INNSBRUCK, MIESZKANIE GREGORA...
Biała koperta leżała na stoliku w salonie. Obok koperty leżał długopis, który mógł wiele zmienić. Wystarczył jeden podpis. Jeden brakujący podpis i wszystko skończyłoby się tak jakby tego chciał. Nadal kiedy patrzył na papier nie mógł się przyzwyczaić, że jest w Jego posiadaniu. To było takie nierealne. Takie odległe. Jeszcze niedawno nie miał najmniejszych nadziei na to, że w najbliższym czasie będzie miał coś takiego w swoich rękach, a teraz leżało przed Nim i czekało na Jego krok. Ostateczny i zobowiązujący. Najbardziej dorosły, dojrzały i odpowiedzialny w Jego życiu. Od tygodnia zastanawiał się co ma z tym zrobić. No właśnie... Wstał z kanapy i podszedł do okna. Znów sypało. Bardzo. Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej.
- Powiesz mi w końcu czym jest to, do czego modlisz się co wieczór od tygodnia? - zapytała rozsiadając się na kanapie. Miała jeszcze mokre włosy po kąpieli, którą przed chwilą skończyli.
- Mówiłem Ci już. Prezent. - stwierdził patrząc w jakiś punkt za oknem.
- Skoro nie chcesz powiedzieć co to to chociaż powiedz od kogo.
- Od Steffi. - odparł szybko. Odwrócił się w Jej kierunku. Miała na sobie Jego podkoszulek. I chyba nic więcej...
- Hmn... - wzięła do ręki kopertę. - W takim razie wiem już dlaczego tak go czcisz. - stwierdziła z lekkim sarkazmem przyglądając się kopercie. - Pozostaje pytanie co to. A biorąc pod uwagę to jak się zachowujesz stwierdzam, że to coś mega.
- Jak się zachowuję? - spytał nie wiedząc o co Jej chodzi.
- Jesteś zamyślony, mało chcesz gadać, wolisz sex... zachowujesz się jak automat. To coś zadziałało na Ciebie jak jasna cholera więc albo to jest akt własności działki na Marsie albo nie wiem co. - stwierdziła. Przez chwilę nic nie mówił. Przetwarzał Jej słowa. - Ok. - odłożyła prezent. - Zmiana tematu. - zaczęła. Podeszła do Niego i objęła Jego szyję rękoma. Spojrzał na Nią uważnie. - Ja też dostałam nietypowy prezent Świąteczny.
- Nic Ci nie dawałem. - zauważył.
- Nie od Ciebie. - powiedziała. - Dostałam propozycję pracy. - oznajmiła.
- Mieliśmy umowę. - zaczął poważnie. - Płacę Ci 3 razy więcej ale jesteś tylko dla mnie. - powtórzył nie bardzo zadowolony z tego co właśnie powiedziała Mu dziewczyna.
- Wiem. Nie o taką propozycję mi chodzi. - odpowiedziała.
- Więc? - zapytał zainteresowany tym co mówiła.
- To normalna praca. W biurze. Miałabym odbierać telefony, zarządzać kalendarzem i przekładać papierki. Nuda ale dobrze płacą i nie musiałabym...
- Ze mną sypiać. - dokończył.
- Zarabiać w ten sposób. - poprawiła Go poważniejąc. - Nie robię tego bo od zawsze o tym marzyłam. - przypomniała.
- Zostawiasz mnie dla nudnych papierków. - zauważył. Uśmiechnęła się.
- Mogę pracować w biurze i nadal do Ciebie wpadać.
- Jako kto? - spytał. - Annika ja nie bawię się w dziewczyny. - zaśmiał się drwiąco.
- Sandra...
- Obiecałem komuś że nie będzie żadnej innej Sandry. - przerwał Jej zły. Odsunęła się od Niego i wzięła do rąk kopertę. Otwarła ją i przeczytała dokument. Spojrzała na Niego zszokowana.
- Dlaczego tego jeszcze nie podpisałeś? - zapytała zaskoczona. - Przecież o to walczyłeś. - kontynuowała podchodząc do Niego spowrotem. Patrzyła na Niego wyczekująco. - Gregor! - zagrzmiała. Nadal nic nie odpowiadał. Ominął Ją i podszedł do kuchenki stawiając wodę na herbatę. - O rany ale Ty głupi jesteś. - stwierdziła rozgryzając Go. - Myślisz, że jak podpiszesz te papiery to Theresa stanie się prawnie Twoją córką i nie będziesz miał powodu do spotkań ze Steffi! - stwierdziła. - Ty Ją kurde nadal kochasz. - dodała z lekkim niedowierzaniem. Nie odzywał się. Stał nieruchomo opierając się o blat i zaciskając ręce na jego krawędzi. - Steffi dała Ci swoją zgodę na uznanie Tess bo widzi jak się o Nią starasz, jaki mała ma z Tobą kontakt... nie dlatego, że coś nadal do Ciebie czuje. Jest z Thomasem. Za pół godziny mają lot do Paryża i choćbyś wyznał Jej teraz miłość na lotnisku przy wszystkich to nic nie zmieni bo Ona Go kocha a Ciebie nie! - zawołała. Spojrzał na zegarek i jakby nagle ożył. Zerwał się jakby się paliło. - Hej! Co Ty robisz?!
- Jak się pospieszę to jeszcze Ją złapię. - powiedział zakładając kurtkę. Chwyciła Go za rękę, żeby na Nią spojrzał. - Co?
- Nie rób tego. To nic nie da. Tylko pogorszysz sprawę. - ostrzegła Go.
- Muszę spróbować.
- Zostań ze mną. - powiedziała cicho. Spojrzał na Nią nie bardzo Ją rozumiejąc. - Zacznę pracę w biurze a za mieszkanie będę dla Ciebie. Tylko dla Ciebie. - dodała. - Potrzebujesz mnie Gregor. A ja potrzebuję stabilizacji. - powiedziała poważnie. Przez chwilę nie reagował. W końcu zasunął zamek w kurtce.
- Zgaś światło jak będziesz wychodzić. - powiedział i zniknął za drzwiami...
- A Myszka Miki będzie? - pytała.
- Będzie. - odpowiedział spokojnie obejmując brunetkę, która uśmiechała się szeroko widząc zapał w oczach córki. Nie trzeba było małej namawiać do wyjazdu. Wystarczyło powiedzieć hasło Disneyland i była cała w skowronkach.
- A Kaczor Donald? - pytała dalej patrząc z nadzieją na blondyna.
- Będzie. - nadal z uśmiechem na ustach odpowiadał dziewczynce.
- A Pluto? - kontynuowała.
- Też. I Daisy i Mini i wszystkie księżniczki jakie tylko znasz. Nawet Arielka. - odpowiedział wesoło.
- Będzie Jej zimno. - zauważyła poważniejąc czym wywołała jeszcze większy uśmiech u dwójki dorosłych. - Mamo wzięłaś mój kocyk w rybki? - zapytała nagle.
- Wzięłam. - odparła.
- To super! - zawołała wesoło. - Arielka lubi rybki a jak Jej go pożyczę to Jej będzie ciepło. - wyjaśniła swój tok myślenia z rozbrajającym uśmiechem na ustach. - Mogę iść pooglądać samoloty? - zapytała widząc stojących przy szybie obok ludzi.
- Idź tylko zostań w jednym miejscu, żebyśmy Cię widzieli. - powiedziała kobieta.
- Żebyś nam nie odleciała gdzieś w ciepłe kraje. - poczochrał Ją po główce. Zaśmiała się i pobiegła do wielkiej szklanej ściany, za którą kołowały różne samoloty. - Kocyk? - zapytał rozbawiony. Wywróciła oczami w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Prezent od Gregora. Jęczała o niego od tygodnia. Wiesz, co ma "Sofia the first" musi mieć też księżniczka Theresa. - zaśmiała się.
- A król Gregor rozpieszcza swoją księżniczkę i kupuje wszystko na co Ona tylko ma ochotę. - stwierdził z lekkim niezadowoleniem.
- I mówi to król Thomas, który księżniczce Lilly nie kupuje wszystkiego na co tylko wskaże rączką. - zauważyła ze spokojem. Westchnął. Objęła Go za szyję rękami i spojrzała w oczy. - Każdy z Was rozpieszcza swoją córkę Thomas. Gregor teraz stara się nadrobić stracony kiedyś czas i robi to spełniając każde Jej życzenie. - powiedziała. - Może nie jest to najlepsza metoda wychowawcza ale to jest Jej ojciec i ma do tego prawo.
- Boję się, że nie będzie mnie lubiła przez to, że ja Jej tego wszystkiego nie funduje. - powiedział szczerze.
- Nie może tak być, że będziecie się o Nią licytować. On Jej kupuje kocyk, który sobie ubzdurała, Ty Jej fundujesz Disneyland, za niedługo Gregor sprowadzi dla Niej jakąś aktorkę, która zagra Śpiącą królewnę... - westchnęła. - Theresa kocha Gregora przez to jak z Nią rozmawia i spędza czas, nie przez prezenty. Ciebie lubi bo zawsze o Niej pamiętasz i zawsze masz dla Niej czas. I jakieś prezenciki tego nie zmienią. - dodała szczerze.
- Jesteś pewna? - spytał.
- Znam swoją córkę. - powiedziała z uśmiechem i pocałowała Go czule. Też się uśmiechnął i mocno Ją objął przyciągając do siebie.
- Skoro mowa o prezentach... - powiedział z tajemniczym uśmieszkiem.
- Tak? - spytała podejrzliwie.
- A Ty zabrałaś swój prezent gwiazdkowy? - zapytał całując Ją w okolicy ucha. - Bo koniecznie musisz go przymierzyć. - szepnął Jej do ucha powodując swoim ciepłym oddechem łaskotki na Jej szyi. Zaśmiała się i lekko dźgnęła Go w bok.
- Thomas opanuj się. - powiedziała ciągle się śmiejąc. Spojrzał Jej głęboko w oczy. - Myślisz, że będzie okazja go w ogóle przymierzyć? - spytała z zalotnym uśmieszkiem.
- No wiesz... Paryż to magiczne miejsce, z pokoju hotelowego mamy widok na wieżę Eiffela, a Theresa ma pokój zaraz obok naszego więc... - przerwał ściszając głos. - Już nie mogę się doczekać kiedy go z Ciebie ściągnę. - powiedział. Widziała w Jego oczach iskry. Tańczące ogniki pożądania, które tak bardzo pociągały Ją w tym ułożonym, zawsze poprawnie zachowującym się mężczyźnie. Jego opanowanie pod ich wpływem zmieniało się w nieobliczalność, spokój w szaleństwo, a delikatność w ogromną namiętność, którą potem Ją obdarowywał. Zaskakiwał Ją z każdą kolejną wspólną nocą i zadziwiał tym jak doskonale rozumie Jej potrzeby. Jak gdyby był stworzony właśnie dla Niej. A Ona dla Niego. Poza tym w tych niesamowicie teraz zielonych oczach widziała szczerość i ogromną miłość, którą ukrywał tak długo, a która teraz uderzała w Nią ze zdwojoną siłą... Pogłaskała Go po policzku i zbliżyła się do Niego jeszcze bardziej.
- Kocham Cię Thomas. - powiedziała pewnie i z takim uczuciem w głosie, że szczęście w Nim spowodowane tymi słowami rozlewało się po całym Jego ciele. Uniósł Jej podbródek i złożył na Jej delikatnych ciepłych ustach czuły pocałunek. Poddała się temu. Nie potrafiła się oprzeć. Tak bardzo pragnęła tej bliskości. Jego bliskości. Poczucia bezpieczeństwa, które czuła w Jego ramionach...
- Serio? Jesteśmy na lotnisku a Wy zachowujecie się jak dzieciaki z szóstej klasy w parku. - usłyszeli poirytowany głos Theresy. Zaśmiali się słysząc tą uwagę. Wziął małą na ręce i połaskotał Ją powodując Jej perlisty śmiech.
- Pasażerowie lotu NR1453 z Innsbrucku do Paryża proszeni są do odprawy paszportowej w bramkach 3-4. - zagrzmiał kobiecy głos w głośnikach.
- Kto chce lecieć do Paryża? - zapytał wesoło.
- Ja! - zawołały obie uśmiechając się do siebie szeroko...
***PARYŻ***
Blondyn położył dziewczynkę na dużym łóżku zdejmując Jej od razu buciki. Kobieta przykryła Ją kołdrą i zgasiła lampkę nocną ustawioną na stoliczku obok łóżka. Cicho zamknęła drzwi do pokoiku i zajęła się wypakowaniem rzeczy do małych hotelowych szafeczek. Po kilku minutach poczuła na swoich biodrach czyjeś dłonie, a na plecach ciepło czyjegoś ciała. Uśmiechnęła się ale odwracając się w Jego stronę spoważniała.
- Thomas wybacz ale jestem bardzo zmęczona. Ten lot mnie wykończył. - westchnęła. Pocałował Ją w czoło i uśmiechnął się pogodnie.
- Weź kąpiel i do spania. - nakazał. - Jutro mamy dzień pełen zwiedzania więc musisz mieć siłę, żeby przetrwać ze mną Disneyland. - powiedział pewnie.
- Jesteś ukrytym fanem Arielki? - zapytała śmiejąc się.
- Wolę księżniczkę Leię ale skoro to Disneyland to Jasminą też nie wzgardzę. - stwierdził robiąc rozmarzoną minę. Rozbawił Ją tym grymasem twarzy ale dostał pstryczka w nos. - A to za co? - zaśmiał się.
- Za brudne myśli z księżniczkami. - powiedziała wychodząc do łazienki.
Paryż ma swój jedyny i niepowtarzalny klimat. Klimat wszechobecnej miłości, która atakuje każdego kto tu przyjeżdża. I te unoszące się w powietrzu opary namiętności, którą każdy czuje dużo silniej w tym mieście... Poczuł oplatające Go od tyłu delikatne dłonie, które błądziły powoli po Jego nagim torsie. Powoli odwrócił się w Jej stronę i zaparło Mu dech w piersiach... Widok Jej w tak wyzywającej a zarazem tajemniczej i eleganckiej bieliźnie powodował, że dostawał ataków nieśmiałości. Jej wdzięk, gracja, delikatność ale i zadziorność, którą widział w Jej oczach i co chwilę przygryzanej wardze tak bardzo Go onieśmielały a jednocześnie pobudzały, że nie potrafił zapanować nad własnymi myślami a co dopiero nad ciałem... Zbliżyła się powoli do Niego i spojrzała głęboko w oczy.
- Nie rób tego Thomas. - powiedziała cicho.
- Czego? - zapytał wpatrzony w Jej piękne, błyszczące oczy.
- Nie hamuj się. - szepnęła zaraz przy Jego ustach tak, że poczuł każde wypowiedziane przez Nią słowo. Tyle wystarczyło. Uczucia wzięły górę, pożądanie wygrało z rozsądkiem... Delikatnie pchnął Ją pod ścianę i przywarł do Niej wpijając się intensywnie w Jej usta. Jęknęła cicho kiedy dotykał Jej rozgrzanego uda żeby uwolnić Jej nogi od pończoch, a kiedy uniósł Ją jednym ruchem do góry, objęła go nogami. Przeniósł Ją na łóżko, gdzie mógł swobodnie zająć się gorsetem i wszystkimi wstążkami jakie musiał rozwiązać. Obdarowywał Ją niezliczoną ilością pocałunków. Pieścił każdy zakamarek Jej ciała co chwilę powtarzając jaka jest piękna i jak bardzo Ją kocha. W końcu i Ona nie wytrzymała i zajęła się Jego odzieżą, której pozbyła się bardzo szybko... Dwa ciała idealnie do siebie dopasowane, tak gorące i spragnione siebie na wzajem łączyły się w jedno w niewielkim pokoju hotelowym przy błyszczącym księżycu w najbardziej romantycznym z miejsc na świecie. Czysta miłość jaka wtedy się działa była tak piękna, że mogłaby tworzyć wzór dla wszystkich innych ludzi. Przyspieszone oddechy, krople potu na zmęczonych ciałach, zamglony wzrok wyrażający przyjemność jaką może dać tylko zbliżenie z tą jedyną na świecie osobą... I ten najważniejszy moment...
- Zostawiasz mnie dla nudnych papierków. - zauważył. Uśmiechnęła się.
- Mogę pracować w biurze i nadal do Ciebie wpadać.
- Jako kto? - spytał. - Annika ja nie bawię się w dziewczyny. - zaśmiał się drwiąco.
- Sandra...
- Obiecałem komuś że nie będzie żadnej innej Sandry. - przerwał Jej zły. Odsunęła się od Niego i wzięła do rąk kopertę. Otwarła ją i przeczytała dokument. Spojrzała na Niego zszokowana.
- Dlaczego tego jeszcze nie podpisałeś? - zapytała zaskoczona. - Przecież o to walczyłeś. - kontynuowała podchodząc do Niego spowrotem. Patrzyła na Niego wyczekująco. - Gregor! - zagrzmiała. Nadal nic nie odpowiadał. Ominął Ją i podszedł do kuchenki stawiając wodę na herbatę. - O rany ale Ty głupi jesteś. - stwierdziła rozgryzając Go. - Myślisz, że jak podpiszesz te papiery to Theresa stanie się prawnie Twoją córką i nie będziesz miał powodu do spotkań ze Steffi! - stwierdziła. - Ty Ją kurde nadal kochasz. - dodała z lekkim niedowierzaniem. Nie odzywał się. Stał nieruchomo opierając się o blat i zaciskając ręce na jego krawędzi. - Steffi dała Ci swoją zgodę na uznanie Tess bo widzi jak się o Nią starasz, jaki mała ma z Tobą kontakt... nie dlatego, że coś nadal do Ciebie czuje. Jest z Thomasem. Za pół godziny mają lot do Paryża i choćbyś wyznał Jej teraz miłość na lotnisku przy wszystkich to nic nie zmieni bo Ona Go kocha a Ciebie nie! - zawołała. Spojrzał na zegarek i jakby nagle ożył. Zerwał się jakby się paliło. - Hej! Co Ty robisz?!
- Jak się pospieszę to jeszcze Ją złapię. - powiedział zakładając kurtkę. Chwyciła Go za rękę, żeby na Nią spojrzał. - Co?
- Nie rób tego. To nic nie da. Tylko pogorszysz sprawę. - ostrzegła Go.
- Muszę spróbować.
- Zostań ze mną. - powiedziała cicho. Spojrzał na Nią nie bardzo Ją rozumiejąc. - Zacznę pracę w biurze a za mieszkanie będę dla Ciebie. Tylko dla Ciebie. - dodała. - Potrzebujesz mnie Gregor. A ja potrzebuję stabilizacji. - powiedziała poważnie. Przez chwilę nie reagował. W końcu zasunął zamek w kurtce.
- Zgaś światło jak będziesz wychodzić. - powiedział i zniknął za drzwiami...
LOTNISKO W INNSBRUCKU...
- Będzie. - odpowiedział spokojnie obejmując brunetkę, która uśmiechała się szeroko widząc zapał w oczach córki. Nie trzeba było małej namawiać do wyjazdu. Wystarczyło powiedzieć hasło Disneyland i była cała w skowronkach.
- A Kaczor Donald? - pytała dalej patrząc z nadzieją na blondyna.
- Będzie. - nadal z uśmiechem na ustach odpowiadał dziewczynce.
- A Pluto? - kontynuowała.
- Też. I Daisy i Mini i wszystkie księżniczki jakie tylko znasz. Nawet Arielka. - odpowiedział wesoło.
- Będzie Jej zimno. - zauważyła poważniejąc czym wywołała jeszcze większy uśmiech u dwójki dorosłych. - Mamo wzięłaś mój kocyk w rybki? - zapytała nagle.
- Wzięłam. - odparła.
- To super! - zawołała wesoło. - Arielka lubi rybki a jak Jej go pożyczę to Jej będzie ciepło. - wyjaśniła swój tok myślenia z rozbrajającym uśmiechem na ustach. - Mogę iść pooglądać samoloty? - zapytała widząc stojących przy szybie obok ludzi.
- Idź tylko zostań w jednym miejscu, żebyśmy Cię widzieli. - powiedziała kobieta.
- Żebyś nam nie odleciała gdzieś w ciepłe kraje. - poczochrał Ją po główce. Zaśmiała się i pobiegła do wielkiej szklanej ściany, za którą kołowały różne samoloty. - Kocyk? - zapytał rozbawiony. Wywróciła oczami w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Prezent od Gregora. Jęczała o niego od tygodnia. Wiesz, co ma "Sofia the first" musi mieć też księżniczka Theresa. - zaśmiała się.
- A król Gregor rozpieszcza swoją księżniczkę i kupuje wszystko na co Ona tylko ma ochotę. - stwierdził z lekkim niezadowoleniem.
- I mówi to król Thomas, który księżniczce Lilly nie kupuje wszystkiego na co tylko wskaże rączką. - zauważyła ze spokojem. Westchnął. Objęła Go za szyję rękami i spojrzała w oczy. - Każdy z Was rozpieszcza swoją córkę Thomas. Gregor teraz stara się nadrobić stracony kiedyś czas i robi to spełniając każde Jej życzenie. - powiedziała. - Może nie jest to najlepsza metoda wychowawcza ale to jest Jej ojciec i ma do tego prawo.
- Boję się, że nie będzie mnie lubiła przez to, że ja Jej tego wszystkiego nie funduje. - powiedział szczerze.
- Nie może tak być, że będziecie się o Nią licytować. On Jej kupuje kocyk, który sobie ubzdurała, Ty Jej fundujesz Disneyland, za niedługo Gregor sprowadzi dla Niej jakąś aktorkę, która zagra Śpiącą królewnę... - westchnęła. - Theresa kocha Gregora przez to jak z Nią rozmawia i spędza czas, nie przez prezenty. Ciebie lubi bo zawsze o Niej pamiętasz i zawsze masz dla Niej czas. I jakieś prezenciki tego nie zmienią. - dodała szczerze.
- Jesteś pewna? - spytał.
- Znam swoją córkę. - powiedziała z uśmiechem i pocałowała Go czule. Też się uśmiechnął i mocno Ją objął przyciągając do siebie.
- Skoro mowa o prezentach... - powiedział z tajemniczym uśmieszkiem.
- Tak? - spytała podejrzliwie.
- A Ty zabrałaś swój prezent gwiazdkowy? - zapytał całując Ją w okolicy ucha. - Bo koniecznie musisz go przymierzyć. - szepnął Jej do ucha powodując swoim ciepłym oddechem łaskotki na Jej szyi. Zaśmiała się i lekko dźgnęła Go w bok.
- Thomas opanuj się. - powiedziała ciągle się śmiejąc. Spojrzał Jej głęboko w oczy. - Myślisz, że będzie okazja go w ogóle przymierzyć? - spytała z zalotnym uśmieszkiem.
- No wiesz... Paryż to magiczne miejsce, z pokoju hotelowego mamy widok na wieżę Eiffela, a Theresa ma pokój zaraz obok naszego więc... - przerwał ściszając głos. - Już nie mogę się doczekać kiedy go z Ciebie ściągnę. - powiedział. Widziała w Jego oczach iskry. Tańczące ogniki pożądania, które tak bardzo pociągały Ją w tym ułożonym, zawsze poprawnie zachowującym się mężczyźnie. Jego opanowanie pod ich wpływem zmieniało się w nieobliczalność, spokój w szaleństwo, a delikatność w ogromną namiętność, którą potem Ją obdarowywał. Zaskakiwał Ją z każdą kolejną wspólną nocą i zadziwiał tym jak doskonale rozumie Jej potrzeby. Jak gdyby był stworzony właśnie dla Niej. A Ona dla Niego. Poza tym w tych niesamowicie teraz zielonych oczach widziała szczerość i ogromną miłość, którą ukrywał tak długo, a która teraz uderzała w Nią ze zdwojoną siłą... Pogłaskała Go po policzku i zbliżyła się do Niego jeszcze bardziej.
- Kocham Cię Thomas. - powiedziała pewnie i z takim uczuciem w głosie, że szczęście w Nim spowodowane tymi słowami rozlewało się po całym Jego ciele. Uniósł Jej podbródek i złożył na Jej delikatnych ciepłych ustach czuły pocałunek. Poddała się temu. Nie potrafiła się oprzeć. Tak bardzo pragnęła tej bliskości. Jego bliskości. Poczucia bezpieczeństwa, które czuła w Jego ramionach...
- Serio? Jesteśmy na lotnisku a Wy zachowujecie się jak dzieciaki z szóstej klasy w parku. - usłyszeli poirytowany głos Theresy. Zaśmiali się słysząc tą uwagę. Wziął małą na ręce i połaskotał Ją powodując Jej perlisty śmiech.
- Pasażerowie lotu NR1453 z Innsbrucku do Paryża proszeni są do odprawy paszportowej w bramkach 3-4. - zagrzmiał kobiecy głos w głośnikach.
- Kto chce lecieć do Paryża? - zapytał wesoło.
- Ja! - zawołały obie uśmiechając się do siebie szeroko...
***PARYŻ***
Blondyn położył dziewczynkę na dużym łóżku zdejmując Jej od razu buciki. Kobieta przykryła Ją kołdrą i zgasiła lampkę nocną ustawioną na stoliczku obok łóżka. Cicho zamknęła drzwi do pokoiku i zajęła się wypakowaniem rzeczy do małych hotelowych szafeczek. Po kilku minutach poczuła na swoich biodrach czyjeś dłonie, a na plecach ciepło czyjegoś ciała. Uśmiechnęła się ale odwracając się w Jego stronę spoważniała.
- Thomas wybacz ale jestem bardzo zmęczona. Ten lot mnie wykończył. - westchnęła. Pocałował Ją w czoło i uśmiechnął się pogodnie.
- Weź kąpiel i do spania. - nakazał. - Jutro mamy dzień pełen zwiedzania więc musisz mieć siłę, żeby przetrwać ze mną Disneyland. - powiedział pewnie.
- Jesteś ukrytym fanem Arielki? - zapytała śmiejąc się.
- Wolę księżniczkę Leię ale skoro to Disneyland to Jasminą też nie wzgardzę. - stwierdził robiąc rozmarzoną minę. Rozbawił Ją tym grymasem twarzy ale dostał pstryczka w nos. - A to za co? - zaśmiał się.
- Za brudne myśli z księżniczkami. - powiedziała wychodząc do łazienki.
Paryż ma swój jedyny i niepowtarzalny klimat. Klimat wszechobecnej miłości, która atakuje każdego kto tu przyjeżdża. I te unoszące się w powietrzu opary namiętności, którą każdy czuje dużo silniej w tym mieście... Poczuł oplatające Go od tyłu delikatne dłonie, które błądziły powoli po Jego nagim torsie. Powoli odwrócił się w Jej stronę i zaparło Mu dech w piersiach... Widok Jej w tak wyzywającej a zarazem tajemniczej i eleganckiej bieliźnie powodował, że dostawał ataków nieśmiałości. Jej wdzięk, gracja, delikatność ale i zadziorność, którą widział w Jej oczach i co chwilę przygryzanej wardze tak bardzo Go onieśmielały a jednocześnie pobudzały, że nie potrafił zapanować nad własnymi myślami a co dopiero nad ciałem... Zbliżyła się powoli do Niego i spojrzała głęboko w oczy.
- Nie rób tego Thomas. - powiedziała cicho.
- Czego? - zapytał wpatrzony w Jej piękne, błyszczące oczy.
- Nie hamuj się. - szepnęła zaraz przy Jego ustach tak, że poczuł każde wypowiedziane przez Nią słowo. Tyle wystarczyło. Uczucia wzięły górę, pożądanie wygrało z rozsądkiem... Delikatnie pchnął Ją pod ścianę i przywarł do Niej wpijając się intensywnie w Jej usta. Jęknęła cicho kiedy dotykał Jej rozgrzanego uda żeby uwolnić Jej nogi od pończoch, a kiedy uniósł Ją jednym ruchem do góry, objęła go nogami. Przeniósł Ją na łóżko, gdzie mógł swobodnie zająć się gorsetem i wszystkimi wstążkami jakie musiał rozwiązać. Obdarowywał Ją niezliczoną ilością pocałunków. Pieścił każdy zakamarek Jej ciała co chwilę powtarzając jaka jest piękna i jak bardzo Ją kocha. W końcu i Ona nie wytrzymała i zajęła się Jego odzieżą, której pozbyła się bardzo szybko... Dwa ciała idealnie do siebie dopasowane, tak gorące i spragnione siebie na wzajem łączyły się w jedno w niewielkim pokoju hotelowym przy błyszczącym księżycu w najbardziej romantycznym z miejsc na świecie. Czysta miłość jaka wtedy się działa była tak piękna, że mogłaby tworzyć wzór dla wszystkich innych ludzi. Przyspieszone oddechy, krople potu na zmęczonych ciałach, zamglony wzrok wyrażający przyjemność jaką może dać tylko zbliżenie z tą jedyną na świecie osobą... I ten najważniejszy moment...
INNSBRUCK, MIESZKANIE NA OBRZEŻACH...
Otwarła drzwi, do których ktoś bardzo się dobijał i stanęła jak wryta. Bo nigdy nie spodziewała się, że kiedykolwiek to zobaczy. Rozpacz w najczystszej postaci. Łzy w oczach kogoś pozbawionego głębszych uczuć. Bezsilność wypisaną na twarzy kogoś kto zawsze na wszystko ma jakiś sposób, radę i czas. Ból u kogoś bez serca...
- Zapomniałem... - zaczął wyciągając małe pudełeczko z kieszeni. Podał Jej je usiłując mówić normalnym głosem. - Nie dałem Ci prezentu. - powiedział. Otwarła pudełko i zobaczyła klucze. Spojrzała na Niego z przerażeniem. - Potrzebuję Cię... - powiedział cicho.
- Byłeś na lotnisku? - zapytała przestraszona Jego zachowaniem. Spojrzał na Nią takim wzrokiem... Niepotrzebnie zadawała to pytanie.
- Ona na prawdę Go kocha... - powiedział ledwo słyszalnie. I wtedy zobaczyła to czego nie chciała zobaczyć. Nie u Niego... Pojedynczą łzę spływającą po Jego policzku. I Jego drżące ręce... - Ja... - nie dała Mu skończyć. Pocałowała Go namiętnie pociągając do siebie i nogą zatrzaskując drzwi...
******************************
Późno ale jest :)
Jak obiecałam.
Mam nadzieję, że polepszyłam Ci humor Kamila :*
I od razu przepraszam wszystkich, którzy tak bardzo chcieli żeby wyjazd do Paryża nie wypalił.
Kocham Was ale tego życzenia spełnić nie mogłam.
Mam nadzieję, że rozdział wzbudzi emocje i opiszecie je tak samo licznie w komentarzach jak poprzednio.
Kolejny pojutrze.
Buziole :*
Kochana dziękuję ci, humor poprawiłaś nawet w 200% bo był mój ukochany Gregor i szczerze się przy tym rozdziale popłakałam. Nadal płaczę, tak więc wybacz mi ewentualne błędy w mojej wypowiedzi, ale łzy przysłaniają mi klawiaturę. Ogromnie żal mi Gregora, bo gdy wreszcie zrozumiał swoje uczucia, jest już za późno. Jemu nigdy nie przeszło i wątpię, że przejdzie. Jak się kogoś kocha, to nie jest o tej osobie łatwo zapomnieć. Mam nadzieję, że Steffi zrozumie, że ona też kocha Gregora i będą razem, bo to właśnie oni są parą idealną. Thomas wydaje mi się tak cholernie sztuczny. Żadnej spontaniczności w jego zachowaniu, wszystko uprzednio zaplanowane. Może to dlatego mi się tak wydaje, gdyż od początku (znów) jestem za Gregorem. Steffi ma racje co do Tess, ona nie kocha go za prezenty, ale za to, jak potrafi z nią rozmawiać. Ta rozmowa po kolacji wigilijnej chyba nigdy nie wypadnie mi z głowy. Jeszcze nigdy nie uświadczyłam osoby, która tak potrafiłaby rozmawiać z dzieckiem. To najbardziej mnie rozczula w jego zachowaniu. Jego największą słabością jest córka i jeśli ktoś chciałby go skrzywdzić, to nie zrobi tego w żaden inny sposób, jak atakując Tess, lub Steffi. Mam jednak nadzieję, że Gregor jednak nie odpuści i będzie walczył o miłość. Cholera no, Steffi i Gregor są dla siebie stworzeni i zdania nie zmienię. Popieram Thithi, może i jej mama jest teraz z Thomasem, ale i tak wyjdzie za Schlieriego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i już z niecierpliwością czekam na następny i niesamowity jak ten oraz poprzednie. Jeszcze raz dziękuję za poprawę humoru :*
Wrócił Thomas, nareszcie! Już zaczynałam myśleć że jednak Gregor coś zdziała, ale jednak nie i nie ukrywam że jestem z tego zadowolona :D
OdpowiedzUsuńOgólnie chyba jeszcze o tym nie wspominałam, ale kocham Theresę, wszystkie jej pytania, odpowiedzi, zachowanie, tak typowe dla małej dziewczynki a jednak mają w sobie odrobinę dorosłości :)
A mówiąc o Theresie, Thomasa nie powinien być zazdrosny o jej relacje z Gregorem bo to w końcu jego córka, zaniedbywał ją długi (bardzo długi) czas, no ale chyba chce się naprawić, skoro już nie rzuca Steffi tekstów że obie nic dla niego nie znaczą.
Okej, to chyba tyle :)
Ściskam, pozdrawiam i liczę na Disneyland w kolejnym rozdziale ;)
o kurde..Gregor cymbale,ty ją kochasz !! ah.. Steff i Thomas poszli na całego (opis sceny erotycznej-mega ! ). Byłam za tym,żeby Paryż nie wypalił,ale wybacze ci,bo odwaliłaś kawał dobrej roboty ! Pierwszy raz chyba nie ryczałam na rozdziale ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Karolina
Mimo, iż byłam przeciw wyjazdowi do Paryżu, rozdział wyszedł ci świetnie!
OdpowiedzUsuńTessa tak się cieszyła <3
Aż mi się płakać zachciało, kiedy przeczytałam ostatnią część rozdziału. Tak bardzo szkoda mi Gregora bo kiedy w końcu zrozumiał, że nadal kocha Steffi, ona jest z Thomasem.
Ale jak to Theresa powiedziała "I tak się z nią ożenisz" , więc głowa do góry Schlieri!
Pozdrawiam ;***
Kilka dni temu trafiłam na tego bloga przez zupełny przypadek, szukając czegoś przez wujka google i jestem pod mega wrażeniem. Sama staram się coś pisać i wiem, że to wcale nie taka prosta sprawa, a Tobie to naprawdę idzie świetnie. Umiesz genialnie połączyć dramat, romans, nutkę komedii... naprawdę coś niesamowitego, gratuluje :) Teraz trochę o samej treści... Mimo tego, że z założenia bardziej lubię niegrzecznych chłopców, to u Ciebie zdecydowanie Thomas bije tego drugiego na głowę i ja tam bynajmniej bardzo się cieszę, że wyjazd do Paryża się udał, chociaż przyznam że odrobinę zrobiło mi się żal tego durnia Gregora, ale tylko odrobinę :D Bardzo polubiłam też Annikę, mimo że nie było o nie zbyt wiele, ale ma w sobie coś takiego, że po prostu nie da się jej nie lubić. Steffi? Jak dla mnie trochę za dużo w niej Matki Teresy... jakkolwiek idiotycznie to brzmi, ale wolałabym że czasem wydarła się i spoliczkowała kogoś,niż podchodziła do wszystkiego na spokojnie i z uśmiechem. Ja już bym dawno wywaliła Grega na zbity pysk, a ta mu jeszcze daje możliwość bycia ojcem także formalnie, trochę to nienaturalne. Można by jej dodać trochę takiej lwicy ;) Jeżeli chodzi o Theresę to niezła z niej agenta, ale kochana agentka. Uwielbiam jej teksty, z resztą ta jej dziecięca szczerość powala wszystkich na kolana. No i chyba na pierwszy raz to tyle z mojej pisaniny, jeszcze raz gratuluję, świetnie piszesz i dużo, dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuńP.S Uprzedzam pytanie. Tak, moje komentarze zawsze są tak cholernie długie, że niemal esej przypomninają :P
Matko... Ryczę razem z Gregorem. :P
OdpowiedzUsuńAle skąd te łzy? Bo przecież niby szczęście wokół. Począwszy na przemianie Anniki, kończąc na związku Steffi i Thoma. A ja płaczę jak ta głupia. Cóż Ty ze mną wyczyniasz, kobieto? :D
Nie wiem czy taki miał być Twój zamiar, czy moja mózgownica już kojarzy sobie za dużo, ale czy czasem Annika nie poczuła czegoś do Grega? Czegoś, co nazywa się 'miłość'? Albo jeszcze inaczej... Chce Go do czegoś wykorzystać, albo! Ktoś ją nasłał, żeby namieszać Gregowi w głowie. :D Może Thomas, żeby się tamten w końcu odczepił od Steffi? Nie dobra. Koniec lepiej, bo jeszcze wysunę jeszcze jakąś gorszą tezę. :)
No co? Czekam! Weny! ♥
Aaaa! Byłabym zapomniała. :) Piękny szablon. :)
No nie... to się porobiło... Oni muszą być razem! Na początku Annike lubiłam ale teraz... grrr... wczoraj się tak zdenerwowałam na to wszystko, że aż mnie brzuch rozbolał. Powinnaś przed rozdziałem zamieszczać informacje że będzie on bardzo emocjonalny i że zalecasz wypicie melisy przed jego przeczytaniem ;) Nawet nie wiesz jak mi jest żal Gregora... ja wiedziałam od dawna że on Kocha Steffi. Nie mam pojęcia co będzie dalej... ale mam nadzieję ze wszystko dobrze się skończy (Steffi + Gregor oczywiście). No nie no... Oni muszą być razem. Dlaczego to zawsze Gregor jest ten najgorszy a Thomas ten najlepszy? Czekam na potknięcie tego ostatniego z niecierpliwością :)Wtedy będę szczęśliwa. I oczywiście czekam na jutro na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga!