INNSBRUCK, MIESZKANIE GREGORA...
- I co? Teraz tak po prostu wyjdziesz? - zapytał kiedy ubierała płaszcz. Nie odezwała się ani słowem. Szarpnął Ją za rękę żeby na niego spojrzała. - Powiedz coś! - warknął.
- Proszę zawieź jutro Tess do przedszkola, ja postaram się rozwiązać sprawę z mieszkaniem.
- Steffi!
- Proszę zawieź jutro Tess do przedszkola, ja postaram się rozwiązać sprawę z mieszkaniem.
- Steffi!
- Puść mnie! - wyrwała rękę z Jego uścisku. - Nie mam Ci nic do powiedzenia.
- A to co się stało przed chwilą? To nic dla Ciebie nie znaczyło? - zapytał uparcie patrząc na Jej oczy. Zawsze wiedział kiedy kłamała. Mógł z Niej czytać jak z książki kiedy na Niego patrzyła. Bo nie potrafiła Go okłamać. - Bo w to akurat nie uwierzę. - dodał ciszej.
- A czego Ty oczekujesz Gregor? Że poddam się Twojemu urokowi? Że wskoczę Ci do łóżka i znowu będziesz mógł się chwalić jakim to macho nie jesteś? Nie Gregor... Twoje sztuczki już na mnie nie działają.
- Jakie sztuczki? - oburzył się. Zabolało. Ten dziwny ból nadszedł niespodziewanie bo po raz pierwszy tak na prawdę w tym co robił był z Nią szczery, a Ona w to nie wierzyła.
- Te Twoje ckliwe teksty, romantyczne gesty... Gregor już raz się na to nabrałam i na prawdę myślisz, że pójdę na to po raz drugi? Poza tym... Nie nadążam za Tobą. - powiedziała wściekła. - Najpierw traktowałeś mnie jak zło konieczne, potem dowalałeś na każdym kroku, kiedy dowiedziałeś się, że spotykam się z Thomasem to Ci odbiło w takim stopniu, że zacząłeś nas szantażować a potem nagle przepraszasz nas na wizji i życzysz szczęścia, którego tak bardzo dla nas pragniesz a dzisiaj... - wzruszyła ramionami. - Jesteś zmienny jak wiatr w Harrachovie! - zapiszczała cienko chcąc jak najciszej na Niego krzyknąć. Poziom Jej irytacji sięgał zenitu. Była wściekła na Niego i na siebie, na swoją reakcję. Uśmiechnął się lekko. - I o tym właśnie mówię! Ja już nie wiem kim Ty właściwie jesteś!
- Gdybyś nic do mnie nie czuła nie stałoby się to co się stało. - odparł pewnie. - I nie możesz teraz patrząc mi prosto w oczy powiedzieć, że jestem Ci zupełnie obojętny. - dodał z zadowoleniem.
- Bo nie jesteś! Nie możesz mi być obojętny bo za dużo Nas łączyło. Przynajmniej z mojej strony. I takie uczucia nie wygasają. Zawsze już będę coś do Ciebie czuła bo jesteś ojcem mojej córki i tego nie da się zapomnieć albo wyrzucić z serca! Ale coś to stanowczo za mało, żeby spowrotem z Tobą być!
- Ale najwyraźniej wystarczająco żeby rozbudzać nadzieje... - stwierdził.
- Nadzieje? - zdziwiła się. - To był impuls!
- Impuls?! A gdybyśmy się znaleźli w łóżku też byś mówiła, że to impuls?!
- Nie znaleźliśmy się i nigdy się nie znajdziemy! Jestem szczęśliwa będąc z Thomasem i nie zamierzam tego zepsuć bo potrafisz być czasem sentymentalny!
- Dlaczego ciągle udajesz? Dlaczego po prostu nie przyznasz, że nadal mnie kochasz?!
- Bo Cię nie kocham! - powiedziała stanowczo. Zamilkł. Oboje zamilkli. Zacisnął dłonie w pięści. Nie mógł znieść tego co zobaczył. Widział w Jej oczach to czego się w ogóle nie spodziewał. Prawdę. Czystą prawdę bez cienia zawahania. Całą Jego pewność nagle trafił szlag. Jak to się stało? Jak mógł nie osiągnąć swojego celu? Odpowiedź była prosta i tylko jedna... - Kochałam Gregora, który nie istnieje. Którego sobie kiedyś wymyśliłam. Którego dzisiaj przez moment mi przypominałeś ale przypomniałam sobie, że przecież ten Gregor nie istnieje, bo nigdy Go nie było... Owszem, nie jesteś mi obojętny. Czuję coś do Ciebie ale tylko dlatego, że łączy nas Tess... - powiedziała ciszej. Ale to co powiedziała później uderzyło w Niego z podwójną siłą. - Jestem z Thomasem i nie rzucę Ci się w ramiona i nie będę szukać w Twoim łóżku pocieszenia tylko dlatego, że mamy teraz mały kryzys. A wiesz dlaczego? - zapytała uparcie patrząc w Jego oczy. - Bo kocham Go najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie żeby kiedykolwiek, jakkolwiek Go skrzywdzić. Bo to co jest między Nim a mną jest najpiękniejszą rzeczą jaka mi się przytrafiła w życiu... - szepnęła. Zobaczył w Jej oczach autentyczny błysk. Taki, o którym mówią w kiepskich filmach romantycznych, w romansach w epopejach o miłości... Tego, którego nikt tak na prawdę nigdy chyba nie widział w żadnych oczach. W końcu go zobaczył. Kiedy mówiła o uczuciu, którym darzyła blondyna. Tak cholernie prawdziwym i silnym. Kiedy tak boleśnie deptała Jego serce...
- Zawiozę jutro Tess do przedszkola i potem Ją odbiorę. Możesz się zająć swoim mieszkaniem. - powiedział w końcu. Cicho i odwracając od Niej wzrok. Usłyszał tylko ciche westchnięcie i dźwięk zamykanych drzwi. Miał ochotę w coś uderzyć, coś rozwalić, cokolwiek byle dać upust frustracji i poczuciu porażki. Żeby wszystkie te emocje z Niego po prostu wyszły, bo było ich zbyt wiele. Jeszcze nigdy nie czuł aż tak dużo. Musiał jakoś się opanować. Uspokoić głowę. A jedynym uspokajaczem jaki teraz miał w mieszkaniu była mała 5-latka śpiąca słodko w swoim pokoiku. I to przy Niej, patrząc na Jej spokojną buźkę potrafił się uspokoić. Tylko trochę ale to zawsze jakiś dobry początek. Chwycił Jej małą ciepłą dłoń w swoją i delikatnie zaczął głaskać. - Cokolwiek bym nie zrobił Thithi to jestem na przegranej pozycji... - zaczął szeptem. - Kiedy jestem taki jaki wszyscy myślą, że jestem Ona nawet na mnie nie spojrzy, a kiedy staram się być taki jakiego zapamiętała... nie wierzy mi. Bycie romantykiem chyba po prostu mi nie wychodzi. Albo do mnie nie pasuje. I nieważne co bym zrobił, nieważnie jak bardzo się starał zawsze zrobię coś nie tak. Zawsze zepsuję każdą szansę na to, żebyś miała pełną rodzinę... - dodał. - Przepraszam, że nie potrafię naprawić błędów które popełniłem kiedyś i które tak bardzo zmieniły Twoje życie córeczko... - westchnął. Przetarł dłonią oczy. - I chyba będę musiał złamać obietnicę, którą kiedyś Ci dałem. Nie mam już żadnej szansy na to, żeby odzyskać Twoją mamę. Za bardzo Ją skrzywdziłem i oszukałem. I tylko dzięki Tobie jest w stanie znieść moją obecność. - dodał ciągle szepcząc. - Nikt tak jak Ona nie zasługuje na szczęście Thithi. Dlatego nie mogę Jej w tym szczęściu dłużej przeszkadzać. Mam tylko nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, że zmarnowałem tyle szans żeby z Wami być. Bo Twoja mama czekała na mnie gotowa mi wybaczyć przez kilka długich lat, a ja... za późno się zorientowałem, że to z Wami chcę rano pić kakao i jeść słodkie naleśniki... - westchnął. Pogłaskał Ją delikatnie po głowie i pocałował w czółko. - Przepraszam, że tak bardzo Cię zawiodłem. - dodał cicho i wyszedł z Jej pokoiku...
- Gdybyś nic do mnie nie czuła nie stałoby się to co się stało. - odparł pewnie. - I nie możesz teraz patrząc mi prosto w oczy powiedzieć, że jestem Ci zupełnie obojętny. - dodał z zadowoleniem.
- Bo nie jesteś! Nie możesz mi być obojętny bo za dużo Nas łączyło. Przynajmniej z mojej strony. I takie uczucia nie wygasają. Zawsze już będę coś do Ciebie czuła bo jesteś ojcem mojej córki i tego nie da się zapomnieć albo wyrzucić z serca! Ale coś to stanowczo za mało, żeby spowrotem z Tobą być!
- Ale najwyraźniej wystarczająco żeby rozbudzać nadzieje... - stwierdził.
- Nadzieje? - zdziwiła się. - To był impuls!
- Impuls?! A gdybyśmy się znaleźli w łóżku też byś mówiła, że to impuls?!
- Nie znaleźliśmy się i nigdy się nie znajdziemy! Jestem szczęśliwa będąc z Thomasem i nie zamierzam tego zepsuć bo potrafisz być czasem sentymentalny!
- Dlaczego ciągle udajesz? Dlaczego po prostu nie przyznasz, że nadal mnie kochasz?!
- Bo Cię nie kocham! - powiedziała stanowczo. Zamilkł. Oboje zamilkli. Zacisnął dłonie w pięści. Nie mógł znieść tego co zobaczył. Widział w Jej oczach to czego się w ogóle nie spodziewał. Prawdę. Czystą prawdę bez cienia zawahania. Całą Jego pewność nagle trafił szlag. Jak to się stało? Jak mógł nie osiągnąć swojego celu? Odpowiedź była prosta i tylko jedna... - Kochałam Gregora, który nie istnieje. Którego sobie kiedyś wymyśliłam. Którego dzisiaj przez moment mi przypominałeś ale przypomniałam sobie, że przecież ten Gregor nie istnieje, bo nigdy Go nie było... Owszem, nie jesteś mi obojętny. Czuję coś do Ciebie ale tylko dlatego, że łączy nas Tess... - powiedziała ciszej. Ale to co powiedziała później uderzyło w Niego z podwójną siłą. - Jestem z Thomasem i nie rzucę Ci się w ramiona i nie będę szukać w Twoim łóżku pocieszenia tylko dlatego, że mamy teraz mały kryzys. A wiesz dlaczego? - zapytała uparcie patrząc w Jego oczy. - Bo kocham Go najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie żeby kiedykolwiek, jakkolwiek Go skrzywdzić. Bo to co jest między Nim a mną jest najpiękniejszą rzeczą jaka mi się przytrafiła w życiu... - szepnęła. Zobaczył w Jej oczach autentyczny błysk. Taki, o którym mówią w kiepskich filmach romantycznych, w romansach w epopejach o miłości... Tego, którego nikt tak na prawdę nigdy chyba nie widział w żadnych oczach. W końcu go zobaczył. Kiedy mówiła o uczuciu, którym darzyła blondyna. Tak cholernie prawdziwym i silnym. Kiedy tak boleśnie deptała Jego serce...
- Zawiozę jutro Tess do przedszkola i potem Ją odbiorę. Możesz się zająć swoim mieszkaniem. - powiedział w końcu. Cicho i odwracając od Niej wzrok. Usłyszał tylko ciche westchnięcie i dźwięk zamykanych drzwi. Miał ochotę w coś uderzyć, coś rozwalić, cokolwiek byle dać upust frustracji i poczuciu porażki. Żeby wszystkie te emocje z Niego po prostu wyszły, bo było ich zbyt wiele. Jeszcze nigdy nie czuł aż tak dużo. Musiał jakoś się opanować. Uspokoić głowę. A jedynym uspokajaczem jaki teraz miał w mieszkaniu była mała 5-latka śpiąca słodko w swoim pokoiku. I to przy Niej, patrząc na Jej spokojną buźkę potrafił się uspokoić. Tylko trochę ale to zawsze jakiś dobry początek. Chwycił Jej małą ciepłą dłoń w swoją i delikatnie zaczął głaskać. - Cokolwiek bym nie zrobił Thithi to jestem na przegranej pozycji... - zaczął szeptem. - Kiedy jestem taki jaki wszyscy myślą, że jestem Ona nawet na mnie nie spojrzy, a kiedy staram się być taki jakiego zapamiętała... nie wierzy mi. Bycie romantykiem chyba po prostu mi nie wychodzi. Albo do mnie nie pasuje. I nieważne co bym zrobił, nieważnie jak bardzo się starał zawsze zrobię coś nie tak. Zawsze zepsuję każdą szansę na to, żebyś miała pełną rodzinę... - dodał. - Przepraszam, że nie potrafię naprawić błędów które popełniłem kiedyś i które tak bardzo zmieniły Twoje życie córeczko... - westchnął. Przetarł dłonią oczy. - I chyba będę musiał złamać obietnicę, którą kiedyś Ci dałem. Nie mam już żadnej szansy na to, żeby odzyskać Twoją mamę. Za bardzo Ją skrzywdziłem i oszukałem. I tylko dzięki Tobie jest w stanie znieść moją obecność. - dodał ciągle szepcząc. - Nikt tak jak Ona nie zasługuje na szczęście Thithi. Dlatego nie mogę Jej w tym szczęściu dłużej przeszkadzać. Mam tylko nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, że zmarnowałem tyle szans żeby z Wami być. Bo Twoja mama czekała na mnie gotowa mi wybaczyć przez kilka długich lat, a ja... za późno się zorientowałem, że to z Wami chcę rano pić kakao i jeść słodkie naleśniki... - westchnął. Pogłaskał Ją delikatnie po głowie i pocałował w czółko. - Przepraszam, że tak bardzo Cię zawiodłem. - dodał cicho i wyszedł z Jej pokoiku...
SEEBODEN, DOM KRISTINY...
Siedział przy stole zastanawiając się czy użyć telefonu leżącego na nim. Wyjaśnianie sobie wszystkiego przez telefon nigdy nie było i nie będzie dobrym pomysłem ale nie odzywanie się do siebie i zachowywanie jak dzieci jest jeszcze gorsze.
- No zadzwoń do Niej. - usłyszał obok siebie głos blondynki. Usiadła obok Niego i założyła ręce na piersi.
- Nie wiem czy będzie chciała ze mną rozmawiać. - stwierdził. - Przez telefon. - dodał.
- To do Niej jedź. - wzruszyła ramionami. Spojrzał na Nią sceptycznie. - No co?
- Nie uważasz, że rozmawianie z Tobą o Steffi jest trochę dziwne? - zapytał.
- Byłoby dziwne gdybym ciągle rozpaczała po rozstaniu z Tobą i nie miała od 2 lat Sebastiana. - stwierdziła. - To, że mam do Niej żal o to, że się z Tobą przespała kiedy wiedziała, że jestem w ciąży nie znaczy, że będę Ci Ją wybijać z głowy. Nie udało się to Gregorowi, który zrobił Jej dziecko i nie udało się to mi, która ma dziecko z Tobą więc pomińmy gadkę o zazdrości i stronniczości Thomas. - powiedziała z lekkim rozbawieniem. Zaśmiał się lekko. - Latałeś za Nią jeszcze zanim się poznaliśmy i doskonale wiedziałam, że chyba nigdy nie przestaniesz się ślinić na Jej widok. Nie mam nic przeciwko Waszemu związkowi. A chcę żeby między Wami było dobrze, bo kiedy jest kiepsko to nie ma z Ciebie żadnego pożytku. - dodała. - O co właściwie poszło? - zapytała.
- O przyszłość.
- Uuuu czyżby nie chciała Cię za męża? - zapytała śmiejąc się wesoło. Zmierzył Ją wzrokiem mówiącym "nie drwij". - No dobra, już przestaję. Co jest?
- Chodzi o to co chcę teraz robić w życiu. Mamy różne opinie na ten temat. Każde z nas widzi to w inny sposób ale każde ma trochę racji. Tylko nie ma tutaj żadnej szansy na jakikolwiek kompromis. - powiedział.
- Ciężka sprawa. Z jednej strony to Twoje życie i Twoja decyzja ale skoro chcecie stworzyć coś w przyszłości razem to takie decyzje powinniście podejmować razem.
- Nie pomagasz. - zauważył.
- Nie jestem psychologiem. Mówię co widzę. - usprawiedliwiła się. - Jedź do Niej. Wyjaśnij swój punkt widzenia, wysłuchaj Jej dokładnie i spróbuj jakoś ten konflikt rozwiązać. Znając Steffi i tak pewnie na wszystko Ci pozwoli.
- Zmieniła się. - stwierdził. - Jest bardziej... opanowana. Analizuje wszystko, chce jak najlepiej dla wszystkich wokół czasem nie myśląc o swoich potrzebach.
- Steffi Richter się uspokoiła... proszę proszę... W końcu stała się tym ideałem, który tak bardzo chciałeś w Niej widzieć.
- Zawsze była ideałem. Dla mnie. Z jednej prostej przyczyny...
- Kochasz Ją. - odpowiedziała za Niego.
- Masz mi to za złe? - zapytał.
- Nie.
- Czasem boję się, że to wszystko jest tylko na chwilę. Że znowu pojawi się w Jej sercu Gregor i znowu zamiesza.
- W Jej sercu Gregor będzie już zawsze. Tak jak Ty w moim Thomas. - wyjaśniła spokojnie. Spojrzał na Nią uważnie. - Łączy Ich to samo co Nas. Córka. I nic więcej. Więc bierz tyłek w troki i jedź Ją porządnie przelecieć. - dodała czym rozbawiła Go konkretnie. - A Lily podrzucę Ci w weekend...
INNSBRUCK, MIESZKANIE THOMASA...
- Wanke zalał mi mieszkanie. Theresa jest u Gregora a ja nie chciałam u Niego zostawać. - powiedziała stojąc na środku Jego salonu. - Zostawianie zapasowego klucza pod wycieraczką nie jest zbyt bezpieczną opcją Thomas. - dodała. Nic nie mówił. Stał w drzwiach do salonu i patrzył na Nią uparcie. Ubrała płaszcz i skierowała się do wyjścia. - Przenocuję w hotelu. - powiedziała cicho mijając Go. Złapał Ją za rękę i pociągnął tak, że wpadła prosto w Jego ramiona a Jego zmarznięte usta połączyły się z Jej ustami. Nie wypuścił Jej już. Jedyne na co Jej pozwolił to pozbycie się ubrań i dotarcie do sypialni. A i tam pokazał, że tej nocy to On ma ostatnie słowo. To On tutaj rządzi. Pokazał jak bardzo Jej pożąda, jak pragnie Jej całej tylko dla siebie i jak wiele może dać Jej od siebie... To w kogo zamieniał się w szale przyjemności zadziwiało Ją ale i sprawiało ogromne doznania. Tak jak i tej nocy kiedy zaskoczył Ją swoją stanowczością i nietypowym nawet jak na Niego zachowaniem...
Powoli i delikatnie rozwiązał aksamitną apaszkę, którą związane miała ręce wysoko nad głową. Na Jej ustach składał słodkie pojedyncze pocałunki. Zmęczenie wypisane na Jej twarzy było dla Niego najpiękniejszym widokiem jaki mógłby kiedykolwiek zobaczyć. I te wzrok pełen szczęścia. Zawisł nad Nią i wpatrywał się w te piękne oczy, które z takim uczuciem na Niego patrzyły.
- Wanke musi Ci częściej zalewać mieszkanie. - powiedział po chwili. - I stanowczo częściej musimy się kłócić. - dodał.
- Albo po prostu zamieszkajmy razem. - powiedziała poważnie. W oczach zapaliła Mu się nadzieja. Były zielone jak jeszcze nigdy.
- Jesteś tego pewna? - spytał.
- Będę czuła się pewniej kiedy będę na Ciebie czekać we wspólnym mieszkaniu kiedy będziesz wracał z toru. - odparła. Pogłaskała Go delikatnie po policzku. - Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał i ze nie będziesz chciał się popisać od razu kiedy wsiądziesz do bolidu. - poprosiła.
- Zgadzasz się? - spytał z lekkim zdziwieniem.
- Nadal będę się cholernie bała. I nadal nie rozumiem dlaczego chcesz wziąć udział w czymś tak niebezpiecznym kiedy właśnie przez niebezpieczeństwo zrezygnowałeś ze skoków.
- Zrezygnowałem bo nie czuję się już pewnie na skoczni. A na torze tak. Uczą mnie najlepsi.
- Jeśli tego na prawdę chcesz...
- Chcę. - powiedział pewnie. - Obiecuję, że nie będę igrał z losem. Za dużo mam do stracenia. - dodał cicho. - Za bardzo Cię kocham.
- Jest coś... co powinieneś jeszcze wiedzieć... - zaczęła.
- Coś się stało? - zapytał z lekką obawą.
- Tak...
*******************************
Dzień dobry :)
Niestety nie wszystko poszło po Waszej myśli i nie ma wspólnej gorącej nocy Steffi i Grega.
To jednak nie w Jej stylu. (Chociaż Ann może sądzić inaczej :*)
Kolejny dopiero we wtorek.
Dziś krótko ale kolejny będzie dłuższy :)
Buziole :*
I witam nową czytelniczkę :)
'Jestem z Thomasem i nie rzucę Ci się w ramiona i nie będę szukać w Twoim łóżku pocieszenia tylko dlatego, że mamy teraz mały kryzys.' Czy ja muszę to komentować?
OdpowiedzUsuńWiatr w Harrachowie? No witaj Steffi w swojej własnej bajce!
Nadal brakuje mi słów na jej zachowanie co utwierdza mnie w przekonaniu sprzed poprzedniego rozdziału PRECZ ZE STEFFI!
Najważniejsze?! Thomas w F1? Stąd ten Rosberg♥ i Vettel?
Takk!
Czekam.
Ann.
Rozerwałaś na strzępy moje już złamane serce. Nienawidzę Steffi i popieram Ann. Narobiła nadziei Gregorowi, bo taka jest prawda. Gregor ją prawdziwie kocha, co jeszcze kiedyś byłoby dla niej nie do pomyślenia. I to chyba boli mnie najbardziej, bo niby zauważyła w nim zmianę ale teraz uważa, że wszystko to jest udawane. Owszem, Schlieri zrozumiał niektóre rzeczy za późno, ale lepiej późno niż wcale prawda? Przykro mi też z powodu Thithi. Mam wrażenie, że Steffi nie kieruję się szczęściem córki, tylko własnym. Owszem, może i Tess lubi Thomasa, ale on nigdy nie będzie dla niej kimś takim, jak Gregor, właśnie dlatego, że to właśnie Schlierenzauer jest jej ojcem. Tak, wiem to właśnie Thomas był wtedy, kiedy one obydwie tego potrzebowały, ale to Greg zawsze będzie najważniejszy dla małej i ona cierpi z tego powodu, że jej rodzice nie są razem. Przecież największym marzeniem Theresy jest to, aby jej rodzice byli razem i wzięli ślub, a Steffi robi można powiedzieć wszystko, żeby ją unieszczęśliwić. Mam jednak nadzieję, że przestanie być w końcu egoistką i pomyśli właśnie o dziecku i dostrzeże to, że Gregor wcale jej nie okłamuje. Wciąż liczę na to, że będą razem. Thomas mnie naprawdę cholernie wkurza, wszystkim co robi. Wcale nie jest taki idealny, na jakiego się kreuję i zdania nie zmienię. Nie potrafię go polubić, jako mężczyzny dla brunetki. Boję się tylko, że jeśli coś stanie się Morgiemu, to Steffi kompletnie poświęci się właśnie jemu zapominając o Gregorze a co najgorsze, o córce. Nie wiem, jak Thomas zareaguję na to, co usłyszy od swojej dziewczyny, a ona na pewno powie mu o pocałunku z Gregorem, ale mam ogromną nadzieję, że się rozstaną. Thomas też musi dostrzec, że jego ukochana, nie jest taka wspaniała, jak jemu się wydaje. Ode mnie tyle na ten temat. Dobrze wiesz, kogo wolę :D Zdecydowanie jest to Gregor i zdania nie zmienię, od początku byłam w jego teamie. Może to zabrzmieć absurdalnie, ale mimo tych wad, to właśnie on bardziej mnie do siebie przekonał, bo nie ma ludzi doskonałych. Pozdrawiam i czekam na kolejny i więcej Gregora proszę.
OdpowiedzUsuńMówiłam, że mnie znienawidzicie za tą historię... ale cieszę się, że wywołuje w Was takie emocje. Mam tylko nadzieję, że mnie nie zostawicie. :(
OdpowiedzUsuńCzaruj dalej kochana!:D
UsuńUśmiercę Cię najwyżej w którymś z opowiadań , albo nie ja! Klaudia jest u Nas od uśmiercania , więc jak coś pretensje do Niej będą♥
I tak Cię kocham Żabo!:*
Ann.
Ann! No wiesz?! Tak to sobie ładnie na mnie planujesz! :D♥
UsuńAle nie no... Coś w tym jest. W sumie, jeśli cel jest szczytny, mogę wyjść na jędzę. A co mi tam! (Pewnie i tak nią jestem. :D)
Także, Panno Boop, uważaj tam, no. :D ♥
No i jest Thomas, tak uroczo, tak fajnie i ja go tak uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńGregor miał szansę której nie wykorzystał, zresztą nie jedną. Czas na szczęście czyli czas na Thomasa.
Ta jego romowa z Kris, super. To świetnie że potrafią się dogadać nawet po rozstaniu w takiej atmosferze.
Rozdział świetny, ściskam ;*
Teraz to ja już nic nie wiem. Z mojego mózgu powstała woda.
OdpowiedzUsuńTo, co wewnątrz mnie wywołałaś, to nawet nie emocje. Nie wiem co to! Ale... Szok.
Ja nawet nie wiem, co tu Steffi ma do powiedzenia Thomasowi, a normalnie pewnie próbowałabym coś tam swoje wiedzieć.
No nic... Czekam na następny! I chce Grega. Dużo Grega... Tylko nie takiego zranionego, bo się człowiekowi serce kraje.:(
Jeśli powitanie było dla mnie, to dziękuję. Jestem pod wrażeniem rozdziału, zwłaszcza, że nie było nocy z Gregorem :D Steffi zachowała się dojrzale i udowodniła, że myśli o przyszłości, a nie tylko o teraz i tu :) Mam nadzieję, że powie Morgiemu o chwili słabości z Gregiem, żeby nie było niedomówień ;) Nie wiedziałam, że nasz poukładany Thommy lubi ostry seks :D Ale żeby od razu wiązać Steffi? ;P
OdpowiedzUsuń