INNSBRUCK, SĄD RODZINNY...
- Decyzją sądu rodzinnego w Innsbrucku o ustanowienie ojcostwa Gregora Schlierenzauera w stosunku do Theresy Richter, córki Steffi Richter, sąd postanawia co następuje. Po zebraniu dowodów w sprawie, przesłuchaniu świadków i wysłuchaniu woli obu stron postanawia uznać Gregora Schlierenzauera jako ojca Theresy Richter. Po obustronnej zgodzie postanawia również nadać małoletniej nazwisko ojca i przydzielić Mu pełne prawa rodzicielskie. Ponadto, jako, że rodzice małoletniej nie pozostają w związku małżeńskim a małoletnia pozostaje pod opieką matki sąd ustanawia alimenty w wysokości 3000 Euro miesięcznie na rzecz utrzymania dziecka. Po uzgodnieniu z obiema stronami postępowania ustanawia rozdzielenie wcześniej wspomnianej kwoty na dwie. 1000 Euro zostanie przekazane na utrzymanie dziecka, a pozostałe 2000 Euro trafią na fundusz powierniczy nieletniej. Jako, że pomiędzy rodzicami małoletniej nie występują konflikty na kanwie widzeń, terminy spotkań ojca z córką sąd pozostawia do ustalenia przez oboje rodziców. Sprawę uznaję za zakończoną.
***
Dziewczynka wcinała ogromne lody jakie kupił Jej ojciec w pobliskiej kawiarni. Po jednej kulce z każdego rodzaju, z polewą czekoladową i kolorową posypką. Machała wesoło nóżkami, a oczka świeciły Jej się jak nigdy. Widać w nich było ogromną radość. Ale i tak największe szczęście było widać na twarzy szatyna. Cały czas patrzył na małą. I cały czas na twarzy miał szeroki uśmiech. Wyglądał jakby po raz pierwszy Ją zobaczył. Jakby urodziła się na nowo i znów była niemowlakiem. Ale niestety tak nie było...
- Mogę iść pooglądać rybki? Proszę, proszę prooooooszę... - jęczała. Wielkie akwarium znajdowało się po drugiej stronie kawiarni i było tam pełno dzieci. Szatyn spojrzał na brunetkę. Uśmiechnęła się i wzruszyła rękami. To On dzisiaj podejmował decyzję w sprawie Theresy.
- Idź, ale staraj się nie biegać jak pędziwiatr. - puścił Jej oko. I tak pobiegła. Miała w sobie tyle energii, że hamowanie jej było niemożliwością. Wrócił wzrokiem do brunetki. Piła kawę. Była zamyślona i jakby trochę nieobecna. Myślami wyraźnie gdzieś indziej. Pewnie z Thomasem... - Nie podziękowałem Ci jeszcze. - powiedział. Zwróciła na Niego uwagę.
- Jesteś Jej ojcem. Powinna nosić Twoje nazwisko. - odparła z lekkim uśmiechem.
- Nie za to. - odpowiedział. Spojrzała na Niego nie bardzo rozumiejąc o co Mu chodzi. - W sądzie nie powiedziałaś nic o wypadku, o basenie i o tym wszystkim przez co ze mną przeszłaś w ostatnim czasie.
- To tylko skomplikowałoby sprawę. - stwierdziła spokojnie. - Mam dość szarpania się Gregor. W moim życiu w końcu zaczęło się układać, poza tym... w Twoim chyba też. - dodała z lekkim uśmiechem.
- Co masz na myśli? - zapytał nie wiedząc o co Jej chodzi.
- Annika. - powiedziała. Jedno imię. - Odkąd z Tobą zamieszkała zmieniłeś się. Jesteś dużo spokojniejszy, poważniejszy... Nie wiem jak to zrobiła ale okiełznała Cię. Wiem, że sama zmieniła... pracę... - stwierdziła chcąc określić to jak najbardziej poprawnie. - W jakiś sposób wpłynęła na Ciebie. No i dokonała czegoś czego mi się nigdy nie udało. - zakończyła tajemniczo.
- Mianowicie? - spytał zaciekawiony Jej opinią.
- Obudziła w Tobie uczucia Greg. - oznajmiła z lekkim uśmiechem ale coś było nie tak. Jakby Jej oczy mówiły zupełnie coś innego. Jakby wypełniał je lekki smutek i poczucie porażki. A przecież to wszystko nie było prawdą. A przynajmniej nie taką jaką Ona znała. Bo to co jest w człowieku, często w Nim pozostaje. A to co człowiek robi jest tylko zakładaniem kolejnych masek. Po co? Czasem w jakimś konkretnym celu, żeby coś osiągnąć, a czasem żeby się przed osiągnięciem czegoś bronić. Bo człowiek to skomplikowany system, do którego nie ma dołączonej instrukcji obsługi. A tak byłoby prościej. Tylko, że życie i relacje z innymi nigdy nie miały być proste. Bo to właśnie trudności wywołują w ludziach te największe emocje. A to jest celem istnienia. Odczuwanie czegoś. Mniej lub bardziej przyjemnego i pożądanego ale czegoś. Bo tak stworzony jest człowiek. Ciało to worek na emocje. Klatka dla nich, z której czasem ciężko się im uwolnić. Bo klucz do tej klatki trzymają inni. I czasem nie wiedzą, że mogą ich użyć a czasem tego po prostu nie chcą... - I trochę zdziadziałeś. - stwierdziła po chwili kończąc kawę.
- Zdziadziałem? - zdziwił się. Pokiwała głową.
- Owszem. - odparła. - Zrobiłeś się poważniejszy, opanowany...
- Dojrzałem do pewnych rzeczy.
- Nie dojrzewa się tak nagle. - powiedziała poważniejąc. - Cieszę się, że Ci się z Nią układa, to na prawdę fajna dziewczyna. - dodała.
- Rozmawiałaś z Nią może ze 2 razy, skąd to wiesz? - spytał podejżliwie. I klops. Jak tu teraz nie dać się złapać na kłamstwie? Przecież nie może Mu powiedzieć prawdy, bo została o to poproszona.
- Czasem 2 rozmowy wystarczą. Poza tym... Od kiedy z Tobą zamieszkała ciągle masz w oczach coś takiego... - zastanawiała się jak to określić. - Masz taką nadzieję na coś.
- Powinnaś iść do okulisty. - stwierdził.
- Tato! - zawołała dziewczynka wskakując Mu na kolana. - Co będziemy teraz robić? - zapytała wesoło. Spojrzał na moment na brunetkę i uśmiechnął się cwanie. - Mama powiedziała, że zdziadziałem wiec pokażemy Jej że nie...
***
Małe samochodziki z zawrotną prędkością jeździły po torze obłożonym oponami i materacami. Huk odbijał się echem od wysokich ścian hali. Śmiech dziecka przebijał się przez te wszystkie dźwięki a kiedy razem z ojcem dotarli na metę jako pierwsi Jej radość była jeszcze większa. Zaraz za Nimi na mecie pojawiła się brunetka. Kiedy wysiadła z pojazdu i zdjęła kask zobaczył uśmiech, którego tak dawno nie widział. A przynajmniej dawno nie widział tak szerokiego uśmiechu na Jej ustach.
- Wygraliśmy! Mama dzisiaj robi kolację! - zaśpiewała dziewczynka. Brunetka pokręciła głową z rezygnacją.
- Ktoś mi powiedział, że zdziadziałem. - przypomniał.
- Jeden wygrany wyścig na gokartach jeszcze o niczym nie mówi. - stwierdziła idąc z Nim ramię w ramię do szatni.
- Wiesz kto wygrywa takie wyścigi? - zapytał.
- Oświeć mnie Schlieri.
- Najlżejszy. - powiedział z cwanym uśmiechem. - A ja jechałem razem z Thithi więc... - nie zdążył dokończyć, bo dostał kaskiem po ramieniu. Zaśmiał się jedynie widząc Jej udawaną złość.
Kiedy tylko wyszli na zewnątrz i przyzwyczaili się do tego, że śnieg znowu uciążliwie sypie zrezygnowali z pomysłu pójścia na łyżwy. Gorąca herbata każdemu zrobiłaby lepiej.
- Słucham. - odebrała telefon będąc przy samochodzie szatyna. - Co się stało?... Ech... I jak duże są szkody?... - Schlierenzauer spojrzał na Nią uważnie. - Jasne, rozumiem... Kiedy będę mogła tam wejść?... Ech... Tak... tak myślę... Dobrze, dziękuję za informację. Do widzenia. - wrzuciła telefon do torebki.
- Co się stało? - zapytał zapinając pasy.
- Sąsiad z góry zalał nam całe mieszkanie. Nie da się tam dzisiaj normalnie funkcjonować. Ekipa od osuszania przyjedzie dopiero jutro. - powiedziała opierając głowę na ręce opartej na drzwiach od samochodu. - Mam do Ciebie prośbę. - zwróciła się do Niego. - Mógłbyś dzisiaj przenocować Theresę? - spytała.
- Jasne, nie ma problemu.
- A Ty mamusiu gdzie będziesz spać? - zapytała dziewczynka. Szatyn spojrzał uważnie na kobietę. To było przecież pewne gdzie miała nocować...
- Najpierw pojadę po kilka rzeczy dla Ciebie a przy okazji zobaczę co z mieszkaniem a potem pojadę do jakiegoś hotelu. - powiedziała czym wywołała Jego niemałe zdziwienie. - Mógłbyś mnie podwieźć po te rzeczy?
- Jasne, jasne... Hotel? - zapytał ruszając. Pokiwała głową. - A Thomas? - dopytywał.
- Pojechał do Lilly. Zostanie u nich do niedzieli. Nie chcę Mu zawracać głowy. - powiedziała wymijająco. Nie skomentował tego. Doskonale wiedział kiedy kłamała. Po pierwsze nie patrzyła na Niego, po drugie patrzyła na swoje palce, którymi nerwowo przebierała. Ale przecież nie mógł Jej zmusić do powiedzenia prawdy. Jednego był pewien. Coś się działo w tym związku. I to coś niedobrego. W sumie dla Niego to nawet byłoby lepiej ale...
- Zaraz wracam. - powiedziała i wysiadła z samochodu. Spojrzał we wsteczne lusterko. Dziecko w foteliku, czekanie na Jej matkę w samochodzie i wspólny wieczór... Rodzinnie. Dla niektórych aż za bardzo ale jak było dla Niego? Jeszcze niedawno chciał, żeby brunetka wróciła do Niego. Właśnie po to, żeby stworzyć rodzinę. Dla Theresy.
- Tato? A czemu mama nie może zostać ze mną na noc u Ciebie? - zapytała dziewczynka niespodziewanie.
- Mama chyba nie chce zostać u mnie na noc. - odparł.
- To na pewno przez tą Twoją nową dziewczynę. - powiedziała pewnie. Odwrócił się w Jej kierunku.
- Mama Ci coś o Niej mówiła? - spytał podejrzliwie.
- Nie. Nic. - zaprzeczyła. - No ale popatrz. Jak mieszkała z Tobą Sandra to mama nie chciała do Ciebie przyjechać. Potem jak ją wywaliłeś to byłyśmy u Ciebie kilka razy a teraz kiedy mieszkasz z tą Anniką to mama znowu nie chce do Ciebie jechać. - zauważyła.
- Myślisz, że mama jest o Nią zazdrosna? - zapytał z rozbawieniem.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Ale lepiej Jej nie pytaj.
- Czemu?
- Bo możesz Ją zezłościć. Jak wujek.
- Wujek zezłościł mamę? - zapytał zdziwiony. Pokiwała głową.
- Wczoraj wieczorem do nas przyjechał. Na początku było jak zawsze. Spoko. Ale potem zaczęli rozmawiać o nowej pracy wujka i mama zaczęła się z Nim kłócić a potem wyszedł i pojechał odwiedzić Lilly. - opowiadała. - A wiesz, że przywiezie Lilly żebyśmy się mogły razem pobawić? Jak mama z wujkiem się ożenią to będzie moją siostrzyczką...
- Mama się chce ożenić z wujkiem? - dopytywał. Z każdym kolejnym słowem dowiadywał się czegoś więcej.
- Skoro ze sobą chodzą to pewnie kiedyś tak. - wzruszyła ramionami. - A Ty? - zapytała. - Ożenisz się z Anniką? - zapytała.
- Nie. - odpowiedział pewnie ale Jego myśli były już gdzie indziej.
- No tak, zapomniałam, że masz się ożenić z mamusią. Ale jak chcesz to zrobić jak mama ożeni się z wujkiem? - zapytała. Westchnął.
- Dobre pytanie Thithi...
***MIESZKANIE GREGORA***
W mieszkaniu nie było blondynki, co lekko zdziwiło brunetkę. Siedziała na swoim dawnym fotelu obok okna i półki z książkami, a w ręce trzymała kubek z herbatą. Jak dawniej podwinęła nogi i oparła głowę o wygodny materiał. Przymknęła oczy i znów poczuła się tak jak kiedyś. Bezpiecznie. To było jedyne miejsce, które przywoływało dobre wspomnienia z tamtego czasu. Dlaczego zawsze wydawało Jej się, że tych dobrych wspomnień jest tak mało? Być może te złe przysłaniały te pozostałe. Bo człowiek zawsze pamięta to co gorsze, bo to pozostawia większe rysy na sercu i duszy. Te zdarzenia budzą emocje, które sprawiają ból. Ktoś kiedyś powiedział, że ból jest nieodłączną częścią życia, bo jest nierozerwalnie związany z ciałem, a cierpienie nim spowodowane jest tylko odczuciem umysłu, które można zmniejszyć, a nawet zniwelować. Zaśmiała się bezgłośnie. Kiedyś czytała za dużo książek o mnichach z Tybetu. Kiedy otwarła oczy zobaczyła wpatrującego się w Nią szatyna, który siedział na przeciwko Niej na krześle kuchennym. Był skupiony na Niej. Jakby czytał Jej emocje, myśli, które teraz krążyły po Jej głowie. Kiedyś być może miał tą zdolność. Teraz już chyba nie. Albo kiedyś łatwiej Nią było manipulować. Teraz nie ma na to szans...
- Zasnęła? - spytała cichym i bardzo spokojnym głosem.
- Padła od razu. - powiedział. - Możesz dzisiaj spać w pokoju Anniki. Pojechała na kilka dni do swoich rodziców. - dodał. Teraz już wiedziała po co było dziewczynie kilka dni wolnego. Myślała, że razem z Gregorem planują jakieś namiętne wakacje ale...
- Annika ma swój pokój? - nie ukrywała zdziwienia. W końcu to nie było podobne do zachowania żadnego z tej dwójki.
- Nasze relacje są... skomplikowane. - powiedział powoli. Pokiwała głową. Nie drążyła. Bo po co? I za to w sumie był Jej wdzięczny, bo gdyby przeprowadziła Mu przesłuchanie musiałby wymyślić coś co tłumaczyłoby Jego dość romantyczne zachowanie. A On przecież romantyczny nie był. Albo nie chciał być. Tylko właściwie dlaczego? Przecież będąc romantykiem łatwiej odzyskałby Jej uczucia. Ale Ona nie dałaby się na to nabrać. Nie ponownie. Mimo, że mogliby polemizować nad tym, czy rzeczywiście byłoby to oszustwo. W końcu... Już nikt tak na prawdę nie wiedział jakim typem faceta jest Gregor Schlierenzauer.
- Ten fotel nadal jest tak samo wygodny jak kiedyś. - zaśmiała się z lekkim zdziwieniem. Jakby nie był używany.
- I tak samo paskudny. - odparł upijając łyk herbaty, którą wziął z Jej dłoni. Zawsze tak robił kiedy wracał z treningu a kiedy nie zdążyła jeszcze zrobić herbaty dla Niego. Pokręciła głową z rozbawieniem.
- Ej! - walnęła Go małą poduszką. - On też ma uczucia. - zaśmiała się. On również. Jak kiedyś... I zapadła cisza. Spokój, który właściwie nikomu nie przeszkadzał. Którego nie trzeba było przerywać rozmową o niczym bo ten spokój był taki jak być powinien. Słychać było tylko pękające drewno z kominka, a ciepło, którego dostarczał sprawiało, że wieczór stał się jakiś bardziej... urokliwy. Spojrzała za okno i zobaczyła wyraźny księżyc. Śnieg przestał sypać, a na niebie pojawiło się mnóstwo gwiazd.
- Rano będzie przymrozek. - powiedzieli równocześnie. Przewidywanie pogody na podstawie księżyca też było Ich wieczornym zwyczajem. Jak wspólna herbata czy milczenie. Ich spojrzenia się spotkały ale nie na długo, bo nie mogła na Niego swobodnie patrzeć. Bo znów przypominał Jej tego Gregora sprzed lat. A przecież taki Gregor nie istniał...
- Mam kocyk. - powiedział niespodziewanie. Uśmiechnęła się lekko i biorąc kubek z herbatą wyszła na balkon. Na początku trochę zwątpiła czy ten pomysł jest dobry ale kiedy przyniósł TEN kocyk nie miała siły odmówić. Ogromny puchowy podgrzewany koc, który kupili razem na jakiejś wyprzedaży w Szwajcarii podczas urlopu pomiędzy Świętami a Sylwestrem. Podczas tak fajnego urlopu. I znów wspomnienia wróciły... - Wiesz co zrobić żeby było Ci cieplej. - powiedział cicho. Zaśmiała się ale usiadła na ławeczce pomiędzy Jego nogami a On otulił Ich kocem owijając Jej ciało swoimi rękami. Automatycznie oparła głowę o Jego obojczyk i wpatrywała się w gwiazdy. Ciągle milcząc. Ciągle w ciszy... Bo czasem słowa są niepotrzebne.
- Dziękuję, że o nic nie pytasz. - odezwała się po dłuższej chwili.
- To nie znaczy, że ciekawość mnie nie zżera.
- Zawsze mogłeś zapytać Tess. - odparła.
- Hej, kwiatuszku... - wywróciła oczami na to określenie. - Pytałem ale nie wiele wie. - dodał z wyraźnym zawodem czym lekko Ją rozbawił. Sam też się zaśmiał ale po chwili spoważniał. - Chciałbym tylko wiedzieć, czy wszystko między Wami ok. - powiedział.
- Nie zgadzamy się w pewnej dość istotnej kwestii życia. Nie wiem czy jednej z najistotniejszych ale na pewno zmieniającej w życiu wiele. - powiedziała tajemniczo. Tyle. I nic więcej. Ale drążenie dalej nie miało sensu. Najważniejsze dla Niego było to, że w tej idealnej relacji nie jest już tak idealnie. Że pojawiła się ryska, którą zawsze można pogłębić albo chociaż wykorzystać. I znów długa chwila ciszy. I wzrok skierowany na wysokie szczyty gór oświetlane jedynie przez blask księżyca. Ten widok zawsze lubiła oglądać. Czy to był wiosenny poranek, czy letni wieczór, czy też zimowa noc... Magia gór działa o każdej porze roku i o każdej godzinie tak samo. Zmusza do przemyśleń, do zatrzymania się na chwilę. Do wyciszenia się i poukładania sobie wielu spraw... - Pięknie tu w Innsbrucku. - powiedziała po chwili. - Jak zawsze. - dodała. - I jak zawsze tak spokojnie i cicho...
- Tylko w nocy. W dzień Innsbruck zamienia się w miasto idiotów którzy uważają klakson za powietrze potrzebne do życia. - odparł. Kąciki Jej ust lekko się uniosły ale atmosfera jaka Nią owładnęła była dużo silniejsza. Znów chwila ciszy. Powiew zimnego powietrza sprawił, że zadrżała. Jeszcze mocniej Ją do siebie przytulił...
- O czym teraz myślisz Greg? - zapytała.
- O tym co było kiedyś. - powiedział szczerze. Spojrzała na Niego uważnie. Wzrok miał skierowany na góry. Był inny. Rzeczywiście zamyślony i jakby... zbyt spokojny jak na siebie. W końcu spojrzał na Nią. - I że chciałbym tu posiedzieć trochę dłużej. Mimo tego zimna. - dodał ciszej wwiercając swój wzrok w Jej ciepłe oczy. - I pomilczeć trochę dłużej... Z Tobą... - zakończył. I ciepło rozlało się po Jej sercu. Jednocześnie kłując kiedy wspomnienia stawały przed oczami. Bolało kiedy nie chciała dopuszczać do siebie tego co teraz starała się po prostu nie czuć. Bo przecież to minęło. Ale człowiekiem czasami steruje ktoś inny. Zakrada się do serca i jak mały chochlik popycha w kierunku tak bardzo niepoprawnym. Jak teraz, kiedy czuła Jego usta na swoich. Kiedy Jego ciepła dłoń gładziła Jej zimny policzek. Kiedy Jej wargi drżały pod wpływem tego pocałunku, który tak niespodziewanie odwzajemniła...
- Co masz na myśli? - zapytał nie wiedząc o co Jej chodzi.
- Annika. - powiedziała. Jedno imię. - Odkąd z Tobą zamieszkała zmieniłeś się. Jesteś dużo spokojniejszy, poważniejszy... Nie wiem jak to zrobiła ale okiełznała Cię. Wiem, że sama zmieniła... pracę... - stwierdziła chcąc określić to jak najbardziej poprawnie. - W jakiś sposób wpłynęła na Ciebie. No i dokonała czegoś czego mi się nigdy nie udało. - zakończyła tajemniczo.
- Mianowicie? - spytał zaciekawiony Jej opinią.
- Obudziła w Tobie uczucia Greg. - oznajmiła z lekkim uśmiechem ale coś było nie tak. Jakby Jej oczy mówiły zupełnie coś innego. Jakby wypełniał je lekki smutek i poczucie porażki. A przecież to wszystko nie było prawdą. A przynajmniej nie taką jaką Ona znała. Bo to co jest w człowieku, często w Nim pozostaje. A to co człowiek robi jest tylko zakładaniem kolejnych masek. Po co? Czasem w jakimś konkretnym celu, żeby coś osiągnąć, a czasem żeby się przed osiągnięciem czegoś bronić. Bo człowiek to skomplikowany system, do którego nie ma dołączonej instrukcji obsługi. A tak byłoby prościej. Tylko, że życie i relacje z innymi nigdy nie miały być proste. Bo to właśnie trudności wywołują w ludziach te największe emocje. A to jest celem istnienia. Odczuwanie czegoś. Mniej lub bardziej przyjemnego i pożądanego ale czegoś. Bo tak stworzony jest człowiek. Ciało to worek na emocje. Klatka dla nich, z której czasem ciężko się im uwolnić. Bo klucz do tej klatki trzymają inni. I czasem nie wiedzą, że mogą ich użyć a czasem tego po prostu nie chcą... - I trochę zdziadziałeś. - stwierdziła po chwili kończąc kawę.
- Zdziadziałem? - zdziwił się. Pokiwała głową.
- Owszem. - odparła. - Zrobiłeś się poważniejszy, opanowany...
- Dojrzałem do pewnych rzeczy.
- Nie dojrzewa się tak nagle. - powiedziała poważniejąc. - Cieszę się, że Ci się z Nią układa, to na prawdę fajna dziewczyna. - dodała.
- Rozmawiałaś z Nią może ze 2 razy, skąd to wiesz? - spytał podejżliwie. I klops. Jak tu teraz nie dać się złapać na kłamstwie? Przecież nie może Mu powiedzieć prawdy, bo została o to poproszona.
- Czasem 2 rozmowy wystarczą. Poza tym... Od kiedy z Tobą zamieszkała ciągle masz w oczach coś takiego... - zastanawiała się jak to określić. - Masz taką nadzieję na coś.
- Powinnaś iść do okulisty. - stwierdził.
- Tato! - zawołała dziewczynka wskakując Mu na kolana. - Co będziemy teraz robić? - zapytała wesoło. Spojrzał na moment na brunetkę i uśmiechnął się cwanie. - Mama powiedziała, że zdziadziałem wiec pokażemy Jej że nie...
***
Małe samochodziki z zawrotną prędkością jeździły po torze obłożonym oponami i materacami. Huk odbijał się echem od wysokich ścian hali. Śmiech dziecka przebijał się przez te wszystkie dźwięki a kiedy razem z ojcem dotarli na metę jako pierwsi Jej radość była jeszcze większa. Zaraz za Nimi na mecie pojawiła się brunetka. Kiedy wysiadła z pojazdu i zdjęła kask zobaczył uśmiech, którego tak dawno nie widział. A przynajmniej dawno nie widział tak szerokiego uśmiechu na Jej ustach.
- Wygraliśmy! Mama dzisiaj robi kolację! - zaśpiewała dziewczynka. Brunetka pokręciła głową z rezygnacją.
- Ktoś mi powiedział, że zdziadziałem. - przypomniał.
- Jeden wygrany wyścig na gokartach jeszcze o niczym nie mówi. - stwierdziła idąc z Nim ramię w ramię do szatni.
- Wiesz kto wygrywa takie wyścigi? - zapytał.
- Oświeć mnie Schlieri.
- Najlżejszy. - powiedział z cwanym uśmiechem. - A ja jechałem razem z Thithi więc... - nie zdążył dokończyć, bo dostał kaskiem po ramieniu. Zaśmiał się jedynie widząc Jej udawaną złość.
Kiedy tylko wyszli na zewnątrz i przyzwyczaili się do tego, że śnieg znowu uciążliwie sypie zrezygnowali z pomysłu pójścia na łyżwy. Gorąca herbata każdemu zrobiłaby lepiej.
- Słucham. - odebrała telefon będąc przy samochodzie szatyna. - Co się stało?... Ech... I jak duże są szkody?... - Schlierenzauer spojrzał na Nią uważnie. - Jasne, rozumiem... Kiedy będę mogła tam wejść?... Ech... Tak... tak myślę... Dobrze, dziękuję za informację. Do widzenia. - wrzuciła telefon do torebki.
- Co się stało? - zapytał zapinając pasy.
- Sąsiad z góry zalał nam całe mieszkanie. Nie da się tam dzisiaj normalnie funkcjonować. Ekipa od osuszania przyjedzie dopiero jutro. - powiedziała opierając głowę na ręce opartej na drzwiach od samochodu. - Mam do Ciebie prośbę. - zwróciła się do Niego. - Mógłbyś dzisiaj przenocować Theresę? - spytała.
- Jasne, nie ma problemu.
- A Ty mamusiu gdzie będziesz spać? - zapytała dziewczynka. Szatyn spojrzał uważnie na kobietę. To było przecież pewne gdzie miała nocować...
- Najpierw pojadę po kilka rzeczy dla Ciebie a przy okazji zobaczę co z mieszkaniem a potem pojadę do jakiegoś hotelu. - powiedziała czym wywołała Jego niemałe zdziwienie. - Mógłbyś mnie podwieźć po te rzeczy?
- Jasne, jasne... Hotel? - zapytał ruszając. Pokiwała głową. - A Thomas? - dopytywał.
- Pojechał do Lilly. Zostanie u nich do niedzieli. Nie chcę Mu zawracać głowy. - powiedziała wymijająco. Nie skomentował tego. Doskonale wiedział kiedy kłamała. Po pierwsze nie patrzyła na Niego, po drugie patrzyła na swoje palce, którymi nerwowo przebierała. Ale przecież nie mógł Jej zmusić do powiedzenia prawdy. Jednego był pewien. Coś się działo w tym związku. I to coś niedobrego. W sumie dla Niego to nawet byłoby lepiej ale...
- Zaraz wracam. - powiedziała i wysiadła z samochodu. Spojrzał we wsteczne lusterko. Dziecko w foteliku, czekanie na Jej matkę w samochodzie i wspólny wieczór... Rodzinnie. Dla niektórych aż za bardzo ale jak było dla Niego? Jeszcze niedawno chciał, żeby brunetka wróciła do Niego. Właśnie po to, żeby stworzyć rodzinę. Dla Theresy.
- Tato? A czemu mama nie może zostać ze mną na noc u Ciebie? - zapytała dziewczynka niespodziewanie.
- Mama chyba nie chce zostać u mnie na noc. - odparł.
- To na pewno przez tą Twoją nową dziewczynę. - powiedziała pewnie. Odwrócił się w Jej kierunku.
- Mama Ci coś o Niej mówiła? - spytał podejrzliwie.
- Nie. Nic. - zaprzeczyła. - No ale popatrz. Jak mieszkała z Tobą Sandra to mama nie chciała do Ciebie przyjechać. Potem jak ją wywaliłeś to byłyśmy u Ciebie kilka razy a teraz kiedy mieszkasz z tą Anniką to mama znowu nie chce do Ciebie jechać. - zauważyła.
- Myślisz, że mama jest o Nią zazdrosna? - zapytał z rozbawieniem.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Ale lepiej Jej nie pytaj.
- Czemu?
- Bo możesz Ją zezłościć. Jak wujek.
- Wujek zezłościł mamę? - zapytał zdziwiony. Pokiwała głową.
- Wczoraj wieczorem do nas przyjechał. Na początku było jak zawsze. Spoko. Ale potem zaczęli rozmawiać o nowej pracy wujka i mama zaczęła się z Nim kłócić a potem wyszedł i pojechał odwiedzić Lilly. - opowiadała. - A wiesz, że przywiezie Lilly żebyśmy się mogły razem pobawić? Jak mama z wujkiem się ożenią to będzie moją siostrzyczką...
- Mama się chce ożenić z wujkiem? - dopytywał. Z każdym kolejnym słowem dowiadywał się czegoś więcej.
- Skoro ze sobą chodzą to pewnie kiedyś tak. - wzruszyła ramionami. - A Ty? - zapytała. - Ożenisz się z Anniką? - zapytała.
- Nie. - odpowiedział pewnie ale Jego myśli były już gdzie indziej.
- No tak, zapomniałam, że masz się ożenić z mamusią. Ale jak chcesz to zrobić jak mama ożeni się z wujkiem? - zapytała. Westchnął.
- Dobre pytanie Thithi...
***MIESZKANIE GREGORA***
W mieszkaniu nie było blondynki, co lekko zdziwiło brunetkę. Siedziała na swoim dawnym fotelu obok okna i półki z książkami, a w ręce trzymała kubek z herbatą. Jak dawniej podwinęła nogi i oparła głowę o wygodny materiał. Przymknęła oczy i znów poczuła się tak jak kiedyś. Bezpiecznie. To było jedyne miejsce, które przywoływało dobre wspomnienia z tamtego czasu. Dlaczego zawsze wydawało Jej się, że tych dobrych wspomnień jest tak mało? Być może te złe przysłaniały te pozostałe. Bo człowiek zawsze pamięta to co gorsze, bo to pozostawia większe rysy na sercu i duszy. Te zdarzenia budzą emocje, które sprawiają ból. Ktoś kiedyś powiedział, że ból jest nieodłączną częścią życia, bo jest nierozerwalnie związany z ciałem, a cierpienie nim spowodowane jest tylko odczuciem umysłu, które można zmniejszyć, a nawet zniwelować. Zaśmiała się bezgłośnie. Kiedyś czytała za dużo książek o mnichach z Tybetu. Kiedy otwarła oczy zobaczyła wpatrującego się w Nią szatyna, który siedział na przeciwko Niej na krześle kuchennym. Był skupiony na Niej. Jakby czytał Jej emocje, myśli, które teraz krążyły po Jej głowie. Kiedyś być może miał tą zdolność. Teraz już chyba nie. Albo kiedyś łatwiej Nią było manipulować. Teraz nie ma na to szans...
- Zasnęła? - spytała cichym i bardzo spokojnym głosem.
- Padła od razu. - powiedział. - Możesz dzisiaj spać w pokoju Anniki. Pojechała na kilka dni do swoich rodziców. - dodał. Teraz już wiedziała po co było dziewczynie kilka dni wolnego. Myślała, że razem z Gregorem planują jakieś namiętne wakacje ale...
- Annika ma swój pokój? - nie ukrywała zdziwienia. W końcu to nie było podobne do zachowania żadnego z tej dwójki.
- Nasze relacje są... skomplikowane. - powiedział powoli. Pokiwała głową. Nie drążyła. Bo po co? I za to w sumie był Jej wdzięczny, bo gdyby przeprowadziła Mu przesłuchanie musiałby wymyślić coś co tłumaczyłoby Jego dość romantyczne zachowanie. A On przecież romantyczny nie był. Albo nie chciał być. Tylko właściwie dlaczego? Przecież będąc romantykiem łatwiej odzyskałby Jej uczucia. Ale Ona nie dałaby się na to nabrać. Nie ponownie. Mimo, że mogliby polemizować nad tym, czy rzeczywiście byłoby to oszustwo. W końcu... Już nikt tak na prawdę nie wiedział jakim typem faceta jest Gregor Schlierenzauer.
- Ten fotel nadal jest tak samo wygodny jak kiedyś. - zaśmiała się z lekkim zdziwieniem. Jakby nie był używany.
- I tak samo paskudny. - odparł upijając łyk herbaty, którą wziął z Jej dłoni. Zawsze tak robił kiedy wracał z treningu a kiedy nie zdążyła jeszcze zrobić herbaty dla Niego. Pokręciła głową z rozbawieniem.
- Ej! - walnęła Go małą poduszką. - On też ma uczucia. - zaśmiała się. On również. Jak kiedyś... I zapadła cisza. Spokój, który właściwie nikomu nie przeszkadzał. Którego nie trzeba było przerywać rozmową o niczym bo ten spokój był taki jak być powinien. Słychać było tylko pękające drewno z kominka, a ciepło, którego dostarczał sprawiało, że wieczór stał się jakiś bardziej... urokliwy. Spojrzała za okno i zobaczyła wyraźny księżyc. Śnieg przestał sypać, a na niebie pojawiło się mnóstwo gwiazd.
- Rano będzie przymrozek. - powiedzieli równocześnie. Przewidywanie pogody na podstawie księżyca też było Ich wieczornym zwyczajem. Jak wspólna herbata czy milczenie. Ich spojrzenia się spotkały ale nie na długo, bo nie mogła na Niego swobodnie patrzeć. Bo znów przypominał Jej tego Gregora sprzed lat. A przecież taki Gregor nie istniał...
- Mam kocyk. - powiedział niespodziewanie. Uśmiechnęła się lekko i biorąc kubek z herbatą wyszła na balkon. Na początku trochę zwątpiła czy ten pomysł jest dobry ale kiedy przyniósł TEN kocyk nie miała siły odmówić. Ogromny puchowy podgrzewany koc, który kupili razem na jakiejś wyprzedaży w Szwajcarii podczas urlopu pomiędzy Świętami a Sylwestrem. Podczas tak fajnego urlopu. I znów wspomnienia wróciły... - Wiesz co zrobić żeby było Ci cieplej. - powiedział cicho. Zaśmiała się ale usiadła na ławeczce pomiędzy Jego nogami a On otulił Ich kocem owijając Jej ciało swoimi rękami. Automatycznie oparła głowę o Jego obojczyk i wpatrywała się w gwiazdy. Ciągle milcząc. Ciągle w ciszy... Bo czasem słowa są niepotrzebne.
- Dziękuję, że o nic nie pytasz. - odezwała się po dłuższej chwili.
- To nie znaczy, że ciekawość mnie nie zżera.
- Zawsze mogłeś zapytać Tess. - odparła.
- Hej, kwiatuszku... - wywróciła oczami na to określenie. - Pytałem ale nie wiele wie. - dodał z wyraźnym zawodem czym lekko Ją rozbawił. Sam też się zaśmiał ale po chwili spoważniał. - Chciałbym tylko wiedzieć, czy wszystko między Wami ok. - powiedział.
- Nie zgadzamy się w pewnej dość istotnej kwestii życia. Nie wiem czy jednej z najistotniejszych ale na pewno zmieniającej w życiu wiele. - powiedziała tajemniczo. Tyle. I nic więcej. Ale drążenie dalej nie miało sensu. Najważniejsze dla Niego było to, że w tej idealnej relacji nie jest już tak idealnie. Że pojawiła się ryska, którą zawsze można pogłębić albo chociaż wykorzystać. I znów długa chwila ciszy. I wzrok skierowany na wysokie szczyty gór oświetlane jedynie przez blask księżyca. Ten widok zawsze lubiła oglądać. Czy to był wiosenny poranek, czy letni wieczór, czy też zimowa noc... Magia gór działa o każdej porze roku i o każdej godzinie tak samo. Zmusza do przemyśleń, do zatrzymania się na chwilę. Do wyciszenia się i poukładania sobie wielu spraw... - Pięknie tu w Innsbrucku. - powiedziała po chwili. - Jak zawsze. - dodała. - I jak zawsze tak spokojnie i cicho...
- Tylko w nocy. W dzień Innsbruck zamienia się w miasto idiotów którzy uważają klakson za powietrze potrzebne do życia. - odparł. Kąciki Jej ust lekko się uniosły ale atmosfera jaka Nią owładnęła była dużo silniejsza. Znów chwila ciszy. Powiew zimnego powietrza sprawił, że zadrżała. Jeszcze mocniej Ją do siebie przytulił...
- O czym teraz myślisz Greg? - zapytała.
- O tym co było kiedyś. - powiedział szczerze. Spojrzała na Niego uważnie. Wzrok miał skierowany na góry. Był inny. Rzeczywiście zamyślony i jakby... zbyt spokojny jak na siebie. W końcu spojrzał na Nią. - I że chciałbym tu posiedzieć trochę dłużej. Mimo tego zimna. - dodał ciszej wwiercając swój wzrok w Jej ciepłe oczy. - I pomilczeć trochę dłużej... Z Tobą... - zakończył. I ciepło rozlało się po Jej sercu. Jednocześnie kłując kiedy wspomnienia stawały przed oczami. Bolało kiedy nie chciała dopuszczać do siebie tego co teraz starała się po prostu nie czuć. Bo przecież to minęło. Ale człowiekiem czasami steruje ktoś inny. Zakrada się do serca i jak mały chochlik popycha w kierunku tak bardzo niepoprawnym. Jak teraz, kiedy czuła Jego usta na swoich. Kiedy Jego ciepła dłoń gładziła Jej zimny policzek. Kiedy Jej wargi drżały pod wpływem tego pocałunku, który tak niespodziewanie odwzajemniła...
**************************************
Witajcie :)
Od razu przepraszam za poślizg ale złapałam dodatkową pracę w przedszkolu, do którego chodzi jedno z moich dzieciątek i zupełnie nie miałam na nic czasu :(
Nie będę dużo pisać.
Jutro coś u Basi i Michała bo rozdział prawie gotowy.
A ten rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy chcieli "momentów" pomiędzy Gregiem i Steffi :)
Buziole :*
Kolejny być może już w niedzielę :)
Wszystko ci wybaczam, bo nie pojawił się Thomas w tym rozdziale, a jedynie wzmianka o nim no i ta prze romantyczna scena między Gregorem a Steffi. Aż się cieplej na sercu robi. Aż sama zapragnęłam czegoś podobnego. Oni są idealną parą i uwielbiam ich razem... Wróć, co ja gadam, ja ich kocham! Steffi zauważyła pozytywną zmianę w Schlierim. Nie wierzyła, że jest romantykiem? W ostatniej scenie pokazał, że nim jest. Aż zapragnęłam być na jej miejscu. Kto by nie chciał usłyszeć takich słów. Mają za sobą piękną, choć bolesną historię, która jeszcze się nie kończy. Taką mam nadzieję, że te wydarzenia, przez które się rozstali, były tylko załamaniem ich relacji, które teraz odbudowują. Między brunetką a Thomasem dzieje się coś niedobrego, co przeogromnie mnie cieszy, bo teraz Gregor ma jakąś szansę. Annika ma na niego dobry wpływ, ale nie widzę ich razem z wiadomych powodów :D Od kogo dowiesz się informacji, które ktoś nie chce nikomu przekazać? Oczywiście, że od dziecka, dlatego kocham jeszcze bardziej Thithi, za to co robi. Mała zasługuje na pełną rodzinę, więc uważam, że lepiej byłoby, gdyby moja ukochana dwójka znów była razem. Może rozdział trochę krótki (uwierz, twoje opowiadania mogłabym czytać ciągle), ale go uwielbiam. Teraz czekam na coś nowego u Miśka i Baśki. Pozdrawiam i czekam na kolejne wątki miłosne między Gregiem a Steffi podobne do tego. :*
OdpowiedzUsuńWitaj :) Jestem nową fanką Twoich opowieści. Dobry styl i interesująca fabuła :) Poprzednie rozdziały wciągnęłam dosłownie w jedną chwilę i pomyślałam, że dołączę do czytelników komentujących. Jestem ciekawa jakiego wyboru dokona Steffi, bo ma naprawdę niezły dylemat. Musi być naprawdę piękną i wartościową kobietą skoro od lat uganiają się za nią jedni z najlepszych sportowców w Austrii. Niech nie podejmuje pochopnych decyzji i nie kieruje się pobudkami małego dziecka, które kiedyś dorośnie i wyfrunie z gniazda, czy chwilowymi uniesieniami szczęścia, które nie często zdarzają się w życiu; trzeba umieć też radzić sobie z trudami dnia codziennego. Także osobiście jej współczuje wyboru między stabilizacją, a nutką szaleństwa, bo czuję, że i tak kogoś skrzywdzi. Wieczór z Gregorem był bardzo romantyczny, czyli Annika miała trochę racji, że gdzieś tam drzemie w nim mały Romeo :) Nie zdziwię się, jak w pobliżu Steffi pojawi się jeszcze jakiś adorator, a skoczkowie połączą siły :D W końcu kobieta ma tak napięty grafik wizyt sportowców, że może przebierać i wybierać ;P Pozdrawiam i czekam na kolejne pytanie :)
OdpowiedzUsuńOjej! ♥ Mogłabym czytać godzinami takie sceny z Gregiem i Steffi!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ich de facto wspólna przeszłość, oddziałuje na to, co dzieje się pomiędzy nimi teraz, jak np. to, kiedy przepowiadali pogodę z faz księżyca. Takie błahy i jeden z nielicznych przykład, a dołożył swoją cegiełkę do tego, co stało się potem. :)
I coo? Oni się kochają, no! ♥ Ja wiedziałam, że dla Steffi Greg nie jest obojętny! ♥
Błagam, nie niszcz mi teraz tego. :D Thomas niech tam zostanie u Lilly, niech to sąsiad non stop zalewa mieszkanie Steffi, byleby to jeszcze raz się powtórzyło! :D
Tylko ta Annika... Teraz coś mnie zaczęło niepokoić w związku z nią, ale to zobaczy się potem.
Buziaki. ;*
Taki romantyczny Gregor to nowość. W starej wersji też Go lubię, więc Team Gregor! :D
OdpowiedzUsuńCudny <3
OdpowiedzUsuńGregor i Steffi wiedziałam, że między nimi nadal coś jest. Że nie wygasło pomimo tych 5 lat...
Annika- mam podobne odczucia do niej co Klau dia :)
Więcej takich scen pomiędzy nimi poproszę!
Buziaki ;*
Wiesz , chyba wolałabym patrzeć na to wszystko wyłącznie jak Autor blogów , niżeli ich czytelnik. Byłoby prościej. Jako , że uwielbiam komplikacje w opowiadaniach jako Ann- 'pisareczka' , nie znoszę tego jako ja Ann - czytelnik.
OdpowiedzUsuńMając na myśli Twoje słowa , które skierowałaś do mnie kilka rozdziałów wcześniej mówiąc , że pewnie będę zła , to chodziło o to czy jeszcze bardziej zrujnujesz mi czytanie dalszych rozdziałów?
Nie masz pojęcia jaka byłam wściekła .. Ba! Jaka jestem wściekła na tą całą Steffi!
A niech się wreszcie zdeklaruje , bo moim skromnym zdaniem zachowuje się o wiele gorzej niżeli Gregor. Mówi jedno , zarzeka się na wszystkie świętości , a co robi ?! Całkowicie jej nie rozumiem , ale dobrze! Niechże wpakuje mu się jeszcze do łóżka , wypowie kilka czułych słówek i zobaczymy. Hm ... zrani Thomasa i to bardzo , ale on zrozumie. Przekona się że ta cała jego Steffi jest nic nie warta. Nic! A ona? Greg to jej jeszcze pokaże swoją miłość, wybacz Steff ale ludzie się nie zmieniają.
Thithi jedynie jakoś wywołała uśmiech na mojej twarzy , chwilowo.
Brak Thoma i Anniki.
Poza tym , wiesz że co nie napiszesz zawsze będę.
Oficjalnie! PRECZ ZE STEFII!
Ann.
Wiedziałam, że tak będzie. No po prostu wiedziałam :P
UsuńPrzepraszam Żabo ale tak musiało być i mogę powiedzieć Ci jeszcze, że znienawidzisz Ją jeszcze bardziej.
Ja Cię mimo wszystko nadal kocham :*