na zawsze. Już nigdy nic nie będzie takie samo...
Ubrał czyste ubranie i niechętnie zszedł do jadalni. Dom wydawał się być pusty. Nie słyszał śmiechu Lily, nie słyszał narzekań Kristiny na Sebastiana i Jego uciążliwe nawyki zostawiania wszystkiego wszędzie tylko nie na swoim miejscu... Jedyne co słyszał to brzęczącą lodówkę i stukanie palców o blat. Usiadł na przeciwko szatyna i wziął do rąk kubek z gorącą kawą, którą przyjaciel Mu przygotował. Jeszcze przyjaciel. Chyba przyjaciel...
- Gorzka. - wykrzywił się próbując czarny napój.
- I z cytryną, żebyś wytrzeźwiał do końca. - odparł z wyraźną pretensją w głosie Schlierenzauer. Blondyn spojrzał na Niego uważnie.
- Po co przyjechałeś? - zapytał cicho.
- Na początku chciałem obić Ci oblicze ale Kristina nie pozwoliła. Krew ciężko spiera się z pościeli. - odparł. - Co Ty wyprawiasz? - zapytał. Blondyn wzruszył ramionami.
- Nie wiem o co Ci chodzi. - burknął upijając kolejny łyk kawy.
- Nie denerwuj mnie bardziej bo przysięgam, że jeszcze chwila i będę miał gdzieś czy z krzywym nosem będziesz mógł jeździć w rajdach. - warknął.
- Co Ci mam powiedzieć Greg? - zapytał poważnie. Patrzył szatynowi prosto w oczy. W Jego oczach natomiast widać było bezradność, ból i ogromny strach. - Że wszystko mi się wali? Że nie radzę sobie z tym co się stało? Że nie wyobrażam sobie przyszłości? Że nie wiem jak teraz mam się zachowywać i co przy Niej mówić? Nie potrafię zachowywać się jakby nic się nie stało bo stało się za dużo!
- Więc zamiast zmierzyć się z tym wszystkim wolisz uciec tak? Łatwiej jest się napić niż szczerze porozmawiać, jasne. Tylko Ona tam głupia ciągle Cię kocha i nie wyobraża sobie życia bez Ciebie. Usprawiedliwia Cię na każdym kroku. Czeka na Ciebie! - warknął zdenerwowany. Blondyn lekko skrzywił się na te słowa. - Przysięgałeś, że Ją kochasz, że już zawsze będziecie razem a teraz co? Trudna chwila i znikasz? Brawo Thomas! - klasnął w dłonie.
- Kto jak kto ale Ty raczej nie masz prawa pouczać mnie na temat ucieczek przed trudnościami. - odburknął.
- Zamknij się i mnie posłuchaj! - wrzasnął. - Właśnie dlatego, że popełniłem tyle błędów mam prawo Cię pouczać, bo za bardzo mi na Niej zależy, żeby bezradnie patrzeć jak z Jej oczu znika szczęście! Jak po raz kolejny ktoś tak cholernie Ją rani! Jak znowu zostaje ze wszystkim sama!
- To leć do Niej! Wyznaj Jej tą swoją pokręconą miłość i błagaj o to żeby do Ciebie wróciła! - blondyn również nie wytrzymał z nadmiaru emocji.
- Nawet nie wiesz jak cholernie wielką mam na to ochotę! I zrobiłbym to gdybym tylko miał choć 1% szans na to, że mnie kocha ale nie mam! Bo ta kretynka kocha Ciebie! - wykrzyczał Mu prosto w twarz...
Ubrał czyste ubranie i niechętnie zszedł do jadalni. Dom wydawał się być pusty. Nie słyszał śmiechu Lily, nie słyszał narzekań Kristiny na Sebastiana i Jego uciążliwe nawyki zostawiania wszystkiego wszędzie tylko nie na swoim miejscu... Jedyne co słyszał to brzęczącą lodówkę i stukanie palców o blat. Usiadł na przeciwko szatyna i wziął do rąk kubek z gorącą kawą, którą przyjaciel Mu przygotował. Jeszcze przyjaciel. Chyba przyjaciel...
- Gorzka. - wykrzywił się próbując czarny napój.
- I z cytryną, żebyś wytrzeźwiał do końca. - odparł z wyraźną pretensją w głosie Schlierenzauer. Blondyn spojrzał na Niego uważnie.
- Po co przyjechałeś? - zapytał cicho.
- Na początku chciałem obić Ci oblicze ale Kristina nie pozwoliła. Krew ciężko spiera się z pościeli. - odparł. - Co Ty wyprawiasz? - zapytał. Blondyn wzruszył ramionami.
- Nie wiem o co Ci chodzi. - burknął upijając kolejny łyk kawy.
- Nie denerwuj mnie bardziej bo przysięgam, że jeszcze chwila i będę miał gdzieś czy z krzywym nosem będziesz mógł jeździć w rajdach. - warknął.
- Co Ci mam powiedzieć Greg? - zapytał poważnie. Patrzył szatynowi prosto w oczy. W Jego oczach natomiast widać było bezradność, ból i ogromny strach. - Że wszystko mi się wali? Że nie radzę sobie z tym co się stało? Że nie wyobrażam sobie przyszłości? Że nie wiem jak teraz mam się zachowywać i co przy Niej mówić? Nie potrafię zachowywać się jakby nic się nie stało bo stało się za dużo!
- Więc zamiast zmierzyć się z tym wszystkim wolisz uciec tak? Łatwiej jest się napić niż szczerze porozmawiać, jasne. Tylko Ona tam głupia ciągle Cię kocha i nie wyobraża sobie życia bez Ciebie. Usprawiedliwia Cię na każdym kroku. Czeka na Ciebie! - warknął zdenerwowany. Blondyn lekko skrzywił się na te słowa. - Przysięgałeś, że Ją kochasz, że już zawsze będziecie razem a teraz co? Trudna chwila i znikasz? Brawo Thomas! - klasnął w dłonie.
- Kto jak kto ale Ty raczej nie masz prawa pouczać mnie na temat ucieczek przed trudnościami. - odburknął.
- Zamknij się i mnie posłuchaj! - wrzasnął. - Właśnie dlatego, że popełniłem tyle błędów mam prawo Cię pouczać, bo za bardzo mi na Niej zależy, żeby bezradnie patrzeć jak z Jej oczu znika szczęście! Jak po raz kolejny ktoś tak cholernie Ją rani! Jak znowu zostaje ze wszystkim sama!
- To leć do Niej! Wyznaj Jej tą swoją pokręconą miłość i błagaj o to żeby do Ciebie wróciła! - blondyn również nie wytrzymał z nadmiaru emocji.
- Nawet nie wiesz jak cholernie wielką mam na to ochotę! I zrobiłbym to gdybym tylko miał choć 1% szans na to, że mnie kocha ale nie mam! Bo ta kretynka kocha Ciebie! - wykrzyczał Mu prosto w twarz...
SZPITAL, SALA REHABILITACYJNA...
Jeden punkt. Jeden jedyny, w który usiłowała cały czas patrzeć i skupić się na tym na czym powinna a nie błądzić myślami gdzieś za blondynem. Wzięła głęboki wdech i ponownie spięła wszystkie mięśnie, których obecnie mogła użyć. Zmęczenie wypisane na Jej twarzy było widoczne dla wszystkich oprócz Niej. Bo oprócz tego zmęczenia nie miała nic. Szpital był więzieniem, sala była więzieniem, łóżko było więzieniem... Jej ciało było Jej własnym więzieniem. Ale wtedy przypominała sobie, że jest Theresa. 5-latka, dla której musi być silna, gotowa do poświęceń i cierpliwa. I to z tym miała największy problem...
- Może na dziś już wystarczy? - zapytał rehabilitant widząc jak Jej ręce drżą kiedy po raz kolejny unosiła się na nich na wózku. - To, że zdjęliśmy gips nie oznacza, ze ręka jest zdrowa. - zauważył.
- Mówił Pan, że nie jest złamana. - powiedziała ciężko dysząc i po raz kolejny próbując się podnieść, co bez pomocy nóg, na których mogłaby się oprzeć było piekielnie trudne.
- Ale była mocno potłuczona i zwichnięta. Chce Pani jutro ćwiczyć? - zapytał. Spojrzała na Niego ze złością wypisaną na twarzy. Pokręcił głową. - Dopiero przedwczoraj dowiedziała się Pani o kalectwie. Jeszcze nie miałem pacjentki, która tak szybko zaczęłaby walkę o jakąkolwiek sprawność.
- Nie lubię być od kogoś zależna. Mam córkę, która muszę się zająć, poza tym muszę wrócić jak najszybciej do pracy, póki mój program jeszcze nie został kompletnie zrujnowany przez niekompetentną idiotkę. - powiedziała twardo. - Jeśli nie mogę ćwiczyć podnoszeń to proszę dać mi coś dzięki czemu wzmocnię mięśnie rąk, żeby jutro móc samej przenieść się z łóżka na wózek. - dodała z zapałem. Rehabilitant spojrzał na Nią z widocznym współczuciem w oczach. - I niech Pan tak na mnie nie patrzy. Nie potrzebuję współczucia tylko treningu. Więc proszę się zająć swoją pracą. - zakończyła wracając wzrokiem do punktu na ścianie. Mężczyzna westchnął tylko i podał kobiecie odpowiednie hantle do podnoszenia wysoko nad głowę. Przez szybę dostrzegł brunetkę, która ze zmartwioną miną przypatrywała się temu co robi brunetka na wózku.
- Tylko powoli, dokładnie i jeśli poczuje Pani, że nie da rady więcej... kończymy. - powiedział stanowczo.
- Jasne. - mruknęła kontynuując ćwiczenie. Wyszedł na korytarz.
- Na prawdę trzeba Ją tak męczyć? - zapytała ciągle patrząc na kobietę.
- Gdyby to zależało ode mnie, zakończyłbym ćwiczenia już godzinę temu. - odparł. Zwróciła się w Jego stronę z zaskoczoną miną.
- To ile Ona tu już jest? - spytała.
- 4 godziny. - westchnął. - I nie chce przestać. Z jednej strony to dobrze, że ma taką motywację i chęć ale z drugiej... Może sobie zrobić jeszcze większą krzywdę. I nie mówię tutaj o jakimś wypadku tylko o Jej psychice. Dzisiaj idzie Jej dobrze ale jutro może być gorzej. Chciałaby po pierwszym treningu być samodzielna ale do tego trzeba kilku tygodni ćwiczeń. Nie dopuszcza do siebie takiej możliwości. Jeżeli jutro nie uda się Jej samodzielnie przenieść z łóżka na wózek... - pokręcił głową.
- Co możemy zrobić? - zapytała.
- Proszę z Nią porozmawiać. Najlepiej gdyby zrobił to ktoś dla Niej bliski, kto będzie przy Niej przez najbliższy czas. Musi wiedzieć, że dla nikogo nie będzie ciężarem, że ma czas na wszystko, że niczego nie musi od razu. Ktoś musi Ją przekonać po prostu do rozwagi. - powiedział. W tym momencie usłyszeli głośny huk i od razu wbiegli do sali. Zobaczyli brunetkę leżącą na podłodze zaraz przed leżanką a obok wózka.
- Boże Steffi co Ty robisz? - zapytała kobieta i usiłowała pomóc rehabilitantowi Ją podnieść. Ta natychmiast wyrwała się z ich uścisku i ponownie upadła na podłogę tłukąc sobie lewą rękę.
- Zostawcie mnie! - warknęła. - Nie potrzebuję niczyjej pomocy! - warczała usiłując wdrapać się spowrotem na wózek.
- Ale Steffi...
- Zostaw mnie Gloria! - ponownie warknęła i znów upadła na podłogę. Tym razem nie podniosła się z Niej tak szybko. Zrobiła to dopiero po dłuższej chwili. Zobaczyli łzy wylewające się z Jej oczu tak zaciekle patrzących na wózek. I złość wypisaną na twarzy. - Nikogo nie potrzebuję rozumiesz?! - ponownie warknęła przez łzy i po raz kolejny oparła ręce na wózku. Tym razem uniosła się na moment by ponownie upaść. - Nikogo nie potrzebuję... - powiedziała nie mając już na nic siły i tak po prostu zaczęła płakać. Walnęła pięścią wózek tak, że odjechał na sporą odległość i wtuliła się w ciepłe ramiona Glorii. Ta jedynie z przerażeniem patrzyła na rehabilitanta, który z bezradnością wpatrywał się w pacjentkę... - Zostawił mnie...
DOM KRISTINY...
- Tego chciałeś? - zapytał siadając załamany przy stole. To co przed chwilą usłyszeli przez telefon od Jego siostry spowodowało, że stracił wszelkie siły. Tak bardzo chciał tam teraz być. Powiedzieć Jej, że wszystko będzie dobrze, że nie jest sama, że nigdy nie będzie, bo On będzie dla Niej już zawsze, jeśli tylko da Mu kolejną szansę. Ale nie mógł tego zrobić. Spojrzał na blondyna, który jakby dopiero teraz zobaczył co zrobił swoim zachowaniem. Trzęsły Mu się ręce, zbladł, oczy miał jakby wyprane z wszelkich emocji a pozostała w Nich jedynie bezsilność. - Zadowolony jesteś? - spytał ponownie.
- Boże... - wyszeptał chowając twarz w dłonie. - Znienawidziła mnie...
- Czy Ty umiesz myśleć o kimś poza sobą? - spytał szatyn. - Nigdy nie sądziłem że zadam to pytanie akurat Tobie Thomas. Zawsze byłeś ideałem. W każdym aspekcie życia. Mimo kilku błędów zawsze uważałem Cię za wzór do naśladowania a teraz... Robisz coś zupełnie przeciwnego do Twojej natury... - mówił. - Przecież tyle na Nią czkałeś... - dodał. - Nie możesz teraz Jej stracić przez jakąś trudność, którą razem możecie pokonać. Nie możesz rozumiesz? - zapytał patrząc przyjacielowi prosto w oczy.
- Dlaczego to robisz? - zapytał blondyn. - Dlaczego po prostu nie nagrasz mnie teraz, nie pojedziesz do Niej i Jej tego nie pokażesz? Twoje szanse na Jej odzyskanie wzrosłyby od razu. Kto wie, może wychodząc ze szpitala zamieszkałaby z Tobą i Theresą. - dodał zaciekawiony.
- Szczęśliwa będzie tylko z Tobą idioto. - odpowiedział. - Chcę żeby znowu się uśmiechała i była sobą. Chcę żeby Jej oczy błyszczały i żeby z każdym kolejnym dniem była pełniejsza życia. - dodał. - Robię to bo Ją kocham. - zakończył cicho...
SZPITAL...
Bezsilność, która zamienia się w pełnię sił. Poczucie porażki zmieniające się w nadzieję, na postęp następnym razem. Załamanie stające się spokojem kiedy tylko trzyma w ramionach najpiękniejszy cud jaki dostała w swoim życiu... Gdyby nie Theresa mogłaby już dziś odejść na tamten świat. Bo oprócz córki nic Ją tutaj nie trzyma. Jest tylko balastem, który ktoś musi znieść zamiast żyć tak jak na to zasługuje. Więc nie dziwiła się Jego odejściem. Już nie miała nawet łez. Płacz nic nie daje. A ukojenie jest chwilowe. Potem znów wraca rozpacz a na policzkach zostają ślady po chwili załamania, których nie chciałaby pokazać nikomu. Ale na to było już za późno. Gloria wie. A jeśli Ona wie to wiedzą wszyscy...
- Mamusiu kiedy wyjdziesz ze szpitala? - zapytała bawiąc się włosami matki. Leżała obok Niej i przytulała do Jej ciepłego ciała. Bo gdzie jest lepiej niż w ramionach matki?
- Za kilka dni kochanie. - odpowiedziała głaszcząc Ją po pleckach.
- I gdzie będziemy mieszkać? - zapytała ponownie. Kobieta westchnęła.
- Jeszcze nie wiem skarbie.
- Może u taty? - zapytała. - Wujkowi się spaliło mieszkanie. - zauważyła.
- Nie mogę mieszkać u taty. - powiedziała poważnie.
- Dlaczego? Spałybyśmy w jednym pokoju a tata z Anniką w drugim. Ona jest fajna i na pewno się zgodzi. - stwierdziła.
- Mój wózek nie zmieściłby się w drzwiach do pokoju Tess. Muszę poszukać czegoś innego. - odparła.
- Znalazłem coś odpowiedniego. - usłyszały cichy głos. Spojrzała w kierunku wejścia do sali. W drzwiach stał blondyn i uważnie patrzył na Nie obie. - Na parterze, więc nie będzie problemów z zepsuta windą, bez progów, przestronne, z szerokimi drzwiami... - kontynuował ciągle patrząc Jej w oczy. Był spokojny, pewny ale miał we wzroku wyraźny strach. - Z czterema pokojami... - dodał podchodząc do Nich. Usiadł na brzegu łóżka i nadal wpatrywał się w Jej oczy.
- Po co nam tyle pokoi? - zapytała wpatrzona w te Jego błękitno zielone tęczówki. Delikatnie się uśmiechnął i ścisnął Jej dłoń. Poczuła jak wraca do Niej nadzieja.
- Jeden dla Tess, jeden gościnny, jeden dla Nas... - wyliczał.
- A jeszcze jeden? - zapytała nagle dziewczynka zaciekawiona tym co mówił blondyn. Ten przesunął Ich splecione dłonie na Jej brzuch i ponownie spojrzał Jej w oczy, w których teraz pojawiły się łzy. Bo Jej serce znowu wypełniło się ciepłem, które tak gwałtownie utraciła.
- Tess, chodź ze mną pojedziemy do domu. Mama jest zmęczona. Jutro przyjedziemy z samego rana dobrze? - zapytała cicho blondynka, która nie wiadomo skąd pojawiła się w drzwiach.
- Yhym. Dobranoc mamusiu. - cmoknęła Ją w policzek i pobiegła w kierunku Anniki...
KORYTARZ...
Położyła Mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się w Jej stronę i lekko uśmiechnął. Wiedziała, że to dla Niego niezwykle trudne ale wiedziała też, że z chwilą kiedy pojechał do Thomasa wybrał życie bez Steffi. Wybrał życie z Nią... Spojrzał na uśmiechniętą córkę, która siedziała teraz grzecznie na stołku obok sali.
- Jedźmy do domu. - powiedziała cicho. - Mała jest zmęczona. - dodała uważnie Go obserwując. Spojrzał na Nią i zobaczył w oczach smutek i niepewność. Ale przecież już wybrał. I nigdy więcej nie chce zobaczyć tych uczuć w żadnych oczach. Pogłaskał Ją po policzku i złożył na Jej ustach czuły pocałunek. Delikatnie masował Jej wargo swoimi wkładając w to cały swój ból. Ból po przegranej sensu własnego życia. Ból po rozpadzie serca, którego istnienie przypomniał sobie niedawno. Stanowczo za późno...
SALA...
Tak bardzo tęskniła za tym ciepłem. Za tym wzrokiem, za tym dotykiem, za tymi ustami...
- Przepraszam... - wyszeptał pomiędzy pocałunkami jakimi Ją obdarzał. - Przepraszam, że się wystraszyłem... Zachowałem się jak idiota...
- Miałeś do tego prawo Thomas. - odparła patrząc Mu prosto w oczy. - Będę ciężarem przez całe życie. A nie taką przyszłość dla Nas chciałam.
- Jedyną przyszłość jakiej chcę jest przyszłość, w której jesteś ze mną. - powiedział opierając czoło o Jej czoło. - I nie wyobrażam sobie innej, a to... - dotknął Jej nóg. - Zawsze chciałem nosić Cię na rękach. Bo zasługujesz na to jak nikt inny Steffi. - wyszeptał.
- Tak bardzo Cię kocham. - powiedziała przez łzy.
- A ja kocham Ciebie. I właśnie dlatego poradzimy sobie z tym wszystkim. Razem. - mocniej ścisnął Jej dłoń. - Wyjdź za mnie Steffi. - powiedział poważnie. Zaśmiała się lekko.
- Przecież już się zgodziłam. - pogłaskała Go po policzku. Wziął w swoją dłoń Jej dłoń i pocałował Ją czule. Każdy palec z osobna...
- Wyjdź za mnie teraz. - powiedział. - Jak tylko wyjdziesz ze szpitala. - dodał...
********************************
Wiem, że po 53 wygranej Gregora wszystkie chciałybyście, żeby to On tutaj był na miejscu Thomasa.
Ja natomiast obejrzałam film z ostatnich kilku miesięcy sprzed decyzji Thomasa o zakończeniu kariery i nie mogłam się nie wzruszyć.
Dlatego zmieniłam początkowy zamysł tej historii.
Pytanie do Was!
Jesteście w stanie znieść jeszcze kilka albo kilkanaście rozdziałów czy mam zbliżać się do końca?
A na poprawę humoru wrzucam "Trouble" w wykonaniu Didla i Stefana.
Kto nie oglądał niech to zrobi bo nie ma lepszego poprawiacza nastroju :D
Ma wygrać Gregor !! Oczywiście że chcemy wiecej rozdziałów Kochana,ale tylko z Gregiem haha ;)
OdpowiedzUsuńKarolina
Też oglądałam ten film... nic kompletnie z niego nie rozumiem, bo niemiecki to nie mój konik i uczyłam się go tylko w gimnazjum, ale popatrzeć na niego... słyszeć ton głosu, emocje, to zdecydowanie wystarczyło żeby się wzruszyć dlatego w pełni popieram. Thomas the winner! Poza tym... Jak zwykle, przepiękny rozdział. Multum emocji... po to, aby w sali szpitalnej to wszystko mogło wybuchnąć... może cicho, ale były to najwspanialsze fajerwerki, jakie kiedykolwiek widziałam.
OdpowiedzUsuńPS. Rozdział pięknie brzmi z piosenką z filmu o Thomasie. Naszukałam się jej jak idiotka przez 2 dni, ale znalazłam :P All we want is to see you fly, fly so high...
Rzuć tytułem tej piosenki jak możesz :P
UsuńA mogę, proszę bardzo: zespół Red Ocean, a tytuł "Fly". Wstawiam od razu linka na myspace, bo nigdzie indziej mi się nie udało tego znaleźć, a i to z niemałym trudem, także oszczędzę innym roboty ;) To jest ogólnie, z tego co przetłumaczyłam z pomocą translatora z niemieckiego, piosenka napisana specjalnie dla Toma przez zespół, który pochodzi z jego rodzinnych stron :) https://myspace.com/redoceanmusic/music/song/fly-5990905-5792089
Usuńciągle mam nadzieję, że Steffi wybierze Gregora :) pewnie,że więcej rozdziałów. :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie Gregor to Thomas pewnie nie wziąłby się w garść i nie poszedł do szpitala do Steffi. Dlatego nadal uważam, że to Schlirenzauer powinien być ze Steffi :D
OdpowiedzUsuńPisz dalej i doprowadź do happy endu ze Steffi i Gregorem ;)
Pozdrawiam ;***
A ja ciągle liczę na to, że Steff Będzie z Gregiem :) mam nadzieję, ze tak będzie:) świetny rozdział, czekam na kolejny:*
OdpowiedzUsuńSchlieri, Schlieri i jeszcze raz Schlieri. Zdania w życiu nie zmienię. Gregor to naprawdę wspaniały facet, potrafił zrozumieć swoje błędy i poświęcił swoją miłość do Steffi dla Thomasa. A Morgenstern wcale na to nie zasłużył i będę się upierać przy tym do końca. Wszystko potrafię zrozumieć, ale to co zrobił? Na miejscu Steffi nie wybaczyłabym mu tego nigdy. A ona jest naprawdę głupia, że od razu to zrobiła. Po prostu sobie przychodzi i dostaje wszystko czego chce. Zgadzam się, w swoim życiu przeszedł przez wiele trudności i to mogło go dobić, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że miłość nie zna granic i trwa się z tą osobą w zdrowiu czy w chorobie. A Thomas wtedy tak po prostu zwiał, dlatego Gregor jest od niego lepszy. Był gotów na to, by się nią zaopiekować. Gdyby tylko dostał kolejną szanse... Cholernie mu współczuję, bo widzę, że mimo tego, że jest z Anniką, to nie jest szczęśliwy tak jak ze Steffi. To właśnie ona dawała mu prawdziwe szczęście, a teraz jest stracił. Dobrze, że ma jeszcze córkę. Jednak już nie będzie tak samo jak kiedyś, kiedy wydawało się, że może jeszcze ma jakieś szanse... Boli mnie to i rozpłakałam się, kiedy czytałam tą scenę z Gregiem i Morgensternem, kiedy mówił, że robi to ze względu na to, że kocha pannę Richter. Schlieri to naprawdę wspaniały chłopak i zasłużył na to, żeby być ze Steffi i stworzyć dla Tess prawdziwą rodzinę. Thomas powinien mu być ogromnie wdzięczny, bo gdyby właśnie nie szatyn, to nie byłby teraz taki szczęśliwy. Ktoś musi cierpieć, by ktoś mógł być szczęśliwym prawda. Szkoda tylko, że padło na Gregora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i nadal liczę na to, że Greg i Steffi będą razem. Do następnego
Gregor poświęcił dla Steffi swoją miłość. Wydaje mi się, że tym zachowaniem zmazał wszystkie dotychczasowe występki :) Po raz kolejny się powtórzę, ale mam wrażenie, że on dojrzał. Zrobił, to za późno, jak sam wspominał, ale czy na pewno? Czy, to nie był właśnie ten moment na statecznego Gregora, kochającego ojca i czułego partnera? W ostatnim czasie naprawdę jest bohaterem pozytywnym. Trochę jak w Makbecie, bo Thomas się zmienił, zeszedł na złą drogę. Mimo wszystko wydaje mi się, że lepsze załamanie jego charakteru teraz, niż w następnych rozdziałach. W tym momencie przemyślał wszystko, w jakimś stopniu uporał się ze stratą dziecka i dał słowo Steffi, że jej nie zostawi. Gdyby zrobił, to po pewnym czasie, zadałby jeszcze większy ból naszej bohaterce. Myślę, że nie pasuje, tu długie zakończenie tej historii, kilka rozdziałów w zupełności wystarczy. Po co dokładać bohaterom jeszcze więcej wzlotów i upadków :) Choć nie ukrywam, że chciałabym coś nowego, skocznego z Twojej ręki przeczytać :) Pozdrawiam i czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńA ja osobiście choć bardzo współczuję tutaj Gregorowi to rozumiem Steffi. Wiem dlaczego wybaczyła Thomasowi właściwie od razu. Bo Go kocha. Gregora tez kiedyś kochała i też czekała aż się opamięta, wróci, przeprosi... Dawała Mu szansę przez prawie 6 lat. Więc dlaczego miałaby nie dać szansy Thomasowi, który wrócił od razu? W dodatku rozumiejąc swój błąd i tak pięknie mówiąc o swoim uczuciu do Niej. A to Jego " Zawsze chciałem nosić Cię na rękach. Bo zasługujesz na to jak nikt inny Steffi." No normalnie oooooch :)
OdpowiedzUsuńJa tam uważam, że jeszcze kilka rozdziałów się przyda. W końcu musisz nam pokazać jak w tym wszystkim odnajdzie się Gregor i co będzie z nim i z Anniką.
A! Zapomniałabym! Nie ma mowy o żadnej przerwie od pisania kochana! :* Nie wygłupiaj się nawet. Twoje pomysły są ciągle świeże i ciągle zaskakujesz. A jestem z Tobą od Twojego pierwszego opowiadania o Kamilu i choć nie komentuję to jestem no ale teraz to musiałam się odezwać bo chcesz mi zabrać tą chwilę w ciągu dnia kiedy mogę się oderwać na moment od rzeczywistości czytając Twoje dzieła. Więc do dzieła koleżanko! :*
Kryśka.
Steffi... Kiedy nie mogła wstać i powiedziała że Thomas ją zostawił aż mi się tak jakoś źle zrobiło. No przecież to nie jej wina że straciła dziecko i nie może chodzić. Thomas zachował sie strasznie, ale przeprosił, fakt. Steffi tak bardzo go kocha, że jest mu w stanie wszystko wybaczyć.
OdpowiedzUsuńNatomiast Gregor... Nawet nie wiem co mam o nim napisać.
Zmienił się, ale... Mam wątpliwości co do jego zachowania. Bo nawet jeśli byłby ze Steffi, nie wiadomo czy nie zrobiłby tego co wcześniej.
Pisz tak długo jak tylko będziesz w stanie, jestem wielką fanką twojego pisarstwa :D
Pozdrawiam ;*
Aaa i ten filmik naprawdę strasznie mnie rozbawił XD
Wiesz , że jestem cały czas nie?
OdpowiedzUsuńCzytam , tylko nie zawsze mam czas zostawić po sobie cokolwiek.
Brak czasu, a czasami i złość , bo wiesz jak bym tu nabluźniła na tą powaloną?
Nie mogła ją czasem dorożka pier*... ?
Co do tego co sie dzieje TERAZ i TU!.... Jestem w pełni zadowolona! ( Ciekawe na jak długo?:P )
Thom!:D♥
Wypowiedziałam się w ankiecie , za Michim , bo jakoś juz przesyt Grega i Thoma mi się wydaje. U Stocha poszło dobrze , więc 'zobaczymy ? ( może) jak poszłoby z Nim.
Czekam kochana!
Ann.
http://die-glut-der-liebe.blogspot.com/